Czemu za każdym razem jak jest mowa o kredytach hipotecznych,
to mówi się prawie zawsze o 30 latach na 100 procent wartości nieruchomości. Skoro kogoś stać na to, żeby bankowi przez 30 lat oddać za dwa mieszkania, to jaki problem przez 15 lat spłacić jedno...
rozwiń
to mówi się prawie zawsze o 30 latach na 100 procent wartości nieruchomości. Skoro kogoś stać na to, żeby bankowi przez 30 lat oddać za dwa mieszkania, to jaki problem przez 15 lat spłacić jedno mieszkanie?
Czemu nikt nie pokaże ciemnemu ludowi, że kupując mieszkanie np, za 200 tys. zł nie trzeba bankowi przez 30 lat oddawać ponad 400 tys? Wkład własny 30-50 tys. zł i krótszy okres kredytu daje już ponad 100 tys zł odsetek mniej.
Kto każe wam wynajmować mieszkania 2-3 pokojowe i płacić 1500 za sam wynajem, zamiast wynająć brzydką kawalerkę za 700 zł w PRLowskim bloku i przez te 3-5 lat odłożyć we dwójkę te 50 tys. Wstyd przed znajomymi z "fejsika"?
Jak dwie osoby pracujące nie były i nie są w stanie przez kilka lat odłożyć tych 30-50 tys. na wkład własny, to znaczy że ich na mieszkanie wyraźnie nie stać. Skoro ich nie stać, to kupują mieszkanie na kredyt za dwukrotnie wyższą cenę? Gdzie tu logika? Na 99 procent zostaną bankrutami, bo w przypadku utraty pracy lub dłuższej choroby przez jedną osobę, leżą i kwiczą, bo albo nie zjedzą, albo raty nie zapłacą.
Kolejna sprawa; najwięcej kredytów mają pracownicy banków i innych korporacji, którym wyprano mózg i wmówiono, że dzięki pracy w firmie X mają nowe życie itp. Owszem zarabiacie dużo, ale jak wasz wiek zbliży się do 35-40 lat, firma bez skrupułów wymieni was na nowszy tańszy model. Gdzie znajdziecie zatrudnienie? Na kasie w markecie lub telemarketingu za grosze. Przecież zespół musi być młody i dynamiczny. Popatrzcie na waszych współpracowników. Ile osób ma więcej niż te 35-40 lat?
zobacz wątek