Widok
Czy można pomylić miłość z innym bliskoznacznym uczuciem?
To męczy mnie już od jakiegoś czasu, stąd też te pytania o związki i seks.
Szekspir w Romeo i Julii napisał:
"Czymże jest nazwa? To, co zwiemy różą,
Pod inną nazwą równie słodko by pachniało."
Tylko czy rzeczywiście? Ale gdybyśmy nie znali róży, a ktoś by nam opowiedział o kwiecie który słodko pachnie, czy moglibyśmy go pomylić z innym?
Może możemy pomylić miłość z zakochaniem, pożądaniem, z przywiązaniem lub satysfakcją z posiadania?
Uczucia w swej naturze są nieopisywalne. Poeci i filozofowie opisują miłość jako stan uniesienia, zakochanie, fascynację czy oczarowanie, opisują to pierwsze stadium, ale czy tym jest miłość?
Kilka razy słyszałem coś takiego, że ktoś żył z kimś ileś tam lat, potem zerwał, zaczął nowy związek i po jakimś czasie oświadcza "teraz dopiero wiem co to miłość" - może zatem część z nas się myli? I mimo nawet kilku związków nigdy nie doświadczyło miłości? Pomyliło ją z czymś innym?
Kojarzy mi się też wiersz "Niepewność" Mickiewicza ("Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?"), Czy nigdy nie mieliście takich wątpliwości?
Szekspir w Romeo i Julii napisał:
"Czymże jest nazwa? To, co zwiemy różą,
Pod inną nazwą równie słodko by pachniało."
Tylko czy rzeczywiście? Ale gdybyśmy nie znali róży, a ktoś by nam opowiedział o kwiecie który słodko pachnie, czy moglibyśmy go pomylić z innym?
Może możemy pomylić miłość z zakochaniem, pożądaniem, z przywiązaniem lub satysfakcją z posiadania?
Uczucia w swej naturze są nieopisywalne. Poeci i filozofowie opisują miłość jako stan uniesienia, zakochanie, fascynację czy oczarowanie, opisują to pierwsze stadium, ale czy tym jest miłość?
Kilka razy słyszałem coś takiego, że ktoś żył z kimś ileś tam lat, potem zerwał, zaczął nowy związek i po jakimś czasie oświadcza "teraz dopiero wiem co to miłość" - może zatem część z nas się myli? I mimo nawet kilku związków nigdy nie doświadczyło miłości? Pomyliło ją z czymś innym?
Kojarzy mi się też wiersz "Niepewność" Mickiewicza ("Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?"), Czy nigdy nie mieliście takich wątpliwości?
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Dodaje pytania, jak zwykle ;)
narazie jedno, bo ide spać:
1. a co z uzależnieniem?
Bo też niektórzy mówią, że są uzależnieni od drugiej osoby, albo mówią, że chcą odejść, bo jest im bardzo źle i wciąż wracają, lub nie odchodzą, tak jakby byli uzależnieni psychicznie od drugiej osoby, albo druga osoba miałaby taki usilnie uzależniający wpływ emocjonalny, np, w rodzinach alkoholików, bitych, albo normalnych związkach również się cos takiego zdarza...
ps. A co Ty Anty, zakochany, czy co? ;P
narazie jedno, bo ide spać:
1. a co z uzależnieniem?
Bo też niektórzy mówią, że są uzależnieni od drugiej osoby, albo mówią, że chcą odejść, bo jest im bardzo źle i wciąż wracają, lub nie odchodzą, tak jakby byli uzależnieni psychicznie od drugiej osoby, albo druga osoba miałaby taki usilnie uzależniający wpływ emocjonalny, np, w rodzinach alkoholików, bitych, albo normalnych związkach również się cos takiego zdarza...
ps. A co Ty Anty, zakochany, czy co? ;P
Nie jestem zakochany:P
I wydaje mi się że to co wymieniłaś to raczej trudno pomylić z miłością. Nawet ta osobą wciągnięta w ten toksyczny związek zdaje sobie chyba sprawę że coś jest nie tak. Może z jakiegoś powodu nie chce/nie może odejść, ale dostrzega ten nieprawidłowy, chory element.
