Środa. Słoneczny dzień. Rozpustny letarg w łóżku z księciem.
Nagle w ucho wsuwa się niczym wąż w kanalizację muzyka puszczana niewiadomo skąd, hity nie hity grane na akordeonie. Non stop, od samego rana, znowu to samo. Środa, sobota, środa sobota,środa sobota. Cały zielony rynek tańczy? Cały falowiec zamienia się w Parkową? Kto jest winowajcą zamęczania ludu? Niechaj się przyzna, wykastruję na kamieniu przy trzepaku za Żabką.