Widok
Alimenty i po alimentach.... Panowie wasze spostrzeżenia....
Witam ! Syn kończy szkołę średnią i nie wybiera się na studia dzienne może jakiś licencjat, nie utrzymujemy kontaktów, wystarcza mu i "mamusi" że co miesiąc zasilam ich konto kwotą 800 zł, wiem że pracuje u "mamusi" w jej firmie lecz na czarno. Bez sądu się nie obędzie bo dla nich powinienem płacić aż do śmierci........ Może już ktoś to przerabiał, jakie dokumenty, jaka forma wniosku, kiedy to złożyć uwzględniając szybkość naszych "sądów". Panowie wasze spostrzeżenia mile widziane.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.
Malwina jak na imię męskie dziwne... żeby była możliwość rozmowy to nie szukał bym pomocy u obcych, normalne zachowanie ludzi nie kończy się walką w sadzie ale w tym przypadku jest bardzo inaczej. Kontakt następuje tylko kiedy syn potrzebuje dodatkowej kasy a kiedy przychodzą normalne sprawy i tematy to mu przeszkadzam lub wyłącza telefon.... Płacenie na dzieci też się kiedyś kończy jak lato i zima nie mylić z pomocą rodzicielską przez całe życie. Czy Twoim zdaniem płacenie na dziecko (20-to letnie) które ma cię w d*pie i robi wszystko na złość przynosi przyjemność czy rozgoryczenie....
Panie "alimenciarzu". Wydaje mi sie, ze jezeli panski syn skonczyl lat 18, a tym samym osiagnal zdolnosc prawna do reprezentowania swoich praw przed sadami, to:
1/ Pan sklada wniosek do Sadu Rejonowego (zgodnie z wlasciwoscia miejscowa) o zniesienie alimentow na pelnoletniego syna. Uzasadnia pan to faktem, ze syn osiagnal wiek pelnoletnosci i nabyl pelne prawa do zarzadzania swoim zyciem. Nie podjal dalszej nauki, co dyskwalifikuje go w swietle obowiazujacego prawa do otrzymywania alimentow od zobowiazanego, czyli Pana. Ponadto (jezeli tak jest) uzasadnia Pan rowniez i wskazuje, ze syn jest zdrowym chlopem i nie ma przeciwwskazan, aby podjal prace, za ktora otrzyma wynagrodzenie pozwalajace mu samodzielnie egzystowac. Musi wsakzac Pan , ze jego zdolnosci psychofizyczne nie przeszkadzaja w znalezieniu pracy i osiaganie dochodow itd itd. Jezeli nawet syn podejmie studia zaoczne, to one nie przeszkadzaja, a wrecz motywuja mlodych ludzi do swiadczenia pracy.
Reasumujac. Pan sklada pozew o zniesienie alimentow na pelnoletniego nieuczacego sie syna i madrze to uzasadnia, a syn jezeli podejmie studia, moze zlozyc do sadu pozew przeciwko Panu o alimenty, ale tez, przede wszystkim musi uzasadnic..., czyli wskazac na okolicznosci i fakty uzasadniajace w sposob nie budzacy watpliwosci, ze w danym czasie jest osoba uprawniona w swietle prawa do otrzymywania od pana srodkow w postaci alimentow
Pozdrawiam
1/ Pan sklada wniosek do Sadu Rejonowego (zgodnie z wlasciwoscia miejscowa) o zniesienie alimentow na pelnoletniego syna. Uzasadnia pan to faktem, ze syn osiagnal wiek pelnoletnosci i nabyl pelne prawa do zarzadzania swoim zyciem. Nie podjal dalszej nauki, co dyskwalifikuje go w swietle obowiazujacego prawa do otrzymywania alimentow od zobowiazanego, czyli Pana. Ponadto (jezeli tak jest) uzasadnia Pan rowniez i wskazuje, ze syn jest zdrowym chlopem i nie ma przeciwwskazan, aby podjal prace, za ktora otrzyma wynagrodzenie pozwalajace mu samodzielnie egzystowac. Musi wsakzac Pan , ze jego zdolnosci psychofizyczne nie przeszkadzaja w znalezieniu pracy i osiaganie dochodow itd itd. Jezeli nawet syn podejmie studia zaoczne, to one nie przeszkadzaja, a wrecz motywuja mlodych ludzi do swiadczenia pracy.