Mi chodziło o coś co od strony fizycznej (także dla otoczenia) wygląda jak miłość. Gdzie tylko kwestia tego co się ma w sercu decyduje.
I o to, czy przez całe życie możemy się mylić, uznając coś co nie jest miłością za miłość.
I wydaje mi się że to co wymieniłaś to raczej trudno pomylić z miłością. Nawet ta osobą wciągnięta w ten toksyczny związek zdaje sobie chyba sprawę że coś jest nie tak. Może z jakiegoś powodu nie chce/nie może odejść, ale dostrzega ten nieprawidłowy, chory element.
Mi chodziło o coś co od strony fizycznej (także dla otoczenia) wygląda jak miłość. Gdzie tylko kwestia tego co się ma w sercu decyduje.
I o to, czy przez całe życie możemy się mylić, uznając coś co nie jest miłością za miłość.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Nie wiem czemu, ale tak mi chodzi po głowie, po przeczytaniu postów w: Czy można pomylić miłośc z innym biskoznacznym uczuciem?
"Panie Boże, lubiłem dżem truskawkowy
I ciemną słodycz kobiecego ciała.
Jak też wódkę mrożoną, śledzie w oliwie,
Zapachy: cynamonu i goździków.
Jakiż więc ze mnie prorok? Skąd by duch
Miał nawiedzać takiego? Tylu innych
Słusznie było wybranych, wiarygodnych.
A mnie kto by uwierzył? Bo widzieli,
Jak rzucam się na jadło, opróżniam szklanice
I łakomie patrzę na szyję kelnerki.
Z defektem i świadomy tego. Pragnący wielkości,
Umiejący ją rozpoznać gdziekolwiek jest,
A jednak niezupełnie jasnego widzenia,
Wiedziałem, co zostaje dla mniejszych, jak ja:
Festyn krótkich nadziei, zgromadzenie pysznych,
Turniej garbusów, literatura."
Według mnie , można pomylić :)
"Panie Boże, lubiłem dżem truskawkowy
I ciemną słodycz kobiecego ciała.
Jak też wódkę mrożoną, śledzie w oliwie,
Zapachy: cynamonu i goździków.
Jakiż więc ze mnie prorok? Skąd by duch
Miał nawiedzać takiego? Tylu innych
Słusznie było wybranych, wiarygodnych.
A mnie kto by uwierzył? Bo widzieli,
Jak rzucam się na jadło, opróżniam szklanice
I łakomie patrzę na szyję kelnerki.
Z defektem i świadomy tego. Pragnący wielkości,
Umiejący ją rozpoznać gdziekolwiek jest,
A jednak niezupełnie jasnego widzenia,
Wiedziałem, co zostaje dla mniejszych, jak ja:
Festyn krótkich nadziei, zgromadzenie pysznych,
Turniej garbusów, literatura."
Według mnie , można pomylić :)
heh, przypomniala mi się moja matura ustna. Temat czymże jest milość? Oczywiście na podstawie literatury. Zdalam na 100% ale komisja nie wiedziala jakie pytania mi zadać po wysluchaniu tego co przygotowalam. Tak pesymistycznie i destrukcyjnie przedstawilam to uczucie że po wszystkim zlapal mnie na korytarzu mój profesor i powiedzial że nigdy nie slyszal jeszcze by ktoś tak spostrzegal to uczucie. Heh. Minely lata ( no bez przesady 5lat:)) minąl mi bunt ale jednak nadal moje podejście do tego tematu sie nie zmienilo. Nie znam drugiego uczucia które tak jak milość potrafi rozwalić komuś życie.
A odpowiadając na pytanie- TAK, niestety tak, można pomylic to uczucie z innym. Mam przyjaciela, spędzamy razem dużo czasu, nigdy mnie nie zawiódl, w zlych chwilach jest przy mnie. Ludzie na okolo nas np sąsiedzi mogliby pomyśleć że jesteśmy parą. Tęsknię za nim, martwię się o niego, pójdę dla niego na największe poświęcenia. Nie wyobrażam sobie życia bez niego.
Mam też narzeczonego za 3 tyg mamy ślub, czuję do niego wszystko to co opisalam powyżej.
