Sympatyczny, leciwy, przez bardzo wielu darzony sentymentem bastion kultury. Zasługuje na uznanie za wigor, pomimo podeszłego wieku i nierównej konkurencji. Oczywiście to zasługa załogi z silną wolą przetrwania. Warunki rynkowe, trendy rozrywkowe nie sprzyjają ani reprezentowanej muzie ani starodawnemu, niekorzystnie usytuowanemu, oszczędnie zagospodarowanemu obiektowi. Nazwa Miniatura nie wywodzi się od minimalizmu. Tu już nawet lalki nie są już małe, ani pierwsi widzowie. Tu tworzą kreatywni ludzie z wielkimi sercami i ambicjami. Szukają, eksperymentują, tworzą specyficzną atmosferę. Prezentują spektakle na salach i w plenerze. Poprzez projekty przedsięwzięć kulturalnych pobudzają zainteresowania dzieci i młodzieży, często też uśpione zamiłowania rodziców. Za nieskuteczne propagowanie wydarzeń i form artystycznych, które wpłynęły na naszą wrażliwość - uderzmy się w piersi. Doceńmy rolę, zaangażowanie i poświęcenie tych, którzy tonują pęd i proces robotyzacji. Dzisiaj namówmy do Miniatury, jutro do Teatru Wielkiego, Filharmonii Wiedeńskiej, Opery w Sydney - zapragnie nasze dziecko.