Reasumujac. Pan sklada pozew o zniesienie alimentow na pelnoletniego nieuczacego sie syna i madrze to uzasadnia, a syn jezeli podejmie studia, moze zlozyc do sadu pozew przeciwko Panu o alimenty, ale tez, przede wszystkim musi uzasadnic..., czyli wskazac na okolicznosci i fakty uzasadniajace w sposob nie budzacy watpliwosci, ze w danym czasie jest osoba uprawniona w swietle prawa do otrzymywania od pana srodkow w postaci alimentow
Pozdrawiam
Ok w takim razie cofam moje insynuacje. Ja mam tego typu problem,że ojciec dziecka nie interesuje się dzieckiem pomimo moich usilnych zachęt. Kiedy próbuję z nim porozmawiać jego telef odbiera wyłącznie jego arogancka żona ,a alimentów w ogóle nie płaci ,bo twierdzi,że będę za nie rozbijać się po knajpach (a ja jestem daleka od tego). Może masz rację,każdy kij ma dwa końce.
O ile wiem obowiązek alimentacyjny jest do ukończenia 26 lat przez dziecko o ile się uczy. Jak jest gdy nie podjął nauki na pewno jest napisane w kodeksie rodzinnym, co można znaleźć w necie. Więc na pewno nie do śmierci;)
Faktycznie to musi być przykre spełniać jeden swój obowiązek i nie mieć możliwości spełnić tego bardziej naturalnego.
U mnie jest na odwrót, ex płaci prawie regularnie, natomiast resztę ma głęboko..
Faktycznie to musi być przykre spełniać jeden swój obowiązek i nie mieć możliwości spełnić tego bardziej naturalnego.
U mnie jest na odwrót, ex płaci prawie regularnie, natomiast resztę ma głęboko..
moja znajoma dostawała alimenty od ojca 900 zł z tym, że miała obowiązek nauki. Wiecie, jak to wyglądało do tych 26 lat?Zapisywała się do byle jakiej szkoły, najlepiej płatnej (bo tam nie trzeba się starać ani chodzić) np. policealne studium kosmetyczne, ochroniarskie itd. Ojciec płacił a ona balowała. W tamtych czasach wszyscy jej zazdrościli. Nie musiała iść do pracy, balowała a tatuś fundował bo taki miał obowiązek. Nie muszę chyba wspominać, że szkół nie pokończyła bo takiego obowiązku nie ma - musi być po prostu ciągłość. Nic z tego dobrego nie wyszło.
Dlatego każdy przypadek trzeba traktować indywidualnie. Są i ojcowie, którzy migają się od płacenia i robią to z pobudek czysto egoistycznych typu - rozstałem się z matką dziecka, ona ma przy sobie dziecko, więc niech sobie radzi sama, bo to już nie moja sprawa, ale są także i tacy, którzy chcieliby po rozstaniu spełniać swój obowiązek alimentacyjny, ale nie chcą też, by ich często, ciężko zarobione pieniądze szły na balowanie matki dziecka lub na popadanie w ruinę przez dziecko (mam na myśli wydawanie pieniędzy z alimentów przez dziecko na nałogi, ciągłe imprezy itp., a nie na potrzebne rzeczy). Jak ktoś wyżej napisał - "kij ma dwa końce" i sama znam kilka przypadków, gdzie żony, które zarabiały grosze z lenistwa lub takie, które w ogóle nie pracowały, chciały za przeproszeniem kłaść łapy na sporych, zarabianych przez byłych mężów pieniądzach (mając nawet już dorosłe dzieci), by dalej przez resztę życia nie robić nic, bądź takie, które wymyślały kosmiczne potrzeby małych dzieci...
Tak właśnie,ja płacę alimenty od deski do deski a pomimo to moja była żona wiecznie marudzi że to mało i mało a płacę 500 zł miesięcznie.
Powiem tak,kobieta to najgorsze stworzenie na ziemi,są tak pazerne na kasę i tak ograniczone umysłowo że po prostu brakuje słów.Dla nich tylko kasa się liczy i nic więcej,ale nikt nie bierze pod uwagę,że do zrobienia dziecka są potrzebne dwie osoby,i to że np 2 razy 500 to jest 1000 i to spokojnie wystarcza na miesięczne utrzymanie dziecka.Ale pewnie że nie wystarcza jak mamusia musi spłacać samochód,bawić się na imprezkach albo utrzymywać jakiegoś gołodupca lub nieroba,a sądy są tak beznadziejne że nie biorą tego pod uwagę,tylko sruuuuu mu dowalić niech płaci.I zadaję sobie pytanie,dlaczego to ja nie mogę np wychowywać dziecka a niech żona płaci alimenty skoro dla kobiet to taki problem wychować dziecko.