Co różni oba te uczucia? Fizyczność, z tym pierwszym nie ma opcji by bylo coś więcej. Nie jestem zazdrosna o jego dziewczyny. Z tym drugim, normalne że jest pociąg seksualny, mamy 3 miesięczne dziecko, jestem o niego zazdrosna.
Gdybym jednak musiala wybrać jednego, tylko jednego który może zostać w moim życiu, a drugi musi zniknąć, wybralabym przyjaciela, nie przyszlego męża.
I takie to glupie wlasnie jest uczucie ta cala milość. Więcej pytań niż odpowiedzi. Nie wiem albo kocham obu o ile to możliwe, albo żadnego. Ale to nie wchodzi w grę.
A odpowiadając na pytanie- TAK, niestety tak, można pomylic to uczucie z innym. Mam przyjaciela, spędzamy razem dużo czasu, nigdy mnie nie zawiódl, w zlych chwilach jest przy mnie. Ludzie na okolo nas np sąsiedzi mogliby pomyśleć że jesteśmy parą. Tęsknię za nim, martwię się o niego, pójdę dla niego na największe poświęcenia. Nie wyobrażam sobie życia bez niego.
Mam też narzeczonego za 3 tyg mamy ślub, czuję do niego wszystko to co opisalam powyżej.
Co różni oba te uczucia? Fizyczność, z tym pierwszym nie ma opcji by bylo coś więcej. Nie jestem zazdrosna o jego dziewczyny. Z tym drugim, normalne że jest pociąg seksualny, mamy 3 miesięczne dziecko, jestem o niego zazdrosna.
Gdybym jednak musiala wybrać jednego, tylko jednego który może zostać w moim życiu, a drugi musi zniknąć, wybralabym przyjaciela, nie przyszlego męża.
I takie to glupie wlasnie jest uczucie ta cala milość. Więcej pytań niż odpowiedzi. Nie wiem albo kocham obu o ile to możliwe, albo żadnego. Ale to nie wchodzi w grę.

Najpierw należałoby zdefiniować pojecie miłości. Bo może właśnie miłość to zakochanie ,pożądanie i przywiązanie do drugiej osoby.
"teraz dopiero wiem co to miłość"
I to pies pogrzebany :D
Zastanawia mnie jednak watek tych dwuletnich związków, może miłość jest na początku…potem zostaje tylko przyjaźń i przywiązanie do drugiej osoby ?
Wychodzi na to, ze będąc w stałym związku powinniśmy się otwierać na nowe znajomości i szukać…tylko czego…miłości ? Bo być może ten związek to jednak nie miłość ?
Ale to jest chore :P
miłość nie daje i nigdy nie dawała szczęścia. Wręcz przeciwnie, zawsze jest niepokojem, polem bitwy, ciągiem bezsennych nocy, podczas których zadajemy sobie mnóstwo pytań, dręczą nas wątpliwości. Na prawdziwą miłość składa się ekstaza i udręka.
Paulo Coelho
"teraz dopiero wiem co to miłość"
I to pies pogrzebany :D
Zastanawia mnie jednak watek tych dwuletnich związków, może miłość jest na początku…potem zostaje tylko przyjaźń i przywiązanie do drugiej osoby ?
Wychodzi na to, ze będąc w stałym związku powinniśmy się otwierać na nowe znajomości i szukać…tylko czego…miłości ? Bo być może ten związek to jednak nie miłość ?
Ale to jest chore :P
miłość nie daje i nigdy nie dawała szczęścia. Wręcz przeciwnie, zawsze jest niepokojem, polem bitwy, ciągiem bezsennych nocy, podczas których zadajemy sobie mnóstwo pytań, dręczą nas wątpliwości. Na prawdziwą miłość składa się ekstaza i udręka.
Paulo Coelho
Ale wy tu ciężkie tematy ostatnio rozkręcacie ;)
Tak więc już biegne wam udzielić odpowiedzi, otóż:
Ten kto wie co to znaczy kochać, sie nie pomyli.
A ten kto nie wie, to może się pomylić.
I właśnie co to jest miłość tak narawde?
Młość, taka kobieta-facet (powiedzmy) to miłość do drugiego człowieka + pożądanie tej osoby.
