Widok
BOMI - nie, dziękuję
W BOMI w CH Alfa w Gdańsku wygląda to tak:
1) Mnóstwo przeterminowanych produktów na półkach, począwszy od nabiału przez majonez aż do piwa!
2) Niemiła, wręcz opryskliwa obsługa. Sprzedawczynie zachowują się tak, jak by robiły łaskę, że obsługują klientów.
3) Warzywa i owoce - niemal wszystko niskiej jakości. Banany wyglądają jak by były odrzutami z osiedlowego sklepiku.
4) Pieczywo - marny wybór niezbyt dobrych chlebów i dmuchane bułki które nazajutrz są gumowate.
5) Wózki - nigdy nie myte, wręcz wyglądają jak obrzygane.
5) Permanentne kolejki do kas.
Nie po to godzę się na wysokie marże w delikatesach, żeby szukać daty przydatności na każdym produkcie, denerwować się nieuprzejmą obsługą, po część produktów musieć jeździć gdzie indziej i jeszcze czekać w długiej kolejce do jedynej czynnej kasy.
1) Mnóstwo przeterminowanych produktów na półkach, począwszy od nabiału przez majonez aż do piwa!
2) Niemiła, wręcz opryskliwa obsługa. Sprzedawczynie zachowują się tak, jak by robiły łaskę, że obsługują klientów.
3) Warzywa i owoce - niemal wszystko niskiej jakości. Banany wyglądają jak by były odrzutami z osiedlowego sklepiku.
4) Pieczywo - marny wybór niezbyt dobrych chlebów i dmuchane bułki które nazajutrz są gumowate.
5) Wózki - nigdy nie myte, wręcz wyglądają jak obrzygane.
5) Permanentne kolejki do kas.
Nie po to godzę się na wysokie marże w delikatesach, żeby szukać daty przydatności na każdym produkcie, denerwować się nieuprzejmą obsługą, po część produktów musieć jeździć gdzie indziej i jeszcze czekać w długiej kolejce do jedynej czynnej kasy.
1) nie ma czasu bo wykladanie towaru to priorytet, za malo rak do pracy
2) nikt nie robi łaski tylko jaka placa taka praca
3) za jakosc warzyw odpowiada dostawca nikt na miejscu nie zrywa bananow z drzewa
4) asortyment ustalaja "specjalisci" xD
5) jakby klienci na nie nie rzygali na wozki to nie byly by brudne
6) sam sobie czlowieku usiadz na kase i zobacz czy to takie proste oczywiscie za free bo nikogo nie zatrudnia, ciecie kosztow
pozdrawiam
2) nikt nie robi łaski tylko jaka placa taka praca
3) za jakosc warzyw odpowiada dostawca nikt na miejscu nie zrywa bananow z drzewa
4) asortyment ustalaja "specjalisci" xD
5) jakby klienci na nie nie rzygali na wozki to nie byly by brudne
6) sam sobie czlowieku usiadz na kase i zobacz czy to takie proste oczywiscie za free bo nikogo nie zatrudnia, ciecie kosztow
pozdrawiam
"5) jakby klienci na nie nie rzygali na wozki to nie byly by brudne"
Znaczy że co, jak klient narzyga to też potem taki wózek jeździ bez czyszczenia?
I co to za odpowiedź że takich skarżących się klientów nie chcemy? Przedstawiciele normalnego sklepu wyjaśniliby i przeprosili.
Oj, odpowiedzi najlepiej świadczą tu za marny poziom sklepu.
A z samymi obserwacjami autora tematu niestety muszę się zgodzić, przynajmniej w części bo dotąd na obsługę nie narzekałam a wręcz przeciwnie.
Znaczy że co, jak klient narzyga to też potem taki wózek jeździ bez czyszczenia?
I co to za odpowiedź że takich skarżących się klientów nie chcemy? Przedstawiciele normalnego sklepu wyjaśniliby i przeprosili.
Oj, odpowiedzi najlepiej świadczą tu za marny poziom sklepu.
A z samymi obserwacjami autora tematu niestety muszę się zgodzić, przynajmniej w części bo dotąd na obsługę nie narzekałam a wręcz przeciwnie.
Pracuję w bomi i wiem jak to wszystko wygląda. Kierownictwo (same szczyty nie kierownictwo poszczególnych placówek) samo sobie wykopało dołki a teraz płacze.
1) Debile postawili na unifikację specjaliści różnych działów zmuszeni byli zamawiać towar, który w danym sklepie nie miał popytu - nie raz zdarzało się że z parokilowego bloku sera za 50zł ok 90% szło na straty. To tylko jeden przykład których znalazło by się wiele. Jeśli nie spełniło się wymaganej dostępności obcinali premię.
