Dzień dobry pod pachnącą kawkę. Troszeczkę wieje i kropi. Przerwa wskazana.
Osobiście, nie mam żadnego "problemu" z i**otami. Wzbudzają moje zainteresowanie i refleksję nad własnym widzeniem...
rozwiń
Dzień dobry pod pachnącą kawkę. Troszeczkę wieje i kropi. Przerwa wskazana.
Osobiście, nie mam żadnego "problemu" z i**otami. Wzbudzają moje zainteresowanie i refleksję nad własnym widzeniem świata.
Znając życie, zaryzykuję przypuszczenie, że na tym padole znajdą się również i tacy, dla których ... Tuwim, czy Ty Pysieńku, jesteście (?), a co najmniej bywacie "i**otami" ;) Moment ten (i**otyczności) jest jedną z ciekawszych miar naszego stopnia wtajemniczenia i otwartości na poznanie/poznawanie. Zazwyczaj bywa okazją, zarówno dla "i**oty", jak i dla "mądrego" (w danej sytuacji), do nauczenia się czegoś nowego (dla i**oty) i do utwierdzenia się w prawach natury/boskich (dla mądrego, czytaj: mający za sobą ten szczebelek drabiny, tę stację podróży...). Co do mnie, nie zliczę ile dobrego i pożytecznego, zawdzięczam swym własnym, chwilowym stanom "bycia i**otą" :) Wnioski i morały, lekcje życiowe, doświadczenia empiryczne (nie zasłyszane, cudze mądrości (?) lub przenoszone pocztą pantoflową relacje) są skarbami największymi, których nikt odebrać nam nie może.
Starożytna Grecja czy kultura Chin? Co mają wspólnego? Hm? Czy też widzisz je t y l k o "oddzielnie"? Świadczyłoby to przecież o byciu "i**otą".
"Idioci widzą świat jako nagromadzenie, zbiór pojedyńczych i niepowiązanych obiektów, co szczególnie odbija się fatalnie w myśleniu o świecie społecznym. Podstawą w takiej wizji mentalnej jest pojedyńcza jednostka. Z kolei chińskie sukcesy są opóźnionym efektem tradycyjnej świadomości złożoności świata społecznego i, oczywiście, imitacją modelu zachodniego."
"Oczywiście" są to bzdety. Szczyt lenistwa, by nie wykazać się minimalnym wysiłkiem użycia formy najbardziej przyjaznej odbiorcy, który mógłby być zainteresowany treścią komunikatu. g*wno w błyszczącym papierku, bełkot i trywialna metoda manipulacji słowem w bezcelowości zapaćkania przestrzeni, która ma się całkiem dobrze w oczekiwaniu na wypełnienie czymś wartościowym i smakowitym w swej prostocie.
"W życiu społecznym, uwarunkowanym ewolucyjnie, porządek jest odwrotny niż zdaje się wierzyć liberalizm. Ewolucja polegała na rozwoju skutków życia w dużych grupach społecznych, w których charakter interakcji wymusza współpracę, redukując rywalizację i kształtując specyficzne relacje między osobami, a wysposażenie fizyczne i umysłowe osób jest efektem selekcji ewolucyjnej promującej wspólpracę."
Zachęcam, do odważnego wkroczenia na kolejny etap i odkrycia obecnych skutków ewolucji, dotyczących bezpośrednio naszego momentu na osi czasu i historii. Liberalizm ujęty został w określone ramy definicji, a tym samym "oddzielony" ze zbioru ogólnego, na potrzeby zarówno "mądrych", jak i "i**otów". Pańskie subiektywne odczucia na temat tego "w co zdaje się wierzyć liberalizm" i następujące po nich, autorytatywnie zamieszczone wnioski, mogą jedynie wywołać uśmiech na twarzy wszystkich, byłych "i**otów" i konsternację na twarzach prawdziwych "i**otów" w drodze... ku "mądrości" :)
"Jest coś takiego jak przestrzeń społeczna, analogicznie do przestrzeni fizycznej; i tu i tam występują określone relacje, które kształtują tryb życia i wymiany zaangażowanych w nie jednostek i ignorowanie ich świadczy o i**otyzmie."
Tylko "i**ota" może nie rozumieć, że "nic nowego nie ma pod słońcem" (Stary Testament, Księga Koheleta 9)
To jednostki! Selekcjonowane przez naturę w drodze ewolucji, która jest niczym innym, jak doświadczaniem kolejnych etapów "i**otyczności", popełniania błędów w nieustannym podporządkowywaniu sobie ziemi (Stary testament, Księga Rodzaju 28), rozumiejące potrzebę współpracy w obrębie sfery społecznej, która opiera się na "uśrednieniu" "mądrych" i "i**otów" (różnych etapów wtajemniczenia poszczególnych jednostek i ich grup) oraz na kompromisach i m.in. zarządzaniu i monitorowaniu czasem/u eksponowania grupy na kolejny etap ewolucji, bez szkód i chaosu.
Poza sferą społeczną, istnieje sfera indywidualna. "Oddajcie tedy, co jest cesarskiego (sfera społeczna) cesarzowi, a co jest Boskiego (sfera indywidualna) Bogu" (Mateusza 21)
"Ewolucja wytycza zdecydowane ramy poza które jednostki nie mogą wykraczać, bo takie jednostki są przez tę ewolucję i decyzje grupowe eliminowane. Oczywiście są jednostki nadużywające tej powszechnej skłonności do wspólopracy i jeżdżące, jak pokazuje teoria gier, na gapę, ale też wypracowała ewolucja strategie eliminowania i redukowania takowych."
A g*wno! Ewolucja, nie wytycza żadnych granic. Szczególnie jeśli chodzi o jednostkę. Co więcej, z woli Boga!, tam, gdzie są choćby dwie jednostki nie bojące się bycia "i**otami" ("Gdzie dwóch albo trzech gromadzi się w Moje imię, tam jestem pośród nich" Mateusz 18:20) tym więcej dobrego dla jednostki i dla grupy, która za nią podąża.
Jednostki, które Pan ma na myśli (i tutaj zgoda!), eliminowane są, owszem, ale nie przez ewolucję, a przez prawa natury i Boga.
Jednostkom takim, "mądrzy", którzy przeszli wyższe stopnie "i**otyczności", nie stają na drodze, a wręcz przeciwnie, pozwalają im "jechać na gapę"... szybciej i pewniej, wprost do rychłego końca podróży.
"Zosia Samosia to jednak tylko postać z bajek i nie warto jej naśladować."
Zapewniam Pana, że żyjemy otoczeni przez tłumy takich postaci i nie mają one niczego wspólnego z bajkami.
Tuwim..., czy inny któren, w sferze prywatnej mógł sobie pozwolić na bycie "i**otą". W sferze publicznej, trzymał się swej roli, a jego wierszyk o Samosi to majstersztyk.
zobacz wątek