I tu bym się zastanawiała dlaczego ktoś sie może pomylić, włałsnie pewnie dlateo, że nie zdaje sobie sprawy z tego, że najpierw trzeba kochać, akceptować i kochać prawdziwie, za wszystko, z wadami, zaletami, z tym co lubimy i z tym co nie lubimy, być świadomym w co wchodzimy, wiedząc, że damy rade, że chcemy, że te wady to jak dla nas są "małe wady". Pomimo, że nawed duże, to dla nas "małe". Czyli kochac bezapelacyjnie.
Często ludzie najpierw pragną, porządają, dopiero się budzą dużo później, kiedy to przychodzi rozstanie, że w sumie to nie byla miłość, że to było cos innego. Tylko dlaczego? Chyba dlatego, że zamiast najpierw prawdziwie kochać, to występowały te inne uczucia, typu, zakochanie, "zakręcenie", porzadanie...
Tak więc już biegne wam udzielić odpowiedzi, otóż:
Ten kto wie co to znaczy kochać, sie nie pomyli.
A ten kto nie wie, to może się pomylić.
I właśnie co to jest miłość tak narawde?
Młość, taka kobieta-facet (powiedzmy) to miłość do drugiego człowieka + pożądanie tej osoby.
I tu bym się zastanawiała dlaczego ktoś sie może pomylić, włałsnie pewnie dlateo, że nie zdaje sobie sprawy z tego, że najpierw trzeba kochać, akceptować i kochać prawdziwie, za wszystko, z wadami, zaletami, z tym co lubimy i z tym co nie lubimy, być świadomym w co wchodzimy, wiedząc, że damy rade, że chcemy, że te wady to jak dla nas są "małe wady". Pomimo, że nawed duże, to dla nas "małe". Czyli kochac bezapelacyjnie.
Często ludzie najpierw pragną, porządają, dopiero się budzą dużo później, kiedy to przychodzi rozstanie, że w sumie to nie byla miłość, że to było cos innego. Tylko dlaczego? Chyba dlatego, że zamiast najpierw prawdziwie kochać, to występowały te inne uczucia, typu, zakochanie, "zakręcenie", porzadanie...
Widzisz Nimfo, problem w tym kto wie? I czy ten kto sądzi że wie tak na prawdę wie?
To co nazywamy miłością w dużej mierzy określone jest przez społeczeństwo. Zaczyna się od tego że jako dzieci obserwujemy nasze otoczenie, rodziców, ciotki i wujków, babcie i dziadków... Potem w szkole wtłaczają nam do głowy te wszystkie bzdury z literatury o miłości, że jedno lub drugie odchodzi od drugiego z miłości, albo idzie na wojnę, zabija, dokonuje heroicznych czynów... potem mamy filmy, te wszystkie komedie romantyczny, z tym zdobywaniem bez granic, i filmy akcji gdzie miłość to seks w nagrodę za uratowanie życia...
I mamy to co my czujemy... ale czy to właśnie miłość?
Tak uznajemy, nie ważne co to za uczucie, jak ono wygląda,lubimy kogoś, jesteśmy z tą osobą, przyjaźnimy się, spotykamy, przyzwyczajamy, pożądamy, ale czy to miłość?
To coś niewidocznego, nie ma miary, nikt nie może nas skorygować, powiedzieć "nie, to co czujesz to nie miłość", bo nikt nie wie co tak naprawdę czujemy.
Wszyscy opisują nam pomarańcze, mówią jakiego jest koloru, że na wierzchu ma skórkę, a w środku miąższ, jest słodka i soczysta i może czasem mieć pestki... jemy ją przez całe życie, ale co jeśli tylko mały procent z nas je pomarańcze, a reszta je mandarynkę? Ta wygląda tak samo, też jest słodka i soczysta... jest mniej soczysta i ma mniej intensywna w smaku, jest taką uboższą wersją pomarańczy, ale skąd mamy to wiedzieć?
Mandarynki są popularne i ludzie wybierają je częściej niż pomarańcze bo łatwiej je obrać - może tak samo my wybieramy te wszystkie inne uczucia zamiast miłości i żyjemy w przekonaniu że to jest właśnie miłość?
Akceptacja wad jest też w przyjaźni,tak samo poświęcenie... a pożądanie może wzbudzić sama fizyczność, więc można pożądać przyjaciela który jest w naszym typie.