ŻEBY ZAJŚĆ W CIĄŻE TO POWINNY BYĆ PIGUŁKI A NIE ODWROTNIE ŻEBY NIE ZAJŚĆ TO BIORĄ PIGUŁKI.
Powiem tak,kobieta to najgorsze stworzenie na ziemi,są tak pazerne na kasę i tak ograniczone umysłowo że po prostu brakuje słów.Dla nich tylko kasa się liczy i nic więcej,ale nikt nie bierze pod uwagę,że do zrobienia dziecka są potrzebne dwie osoby,i to że np 2 razy 500 to jest 1000 i to spokojnie wystarcza na miesięczne utrzymanie dziecka.Ale pewnie że nie wystarcza jak mamusia musi spłacać samochód,bawić się na imprezkach albo utrzymywać jakiegoś gołodupca lub nieroba,a sądy są tak beznadziejne że nie biorą tego pod uwagę,tylko sruuuuu mu dowalić niech płaci.I zadaję sobie pytanie,dlaczego to ja nie mogę np wychowywać dziecka a niech żona płaci alimenty skoro dla kobiet to taki problem wychować dziecko.
ŻEBY ZAJŚĆ W CIĄŻE TO POWINNY BYĆ PIGUŁKI A NIE ODWROTNIE ŻEBY NIE ZAJŚĆ TO BIORĄ PIGUŁKI.
jestem kobietą ale się z tobą zgadzam. żadna z nich nie pamięta, że płacenie leży po obu stronach i jeżeli ty płacisz 500 to tyleż samo powinna dać ona, razem 1000 a za takie pieniądze utrzymuje się wielu dorosłych ludzi, wobec czego na dziecko nie starczy???Mojego faceta była żona nie chce się zrzec alimentów3 na 2 miesiące wakacji, kiedy dziecko jest cały czas u nas bo twierdzi, że na wyprawkę do szkoły potrzebuje ale zaraz, skoro to jest na dziecko to przez dwa miesiące ma 1000 zł, nie starczy?a spróbuj raz się spóźnić to jeszcze poleci do komornika, żeby za karę obciążyć cię dodatkowymi kosztami - co tam,że te dodatkowe koszty mógłbyś przeznaczyć na wypad do kina z dzieckiem, teraz płacisz komornikowi bo była jest zawistna. A sama do roboty się nie kwapi
Są też ojcowie, którzy zrobią wszystko, żeby płacić symboliczną kwotę, a resztę mają w czterech literach. Mój ex płaci 800 zł na dwójkę nastoletnich dzieci. Zjawia się 3 razy w roku, nic im nie kupuje, w szkole nigdy go nie było, do lekarza tez nigdy nie poszedł. Czyli generalnie ogranicza sie do przelewu na konto. Ja pracuję na etacie i dodatkowo mam działalność gospodarczą. Czyli wlasciwe z przerwą na zrobienie obiadu i zawiezienie dzieci na zajecia dodatkowe czy wywiadowki lekarzy etc, pracuję w tygodniu od 8-23. W weekendy mogę "zaszaleć" i pracuje jedynie 8 h. Szczerze? Opadam już z sił. Syn choruje i co chwila jesteśmy w szpitalu. Po 7 latach złożyłam pozew o podwyższenie alimentów. Jego odpowiedź na pozew zwaliła mnie z nóg. Nagle twierdzi, ze ma stały kontakt z dziećmi, co dwa tygodnie się widują, zawsze im coś kupuje pomimo, ze biedny najpierw nie mógł znaleźć przez 3 lata pracy, a potem uznał, ze zostanie w domu z dzieckiem a partnerka bedzie pracować. Mało tego, gość oczekuje ode mnie, ze jak bierze dzieci np na 2 tygodnie to mam mu zwracac połowę alimentów, bo jak nie to ich nie będzie brał. I co? Takie te kobiety są złe?
