Re: co przystoi kobiecie a co facetowi w podrywie
>Eh, Kłapouchy, czasami mam wrażenie, że jesteśmy bardzo podobni a czasami, że myślimy skrajnie odmiennie. Nie wiem jak to możliwe.
W pełni się z tym zgadzam:)
>Dla mnie...
rozwiń
>Eh, Kłapouchy, czasami mam wrażenie, że jesteśmy bardzo podobni a czasami, że myślimy skrajnie odmiennie. Nie wiem jak to możliwe.
W pełni się z tym zgadzam:)
>Dla mnie jest to niewinna gra słów, dla Ciebie, to gra wstępna do seksu. Dla mnie od flirtu do seksu jest długa droga, dla Ciebie to dwa kroki.
Dwa kroki - 7 milowe, to jest właśnie droga pomiędzy flirtem a seksem.
I zgodzę się, że to gra słów, ale na pewno nie jest niewinną i z pewnością zarezerwowana jest dla ludzi, którzy są gotowi przyjąć jej konsekwencję.
>Definicja sama w sobie jest taka sama, czyli jak zacytowała inka,
Tylko Twoja definicja kończy się na słowach a inki idzie dalej.
Dla Ciebie to niewinna gra słów, a w definicji to forma zalotów, które są podobno synonimem podrywu - i to właśnie różnica, która nas dzieli.
>Rozmowa była o myślach.
Nie, o kokonie chroniącym przed prawdą, zresztą sama dalej odnosisz się do związku a nie myśli. I gdzieś wcześniej pisałaś, że jakby Twój facet coś kręcił na boku, to wolałabyś o tym nie wiedzieć.
>Podejrzewam, że w przypadku mężczyzn to bardzo częste zjawisko.
Nie mogę mówić za innych, ale sam tego nie mam.
W związku nie fantazjuje o seksie z innymi - realnymi osobami.
Nie będąc w związku, raczej myślę, jak doprowadzić do seksu z konkretną fascynująca mnie osobą, niż snuję fantazję o seksie z nią.
>Jak kobieta ma żyć, ze świadomością, że facet w myślach fascynuje się jej koleżanką , żoną, matką czy kimkolwiek innym?
Abstrahując, że u nas kobieta nie może mieć żony, to chyba rozmawiamy o związkach a nie układach kochanków?
Myślę, że chyba łatwiej byłoby komuś zaakceptować, że jego ukochana osoba fascynuje się kimś w wyobraźni, niż urzeczywistnia fascynację w formie słów poprzez flirt?
>Kłapouchy, ja nie jestem małą dziewczynką, która boi się ludzi i tego co powiedzą.
Tego nie wiem, nie znam Cię i nie wiem ile masz lat.
Ja tylko odpowiadam na Twoje słowa.
>ktoś, kto na siłę poszukuje cierpienia, też nie jest zdrowy. To emocjonalny masochista. Trzeba znaleźć złoty środek.
Czym innym jest gotowość do cierpienia, czym innym jego poszukiwanie.
"Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni" - mówił Nietzsche.
Wielu powtarza tą frazę, wręcz czyni z niej swoje życiowe motto... niewielu wie, że jej autor skończył w zakładzie dla obłąkanych;)
Jest zatem i takie rozwiązanie.
Wszelka skrajność jest szkodliwa i droga środka jest najbezpieczniejsza.
Choć czasem lepiej nie iść środkiem a bliżej krawędzi;)
>Mnie interesują Twoje poglądy i zdanie na różne tematy, jak jest z Tobą, nie wiem.
Mnie interesujesz Cała, nie tylko fragment, bo "poglądy i zdanie" oderwane od reszty, zawsze pozostaje niezrozumiane.
>Jesteś zwolennikiem facebooka, blogów, instragamów i innych? Tak powinno się obnażać swoje słabości?
Nie mam FB, pisywałem blogi tematyczne, nie wiem co to instagram...
Z pewnością łatwiej w internecie niż w realnym świecie.
A jeśli ktoś nie umie w internecie, to z pewnością nie umie też w realnym świecie.
>Czyli włożyłeś wysiłek w to, aby nie roztrzaskać mi czaszki? :)) Bardzo się cieszę.
Nie, bo Ciebie lubię.
Gdybym musiał wkładać wysiłek, to bym milczał - to najwyższa forma tolerancji w internecie:d
>nie znasz mnie, owszem, ale masz szanse mnie zrozumieć, bo szczerze odpowiadam na Twoje pytania.
Odpowiadasz na niektóre pytania i to w sposób możliwie bezosobowy.
Często także negując, jeśli Twoje słowa utożsamiam z Tobą.
Czuje się, jakbym układał puzzle rysunkami do spodu;)
>Nie muszą za tym iść żadne czyny, gdyż mówimy głównie o poglądach i przekonaniach, a nie o uczuciach.
Ale słowa bez czynów są puste:p
Podobnie jak czyny bez uczuć:)
Ja mówię o swoich poglądach i przekonaniach - tym co praktykuje, co wynika z moich przemyśleń powstałych ze zdobytych doświadczeń i wiedzy. Mówię zatem o tym kim jestem, jak żyje i czego pragnę.
Twoje poglądy i przekonania są oderwane od kontekstu. Nawet nie wiem, czy są Twoje, czy powtarzasz często występujące w Twoim otoczeniu, znane Ci, lub takie, które uznajesz za sympatyczne - choć sama ich nie stosujesz.
Bez czynów i uczuć sprzedajesz mi suchą teorię.
>Naprawdę nigdy nie spotkałeś człowieka, który oczekiwałby od Ciebie porady, wysłuchania, który traktował Cię jak psychologa?
Tu są trzy opcje.
Porada, wysłuchanie i psycholog.
Psycholog zwykle słucha i próbuje nakierować człowieka, aby sam znalazł dla siebie odpowiedź. Jemu chodzi o to, by człowiek się przystosował.
Wysłuchanie nie zakłada nic więcej - i jest wielu ludzi, którym to starcza, bo oni wcale nie chcą nic zmienić. Oni chcą sobie ulżyć.
Porada sama w sobie powinna zakładać mówienie ku prawdzie zamiast ku zadowoleniu.
Jak ktoś chce tego trzeciego, to mogę mu pomóc. To uczciwa wymiana, jego przeżycia i uczucia, moja wiedza i mądrość.
Wysłuchiwaniem zajmują się barmani i księża - zwykle w taki czy inny sposób pobierając za to opłatę. Podobnie z psychologami. I to jest uczciwe;)
Choć zwykle w obu tych przypadkach wysłuchujący sami później potrzebują wysłuchania.
>Ja spotykam mnóstwo takich osób. Oni nie chcą mnie znać, oni chcą pomóc sobie.
Przyciągasz dziwne osoby:d
Może dlatego dziwnie się później czujesz, gdy ktoś chcę Cię poznać?
zobacz wątek