Może mimo tego co każdy nas odczuwał lub odczuwa nikt z nas tutaj wypowiadających się nigdy nie kochał?
To co nazywamy miłością w dużej mierzy określone jest przez społeczeństwo. Zaczyna się od tego że jako dzieci obserwujemy nasze otoczenie, rodziców, ciotki i wujków, babcie i dziadków... Potem w szkole wtłaczają nam do głowy te wszystkie bzdury z literatury o miłości, że jedno lub drugie odchodzi od drugiego z miłości, albo idzie na wojnę, zabija, dokonuje heroicznych czynów... potem mamy filmy, te wszystkie komedie romantyczny, z tym zdobywaniem bez granic, i filmy akcji gdzie miłość to seks w nagrodę za uratowanie życia...
I mamy to co my czujemy... ale czy to właśnie miłość?
Tak uznajemy, nie ważne co to za uczucie, jak ono wygląda,lubimy kogoś, jesteśmy z tą osobą, przyjaźnimy się, spotykamy, przyzwyczajamy, pożądamy, ale czy to miłość?
To coś niewidocznego, nie ma miary, nikt nie może nas skorygować, powiedzieć "nie, to co czujesz to nie miłość", bo nikt nie wie co tak naprawdę czujemy.
Wszyscy opisują nam pomarańcze, mówią jakiego jest koloru, że na wierzchu ma skórkę, a w środku miąższ, jest słodka i soczysta i może czasem mieć pestki... jemy ją przez całe życie, ale co jeśli tylko mały procent z nas je pomarańcze, a reszta je mandarynkę? Ta wygląda tak samo, też jest słodka i soczysta... jest mniej soczysta i ma mniej intensywna w smaku, jest taką uboższą wersją pomarańczy, ale skąd mamy to wiedzieć?
Mandarynki są popularne i ludzie wybierają je częściej niż pomarańcze bo łatwiej je obrać - może tak samo my wybieramy te wszystkie inne uczucia zamiast miłości i żyjemy w przekonaniu że to jest właśnie miłość?
Akceptacja wad jest też w przyjaźni,tak samo poświęcenie... a pożądanie może wzbudzić sama fizyczność, więc można pożądać przyjaciela który jest w naszym typie.
Może mimo tego co każdy nas odczuwał lub odczuwa nikt z nas tutaj wypowiadających się nigdy nie kochał?
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Pewien natchniony mąż napisał: "Miłość nigdy nie ustaje". Więc możnaby zaryzykować tezę, że jeśli ludzie się rozstali to nie była to miłość.
Że prawdziwie kochać może tylko pies.
- Czy jest pan gotów stać na straży porządku prawnego, odnowionej, demokratycznej Rzeczpospolitej Polskiej?
- Bezapelacyjnie, do samego końca... mojego lub jej...
Ja jednak patrzę na różne odcienie. Może to ja jestem ten, który myli miłość z wyrazami bliskoznacznymi. Nie mam tylko poczucia, że tamto kiedyś to nie była miłość. Na tamtą chwilę była a na tę nie jest.
Dla mnie, pewną miarą jest to, co jesteśmy w stanie poświęcić dla tej domniemanej miłości. I dla jakich wartości poświęcamy to co nazywamy miłością.
Ps. Poza tym, Anty przecież to Ty napisałeś na tym forum, że miłość to pułapka natury.
Ps2. Jako że Zielony lubi myślenie, co mu nawet na forum zarzucają, zadumał się. Skoro ksiądz mówi o seksie, prostytutka o Bogu, to kto mówi o miłości? Wnioski mu się nie spodobały, wiec mimo że mógłby pisać i pisać na ten temat, uznał że powinien się zamknąć.
Że prawdziwie kochać może tylko pies.
- Czy jest pan gotów stać na straży porządku prawnego, odnowionej, demokratycznej Rzeczpospolitej Polskiej?
- Bezapelacyjnie, do samego końca... mojego lub jej...
Ja jednak patrzę na różne odcienie. Może to ja jestem ten, który myli miłość z wyrazami bliskoznacznymi. Nie mam tylko poczucia, że tamto kiedyś to nie była miłość. Na tamtą chwilę była a na tę nie jest.