Z niektorymi spostrzezeniami zgadzam sie w 100%, ale... No wlasnie. Sad bierze pod uwage takze prace na rzecz dziecka, ktora dosyc ciezko przeliczyc na pieniadze. To rodzic przy ktorym jest dziecko, poswieca mu czas, a tym samym pracuje na jego prawidlowy rozwoj i wychowanie, a jak zapewne wiesz nie jest to wcale takie proste i latwe. Poza tym MOZESZ wychowywac swoje dziecko i czynnie uczestniczyc w jego rozwoju i zyciu. Malo, mozesz nawet starc sie o to, aby dziecko bylo wlasnie przy Tobie, ale udowodnij, ze matka robi to zle. Bo jezeli robi to dobrze, to Ty placz i plac. I ciesz sie, ze masz 500zl, a nie 80% z kwoty 1000zl jaka wyliczyles. Czesto Sady kieruja sie tym, o czym pisalem powyzej. Czyli np 20% fizycznie placi matka, a 30% to jej wklad (praca) w wychowanie dziecka i bezposrednia opieka. Stad Ty moglbys placic 800zl z przyjetej magicznej kwoty 1000zl
no i tu jest problem bo dziecko chce być z nami (ojciec plus ja, jego nowa żona), matka nawet z nim lekcji nie odrabia, dzieciak ewidentnie opuszcza się w nauce, jest niewychowany i ubrany w lumpy. Jednak matka dziecka oddać nie chce bo z czego żyć będzie?znając sądy, ciężko będzie nam cokolwiek zdziałać. Poza tym jak już to ona zamiast te 500, dostanie symboliczne 100 bo nie pracuje.
wiec starajcie sie o dziecko, nie patrzac, ze jego matka bedzie placila 100zl. Niech nie placi wcale, pies ja je...l. Najwazniejsze jest dobro dziecka i jego usmiechnieta buzia, nieprzeliczalne na zadne pieniadze. Fundusz alimentacyjny zapewne takze nie bedzie Wam wyplacal pieniedzy, gdyz (nie wiem) przekroczycie magiczna kwote... Ale jak juz powiedzialem: najwazniejszy usmiech dziecka
Masz racje, ale mi chodzilo o wskazanie procentowo kwoty... od kwoty przedmiotu sporu. A wiec jezeli matka potrafi uzasadnic, ze wydatki miesieczne na dziecko wynosza np 1000zl, ora, ze to tylko ona swiadczy prace na rzecz dziecka, to jako przedstaewicielka ustawowa maloletniego uprawnionego do swiadczen alimentacyjnych smialo moze zadac od pozwanego kwoty np 800zl. I czesto Sady zgadzaja sie na taka kwote, oczywiscie pod warunkiem, ze nie ma innych ujemnych przeslanek do zasadzenia kwoty wlasnie w takiej wysokosci. Zauwazyles i slusznie, ze sad moze (ale nie musi) zasadzic na wniosek przedstawiciela kwote np 60% dochodow brutto zobowiazanego, a to juz strasznie boli !!!
a jeśli chodzi o pieniądze - dla nas to faktycznie dużego znaczenia nie ma, damy radę. Zastanawiam się tylko, dlaczego faceci są tak dyskryminowani? I tak ciężko takiemu zdobyć prawa do opieki, to jeszcze alimentów albo nie odstanie albo jakieś ochłapy. A kiedy to matka ma dziecko przy sobie, sprawa wygląda zupełnie inaczej...
poniewaz w tym parszywym Kraju dalej żądzą stereotypy pt. "lepsza matka alkoholiczka, anizeli pracujacy normalny facet". W tym Kraju tak naprawde nikomu nie zalezy na dobru dziecka. Ani Sadom, ani kuratorom, prokuratorom, policjantom i innym instytucjom powolanym do ochrony takze maloletniego... Dobro dziecka przedstawiane jest jedynie niekiedy w programach TV lub na ladnych kolorowych folderach, pod publike. Na marginesie "trzymam kciuki" ;-)
Szlag człowieka trafia opieka opieką ale ex dostaje 600 na 19 latka czyli powinien za kwotę 1200 miesięcznie zjeść,kupić ciucha, nawet starczy na bilet m-czny czy dorzucać się do mediów bo rodzicowi sprawującemu opiekę ciężko ( zarobki 3200 netto ), czyli kwota za którą pracują co nie jedni....... a tu co śniadania nie je bo w lodówce miś polarny na obiad zupa w proszku, chipsy i butelka coli jak robimy wypad do pizzerii to nie zdążysz powiedzieć smacznego a już pizzy nie ma. Zima a on w adidaskach trzeci sezon, kurtka wytarta jak po starszym bracie...koszmar i co to ja jestem zly czlowiek
Instytucja alimentów została ulegała przez lata patologizacji. Coś, co powinno być sprawą normalną, naturalną i nie budzącą emocji (utrzymywanie własnych dzieci), stało się narzędziem do walki z byłym partnerem.
