Widok
Agresywny bernardyn
W dniu 3.07.21 poszłam z dwójką małych dzieci i niewielkim psem na smyczy ul. Pana Tadeusza w kierunku placu Mickiewicza na spacer. Zachowywaliśmy się spokojnie, po prostu szliśmy chodnikiem. Na posesję naprzeciwko chodnika, którym szliśmy właśnie wjeżdżał samochód, brama była otwarta. Nagle z tej posesji wybiegł olbrzymi biało-czarny bernardyn i zaatakował mojego psa. Początkowo myślałam, że celem ataku bernardyna jest dziecko i z przerażeniem próbowałam je zasłonić. Wystarczyłoby jedno kłapnięcie pyskiem, aby odgryż dziecku rączkę... On jednak chciał rozszarpać psa, który zaplątał się w smyczy wokół nóg dziecka. Dzieci płakały i krzyczały, pies piszczał, zgroza. Właściciel psa bezczynnie przyglądał się sytuacji, a pani - chyba żona dość nieudolnie i mało energicznie próbowała odsunąć psa. W końcu wspólnie udało się odgonić psa. Właściciel nie zapytał, czy coś się stało, nie przeprosił, a przecież było o włos od tragedii. Obawiam się, że dzieci przeżyły traumę i długo nie zapomną tego zdarzenia. Nadmieniam, że podobna sytuacja z udziałem bernardyna zdarzyła się już wcześniej, ok. 2 lata temu. Ten sam pies po ucieczce z posesji zaatakował mnie i mojego psa, kiedy spokojnie szliśmy po chodniku. Obawiam się, że trzeciego ataku mój pies nie przeżyje, a to mały, spokojny, 5 kilogramowy kanapowiec.
Czy ktoś z Państwa miał podobną " przygodę " z agresywnym bernardynem i niefrasobliwym właścicielem?
Czy ktoś z Państwa miał podobną " przygodę " z agresywnym bernardynem i niefrasobliwym właścicielem?