Dla mnie, pewną miarą jest to, co jesteśmy w stanie poświęcić dla tej domniemanej miłości. I dla jakich wartości poświęcamy to co nazywamy miłością.
Ps. Poza tym, Anty przecież to Ty napisałeś na tym forum, że miłość to pułapka natury.
Ps2. Jako że Zielony lubi myślenie, co mu nawet na forum zarzucają, zadumał się. Skoro ksiądz mówi o seksie, prostytutka o Bogu, to kto mówi o miłości? Wnioski mu się nie spodobały, wiec mimo że mógłby pisać i pisać na ten temat, uznał że powinien się zamknąć.
Zielony, napisałeś "Dla mnie, pewną miarą jest to, co jesteśmy w stanie poświęcić dla tej domniemanej miłości."
To ja znów zacytuje tego De Mello:P
"- "Spełnieniem miłości jest poświecenie, jej miarą brak egoizmu". Wspaniałe stwierdzenie.
Zapytałem ją: - Czy chciałabyś, abym cię kochał kosztem mego szczęścia?
- Tak - odparła.
Jakież to urzekające! Czyż to nie cudowne? Kochałaby mnie kosztem swego szczęścia, a ja kochałbym ją kosztem mego szczęścia. I tak mielibyśmy w konsekwencji dwie nieszczęśliwe istoty. Ale to nieważne, niech żyje miłość."
A w następnym zdaniu piszesz:
"I dla jakich wartości poświęcamy to co nazywamy miłością."
Ale powszechnie uważa się że miłość jest największym dobrem, więc które to wartości uważasz za ważniejsze?
Do mnie jakoś nie przemawia ideologia poświęcenia w miłości.
Tak samo nie rozumiem idei miłości która działa na zasadzie:
"Ja stawiam Tobie wymagania, Ty stawiasz mi i to jest miłość"
A co do mnie i Twoich PSów, to ja jestem poszukującym odpowiedzi, a słowa wyrwane z kontekstu tracą swoje znaczenie;)
To ja znów zacytuje tego De Mello:P
"- "Spełnieniem miłości jest poświecenie, jej miarą brak egoizmu". Wspaniałe stwierdzenie.
Zapytałem ją: - Czy chciałabyś, abym cię kochał kosztem mego szczęścia?
- Tak - odparła.
Jakież to urzekające! Czyż to nie cudowne? Kochałaby mnie kosztem swego szczęścia, a ja kochałbym ją kosztem mego szczęścia. I tak mielibyśmy w konsekwencji dwie nieszczęśliwe istoty. Ale to nieważne, niech żyje miłość."
A w następnym zdaniu piszesz:
"I dla jakich wartości poświęcamy to co nazywamy miłością."
Ale powszechnie uważa się że miłość jest największym dobrem, więc które to wartości uważasz za ważniejsze?
Do mnie jakoś nie przemawia ideologia poświęcenia w miłości.
Tak samo nie rozumiem idei miłości która działa na zasadzie:
"Ja stawiam Tobie wymagania, Ty stawiasz mi i to jest miłość"
A co do mnie i Twoich PSów, to ja jestem poszukującym odpowiedzi, a słowa wyrwane z kontekstu tracą swoje znaczenie;)
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Słowa napisane, czy przez De Mello, Pliniusza, Antego czy przez Zielonego żyją już własnym życiem. Każdy może to zdanie zapamiętać, przeżuć i wypluć - w zupełnie nowym kontekście.
Wytoczyłeś duże argumenty, więc ja odbiję piłeczkę niziutko. Jeśli np umawiam się na randkę tak, żeby nie stracić odcinka mojego ulubionego serialu to czy ta osoba jest naprawdę ważna? Czy warto dla niej wychodzić z domu?
To nie musi być od razu jakieś wielkie cierpienie. Tylko czy chcesz (że posłużę się szlagierem tygodnia) uprać tej osobie skarpety?
Różne mogą być ważniejsze wartości. Przedwczoraj była rocznica wybuchu Powstania. Dla tych kilkudziesięciu tysięcy osób motylki w brzuchu nie były najważniejsze.
Wytoczyłeś duże argumenty, więc ja odbiję piłeczkę niziutko. Jeśli np umawiam się na randkę tak, żeby nie stracić odcinka mojego ulubionego serialu to czy ta osoba jest naprawdę ważna? Czy warto dla niej wychodzić z domu?
