Zachęceni ciekawym menu, po raz pierwszy przyszliśmy do Miasta Aniołów. Zamówiliśmy przystawkę z krewetek i dwa pieczone ziemniaki. Oprócz nas w restauracji było niewielu gości, po nas już nikt nie przyszedł. Na przystawkę czekaliśmy 30 minut, na ziemniaki kolejne 30 minut. Kelnerka była mało zainteresowana obsługą gości, a podając nam ziemniaki, wylała z talerza sos, który przez ażurowy stół pociekł prosto na moje buty. Wywołało to jedynie komentarz: "Ojej!", a po paru minutach doczekałam się suchych chusteczek do ratowania zalanego majonezowym sosem obuwia. Kto by tam przepraszał... Krewetki były znośne, ziemniaki bardzo przeciętne, obsypane wysuszoną kapustą pekińską, wypełnione odgrzanymi mrożonkami (gumowaty kalafior i marchewka) z wodnistym, mdłym sosem. Tragedia. Zastanawiam się, jak takie lokale się utrzymują, bo chyba nie dzięki stałym klientom? My nie wrócimy tam na pewno i odradzimy wizytę w tej pseudo-restauracji wszystkim znajomym.