Z mojej wypowiedzi (tej i pozostałych) wynika, że:
a) Chodzę z psem daleko od zabudowań, co napisałem przynajmniej dziesięć razy.
b) Mój pies nigdy nie zostawia "prezentów" przed...
rozwiń
Z mojej wypowiedzi (tej i pozostałych) wynika, że:
a) Chodzę z psem daleko od zabudowań, co napisałem przynajmniej dziesięć razy.
b) Mój pies nigdy nie zostawia "prezentów" przed czyimiś domami, a nawet gdyby mu się przytrafiło, na pewno bym posprzątał, co napisałem przynajmniej trzykrotnie.
c) Miasto zapewnia pojemniki, do których można wyrzucać zebrane odchody - jest to wymóg konieczny, aby można było egzekwować od kogokolwiek obwiązek sprzątania po psie; w przeciwnym wypadku jest to wyłącznie dobra wola opiekunów. I to na gminie spoczywa odpowiedzialność za brak bodajże zwykłych kubłów na śmieci, do których można by w ostateczności wrzucać woreczki z psimi kupami, nie na opiekunach psów. Tam kierujcie Państwo swoje zażalenia. Agresja skierowana na opiekunów psów przyniesie raczej odwrotny skutek. Ponieważ takie osoby jak ja, które wyprowadzają psy na smyczy, daleko na pola, a w razie "wpadki" posprzątają, bo wyznają zasadę zwykłej ludzkiej uprzejmości, mogą się tylko zrazić przez podobne zachowanie.
Co zaś się tyczy obornika, to Miły Panie, jesteśmy na wsi! Sprowadzić się na wieś i narzekać, że pachnie obornikiem, to trzeba by doprawdy mieć nie po kolei w głowie.
PS
Tak się interesująco składa, że głośno lubi się zachowywać właśnie ten pan, który tak straszył w nocy moją żonę. Zakrapiane nocne grille, śmiechy, hałasy - to u niego norma. Sam fakt, że o pierwszej w nocy obserwował ją spacerującą z psem, chyba o czymś świadczy.
zobacz wątek