Pieniądz deprawuje - a tzw. "mamusie" alimenty często traktują, jako źródło dodatkowego dochodu, a nie środki na utrzymanie dziecka.
Ba! Dorosłe dzieci, które potrafią się już same utrzymać, wyłudzają alimenty, rzekomo się ucząc. Znam parę jaskrawych przykładów takich postaw.
Pieniądz deprawuje - a tzw. "mamusie" alimenty często traktują, jako źródło dodatkowego dochodu, a nie środki na utrzymanie dziecka.
Ba! Dorosłe dzieci, które potrafią się już same utrzymać, wyłudzają alimenty, rzekomo się ucząc. Znam parę jaskrawych przykładów takich postaw.
jestem kobieta , ale przyznaje ci racje.syn mojego meza studiowal , a maz ( nie mail zasadzonych alimentow) co miesiac dawal mu 1500 zl. syn opowiadal piekne bajki jakie to ma swietne wyniki w nauce. po 6 miesiacach wydalo sie ze gnida zostala wywalona ze studiow , a oszukiwal meza i ciagnol kase przez pol roku, na swoje przyjemnosci, narkotyki , balangi. oczywiscie mamusia nic nie wiedziala,(czyt.palila glupa),Takze bac ostrozny , nawet jak syn podejmie nauke, czy to na studiach dziennych , czy zaocznych, wnos wnioski do sadu , aby zobowiazal syna do przedstawienia zaswiadczen z uczelni ze studiuje, czy uczy sie.
Prawo mówi - rodzice płacą po równo. Ok,ale to matka jest z dzieckiem,opiekuje się nim, poświęca mu czas, angażuje się fizycznie, materialnie. Robi mu jedzenie, zaopatruje w ciuchy, rozmawia,chodzi do lekarzy,na wywiadówki itp. I tego jakoś nikt nie podliczył,więc argument- płacimy po równo i wtedy zbierze się odpowiednia kwota jest marny. Uważam,że skoro cały ciężar wychowania spoczywa na matce to ojcec może od siebie dołożyć chociaż tyle,że będzie płacił,a nie rzucał "żebraczą" kwotę z tekstem " radźcie sobie". Pewnych rzeczy nie da się wycenić
Gdyby przeczytala Pani spokojnie, bez zbednych emocji wszystkie posty powyzej, to zauwazylaby Pani, ze jednak bylo tam napisane wyraznie, iz "praca matki na rzecz maloletniego" takze czesto brana jest przez Sady pod uwage oraz, ze dla wielu osob (nawet tych swin jak my faceci) jest to zrozumiale i jak najbardziej akceptowalne
To się zdziwisz bo akurat mam pojęcie, Bliska mi osoba z rodziny wyprowadziła się z domu w trakcie studiów dziennych. Studia skończyła ale praca jaką podjęła nie pozwalała jej na pełne pokrycie kosztów związanych z wynajmem mieszkania, wyżywieniem itd ( na studiach są stypendia chociażby ) I tak rodzice musieli płacić alimenty. Alimenty nie sa nagrodą za naukę bo tak chyba niektórzy rodzice myślą ... heh tylko są obowiązkiem rodziców względem dzieci dopóki same nie są w stanie się utrzymać, nawet jeśli nie mieszkają razem!
"Obowiązek alimentacyjny ciąży na rodzicach wobec dziecka, które nie jest jeszcze w stanie samodzielnie się utrzymać, chyba że dochody z majątku dziecka wystarczają na pokrycie kosztów jego utrzymania i wychowania."
*http://alimenty.wieszjak.pl/zmiana-i-ustalanie-alimentow/253650,Do-kiedy-rodzice-sa-zobowiazani-do-alimentacji.html
polecam każde forum prawne a moja opinia jest podparta wyrokiem sądu więc radzę spokornieć zanim kogoś zjedziecie.
"Obowiązek alimentacyjny ciąży na rodzicach wobec dziecka, które nie jest jeszcze w stanie samodzielnie się utrzymać, chyba że dochody z majątku dziecka wystarczają na pokrycie kosztów jego utrzymania i wychowania."