2) Zatrudnili dodatkową kadrę pracowników w celu ułożenia nowego planu układu towaru w sklepie. Na przerzucenie sklepu do góry nogami był określony czas. Za wykonawstwo odpowiedzialna była przede wszystkim kadra pracująca na kasie. Wybór więc był tylko taki, którą z "priorytetowych" zadań wykonać a którą zaniedbać (rozładować kolejkę czy układać towar na wyścigi). Efekt dla kasjerki właściwie taki sam albo opierdol za niezrobienie półki w terminie albo opierdol za ignorowanie kolejki. Zatrudnić więcej osób by wszystko było zrobione jak należy nie mogą bo "optymalizacja kosztów".
3) zatrudnienie osób do ścigania pracowników za uśmiechy, patrzenie w oczka i wciskanie batoników czy innych pierdół.
4) chybione lokalizacje sklepów - jaki sens mają trzy sklepy tej samej marki w obrębie jednego małego osiedla? Tam gdzie mieszkam mam trzy rasty ok 300metrów od domu albo wprost przeciwnie postawić sklep tam gdzie nie ma właściwie osiedla więc nie ma też takiej przypadkowej klienteli, kogoś komu akurat zachciało się batonika czy zabrakło śmietany, tacy klienci często zostawiają więcej kasy niż początkowo planowali bo coś akurat wpadło w oko....
Myślę, że z powyższych informacji można wywnioskować czemu firma ma problemy finansowe i traci klientów. Ja jako kasjerka i jednocześnie klient zarówno własnego jak i innych sklepów mam szerszy widok na tą sprawę. Rozumiem że pracownik sklepu może być nie w sosie bo szef się wyżywa lub klient czepia się o coś na co nie ma się większego wpływu. Rozumiem kierownika który wisi nad głową i zadaje 10 zadań na sekundę jednemu pracownikowi bo i nad nim ktoś wisi, w końcu odpowiada za wynik finansowy i wizerunek zarządzanej placówki... Z doświadczenia wiem że i obsługa i klient jest różny. Bez względu na wykształcenie, pochodzenie... spotkałam się z klientami którzy traktują kasjera jak integralną część kasy nie człowieka, patrzą na ciebie z góry nie odpowiadają na zwroty grzecznościowe wręcz są opryskliwi i chamscy. Nie jest to regułą tak jak nie jest regułą to że kasjer ma klienta w d*pie, osobiście rzadko spotykam się z niemiłym traktowaniem.
1) Debile postawili na unifikację specjaliści różnych działów zmuszeni byli zamawiać towar, który w danym sklepie nie miał popytu - nie raz zdarzało się że z parokilowego bloku sera za 50zł ok 90% szło na straty. To tylko jeden przykład których znalazło by się wiele. Jeśli nie spełniło się wymaganej dostępności obcinali premię.
2) Zatrudnili dodatkową kadrę pracowników w celu ułożenia nowego planu układu towaru w sklepie. Na przerzucenie sklepu do góry nogami był określony czas. Za wykonawstwo odpowiedzialna była przede wszystkim kadra pracująca na kasie. Wybór więc był tylko taki, którą z "priorytetowych" zadań wykonać a którą zaniedbać (rozładować kolejkę czy układać towar na wyścigi). Efekt dla kasjerki właściwie taki sam albo opierdol za niezrobienie półki w terminie albo opierdol za ignorowanie kolejki. Zatrudnić więcej osób by wszystko było zrobione jak należy nie mogą bo "optymalizacja kosztów".
3) zatrudnienie osób do ścigania pracowników za uśmiechy, patrzenie w oczka i wciskanie batoników czy innych pierdół.
4) chybione lokalizacje sklepów - jaki sens mają trzy sklepy tej samej marki w obrębie jednego małego osiedla? Tam gdzie mieszkam mam trzy rasty ok 300metrów od domu albo wprost przeciwnie postawić sklep tam gdzie nie ma właściwie osiedla więc nie ma też takiej przypadkowej klienteli, kogoś komu akurat zachciało się batonika czy zabrakło śmietany, tacy klienci często zostawiają więcej kasy niż początkowo planowali bo coś akurat wpadło w oko....
Myślę, że z powyższych informacji można wywnioskować czemu firma ma problemy finansowe i traci klientów. Ja jako kasjerka i jednocześnie klient zarówno własnego jak i innych sklepów mam szerszy widok na tą sprawę. Rozumiem że pracownik sklepu może być nie w sosie bo szef się wyżywa lub klient czepia się o coś na co nie ma się większego wpływu. Rozumiem kierownika który wisi nad głową i zadaje 10 zadań na sekundę jednemu pracownikowi bo i nad nim ktoś wisi, w końcu odpowiada za wynik finansowy i wizerunek zarządzanej placówki... Z doświadczenia wiem że i obsługa i klient jest różny. Bez względu na wykształcenie, pochodzenie... spotkałam się z klientami którzy traktują kasjera jak integralną część kasy nie człowieka, patrzą na ciebie z góry nie odpowiadają na zwroty grzecznościowe wręcz są opryskliwi i chamscy. Nie jest to regułą tak jak nie jest regułą to że kasjer ma klienta w d*pie, osobiście rzadko spotykam się z niemiłym traktowaniem.