*http://alimenty.wieszjak.pl/zmiana-i-ustalanie-alimentow/253650,Do-kiedy-rodzice-sa-zobowiazani-do-alimentacji.html
polecam każde forum prawne a moja opinia jest podparta wyrokiem sądu więc radzę spokornieć zanim kogoś zjedziecie.
Sytuacja przytoczona powyżej świadczy jedynie o braku zaradności i w pewnym sensie o bezczelności dziecka. Skoro uzyskało od rodziców alimenty, to musiało się o nie starać, a to już szczyt bezczelności wobec rodziców, jeśli jest się już za przeproszeniem "starym koniem". Wstyd, że ciągnie pieniądze od rodziców zamiast wziąć się porządnie za dorosłe życie, w którym wypada samemu na siebie zarabiać, a nie od rodziców większość życia wyciągać pieniądze... Rodzice mają mieć pieniądze, mają na nie ciężko pracować i dawać, ale dorosły dzieciak po studiach nie ma na siebie zarabiać i ma dostawać od rodziców? Paranoja. Ja rozumiem rodzicielską pomoc, obiad, jakieś czasem wsparcie itp. (w przypadku przeciętnej sytuacji, nie wielkiego bogactwa), ale nie że dzieciak dorosły o alimenty rodziców podaje. Brak słów.
I dodam, że piszę to jako osoba tuż przed 30tką, która pierwszą pracę na całe wakacje podjęła w wieku 14 lat, a od razu po skończeniu szkoły średniej zaczęła studiować i pracować jednocześnie. Zamiast brać od rodziców (w życiu do głowy nie przyszłoby mi oczekiwać alimentów od rodziców), zabrałam się za pracę, realizację planów zawodowych i sama pomagałam, i pomagam rodzicom. Wstyd by mi było wykazać się taką niezaradnością... Aczkolwiek każdy jest inny, ma prawo mieć inne zdanie i inne podejście do swoich rodziców oraz do samego siebie.
Dokladnie. Ja tez mam juz swoje prawie cztery i pol dychy, a od 15 roku zycia pracuje. Jestem wdzieczny rodzicom, ze wychowali mnie na normalnego czlowieka, chronili i otaczali opieka jak tylko potrafili najlepiej. Dla mnie, kiedy juz stanalem na wlasnych nogach, zawsze najwieksza przyjemnoscia byly sytuacje kiedy moglem w jakikolwiek sposob pomoc rodzicom. Przenigdy nie pomyslalem, ze cos mi sie nalezy, bo tak mowia "fora prawne". Szok do kwadratu, a zepsucie dzisiejszych "rozpieszczonych mlodych gniewnych infantylnych bezstersowo wychowanych jedynaczkow" siega zenitu. Na szczescie takich osob jest garstka, a i Sady kieruja sie najczesciej wlasnym doswiadczeniem zyciowym i zawodowym, a nie forami prawnymi
Milka87
"Obowiązek alimentacyjny ciąży na rodzicach wobec dziecka, które nie jest jeszcze w stanie samodzielnie się utrzymać, chyba że dochody z majątku dziecka wystarczają na pokrycie kosztów jego utrzymania i wychowania."
To się zgadza. Jeżeli dziecko jest niezaradne życiowo lub uczy się i w związku z tym nie jest w stanie samo się utrzymać rodzic ma obowiązek prawny i moim zdaniem moralny udzielenia pomocy.
Natomiast poniższy urywek artykułu który przytoczyłaś świadczy że wcale nie trzeba utrzymywać lesera który chce od rodziców ciągnąć kasę.
"W dniu 13 czerwca 2009 r. weszła w życie nowelizacja, która wprowadziła do Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego możliwość uchylenia się od obowiązku alimentacyjnego przez rodziców względem dziecka pełnoletniego, jeżeli są one połączone z nadmiernym dla nich uszczerbkiem lub jeżeli dziecko nie dokłada starań w celu uzyskania możności samodzielnego utrzymania się.
W przypadku dziecka pełnoletniego, rodzice mogą uchylić się od wykonania obowiązku alimentacyjnego względem pełnoletniego dziecka, jeżeli żądanie alimentów jest sprzeczne z zasadami współżycia społecznego."
I coś odnośnie wyciągania kasy na naukę:
"Sytuacja, w której pełnoletnie dziecko poświęca cały swój czas na dalsze swoje kształcenie, uczy się zawodu i nie może podjąć pracy celem swego utrzymania. To dalsze kształcenie nie może jednak przybierać cechy pozorności, dziecko pełnoletnie nie może co roku zmieniać kierunków kształcenia, jak również nie może mieć kłopotów w nauce (powtarzać klasy, lat studiów)."
"Obowiązek alimentacyjny ciąży na rodzicach wobec dziecka, które nie jest jeszcze w stanie samodzielnie się utrzymać, chyba że dochody z majątku dziecka wystarczają na pokrycie kosztów jego utrzymania i wychowania."
To się zgadza. Jeżeli dziecko jest niezaradne życiowo lub uczy się i w związku z tym nie jest w stanie samo się utrzymać rodzic ma obowiązek prawny i moim zdaniem moralny udzielenia pomocy.
Natomiast poniższy urywek artykułu który przytoczyłaś świadczy że wcale nie trzeba utrzymywać lesera który chce od rodziców ciągnąć kasę.
"W dniu 13 czerwca 2009 r. weszła w życie nowelizacja, która wprowadziła do Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego możliwość uchylenia się od obowiązku alimentacyjnego przez rodziców względem dziecka pełnoletniego, jeżeli są one połączone z nadmiernym dla nich uszczerbkiem lub jeżeli dziecko nie dokłada starań w celu uzyskania możności samodzielnego utrzymania się.
W przypadku dziecka pełnoletniego, rodzice mogą uchylić się od wykonania obowiązku alimentacyjnego względem pełnoletniego dziecka, jeżeli żądanie alimentów jest sprzeczne z zasadami współżycia społecznego."
I coś odnośnie wyciągania kasy na naukę:
"Sytuacja, w której pełnoletnie dziecko poświęca cały swój czas na dalsze swoje kształcenie, uczy się zawodu i nie może podjąć pracy celem swego utrzymania. To dalsze kształcenie nie może jednak przybierać cechy pozorności, dziecko pełnoletnie nie może co roku zmieniać kierunków kształcenia, jak również nie może mieć kłopotów w nauce (powtarzać klasy, lat studiów)."
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
ja napisałam jakie jest prawo. Nie popieram i nigdy nie popierałam tak chamskiego ściągania kasy od rodziców. Sama utrzymuję się od 20 rż więc darujcie sobie swoje opinie jeśli są tylko oparte emocjonalną reakcją. Każdy prawnik wam tak powie. Odpowiedziałam na temat opierając się na faktach. Jak wam artykuł z kodeksu przytoczę tez mnie zjedziecie choć mam rację? to czy jest to moralne czy nie tego nie oceniłam i oceniać nie będę.
A dla halewicza s****icza informacja że skompromitowałam się przytaczając akty? Skompromitowałabym się gdyby pisała bzdury niezgodne z prawem.
A dla halewicza s****icza informacja że skompromitowałam się przytaczając akty? Skompromitowałabym się gdyby pisała bzdury niezgodne z prawem.
Jeśli przytoczyłabyś własne akty, to z pewnością byś się skompromitowała - uszy jamnika nie w modzie o_O
Przepis prawa jest generalnie abstrakcyjny - wymaga interpretacji, ugruntowanego orzecznictwa; nie wiesz Panienko o czym piszesz, ba! nie masz zielonego pojęcia o zagadnieniach prawnych dotyczących alimentacji. Swoją wiedzę chyba czerpiesz z SuperExpress`u albo Faktu.
Przepis prawa jest generalnie abstrakcyjny - wymaga interpretacji, ugruntowanego orzecznictwa; nie wiesz Panienko o czym piszesz, ba! nie masz zielonego pojęcia o zagadnieniach prawnych dotyczących alimentacji. Swoją wiedzę chyba czerpiesz z SuperExpress`u albo Faktu.
Całkiem niepotrzebnie reaguje Pani jak "prosta kubanka" . Być może Pani intencje były dobre, ale ubrała je Pani w złe-nietrafione słowa, do tego podpierając się "forum prawnym" z którego wynika coś zupełnie innego, aniżeli Pani wykrzyczała. Teraz z kolei podejmuje Pani walkę z p.Halewiczem, który śmiał Pani przypomnieć, że "...już raz się skompromitowałas". Droga Pani, Halewicz w tej konkretnej sprawie ma rację, mimo, że to się Pani zupełnie nie podoba. Więcej pokory w życiu proponuję, zwłaszcza w materii, co do której nie ma się wielkiej wiedzy, a od innych można "coś skubnąć"