To nie musi być od razu jakieś wielkie cierpienie. Tylko czy chcesz (że posłużę się szlagierem tygodnia) uprać tej osobie skarpety?
Różne mogą być ważniejsze wartości. Przedwczoraj była rocznica wybuchu Powstania. Dla tych kilkudziesięciu tysięcy osób motylki w brzuchu nie były najważniejsze.
Może tak zrobić, pod warunkiem że nie narzuca autorowi swojego własnego kontekstu;)
"umawiam się na randkę tak, żeby nie stracić odcinka mojego ulubionego serialu to czy ta osoba jest naprawdę ważna? Czy warto dla niej wychodzić z domu?"
A gdzie w tym poświęcenie?
Jeśli umawiasz się tak by nie stracić odcinka serialu, ale jej ten czas też pasje to nie ma problemu. Upieczesz dwie pieczenie na jednym ogniu.
Jeśli masz do wyboru ją albo serial i wybierasz ją - to też nie jest żadne poświęcenie, bo to kwestia Twojej hierarchii wartości. Film ponad człowiekiem - ja bym wybrał człowieka nawet gdyby to był mało istotny kolega.
O poświęceniu można mówić w sytuacji opisanej przez Nataluś, ma narzeczonego i przyjaciela, obu kocha i nastaje taka sytuacja że musi wybrać. Ale w tym przypadku jak ona sama powiedziała, wybrałaby przyjaciela, o czym to świadczy, że nie kocha swojego narzeczonego?
Czy niezależnie od jej wyboru, jej życie z tą wybraną osobą byłoby szczęśliwe, można by powiedzieć że miłość zatriumfowała, czy czułaby się źle, a osoba którą wybrała byłaby dla niej także symbolem wielkiej straty?
Myślisz że ta znajomość którą wybrała by przetrwała, czy z czasem by osłabła i wygasła?
Ale wtedy gdzie w tym miłość i poświęcenie, czy poświęcenie nie było by końcem obu "miłości"?
A może żadna z nich nie była miłością?
"umawiam się na randkę tak, żeby nie stracić odcinka mojego ulubionego serialu to czy ta osoba jest naprawdę ważna? Czy warto dla niej wychodzić z domu?"
A gdzie w tym poświęcenie?
Jeśli umawiasz się tak by nie stracić odcinka serialu, ale jej ten czas też pasje to nie ma problemu. Upieczesz dwie pieczenie na jednym ogniu.
Jeśli masz do wyboru ją albo serial i wybierasz ją - to też nie jest żadne poświęcenie, bo to kwestia Twojej hierarchii wartości. Film ponad człowiekiem - ja bym wybrał człowieka nawet gdyby to był mało istotny kolega.
O poświęceniu można mówić w sytuacji opisanej przez Nataluś, ma narzeczonego i przyjaciela, obu kocha i nastaje taka sytuacja że musi wybrać. Ale w tym przypadku jak ona sama powiedziała, wybrałaby przyjaciela, o czym to świadczy, że nie kocha swojego narzeczonego?
Czy niezależnie od jej wyboru, jej życie z tą wybraną osobą byłoby szczęśliwe, można by powiedzieć że miłość zatriumfowała, czy czułaby się źle, a osoba którą wybrała byłaby dla niej także symbolem wielkiej straty?
Myślisz że ta znajomość którą wybrała by przetrwała, czy z czasem by osłabła i wygasła?
Ale wtedy gdzie w tym miłość i poświęcenie, czy poświęcenie nie było by końcem obu "miłości"?
A może żadna z nich nie była miłością?
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Ale Zielonemu właśnie o to chodziło, że jeśli dla kogos jest ważniejszy film, czy powstanie od człowieka, to czy to jest miłość?, czy to jest cos wartościowego, taka znajomość. Tak to zrozumiałam przynajmniej. Chodziło o to, czy warto od razu takiej osobie (która wybiera nie czlowieka, tylko film) PRAC TE CHOLERNE SKARPETY (powiedziała nimfa zaznaczając o ton głośniej te niewinne skarpetki;)
Tak sobie tylko tłumaczę, co przez to zrozumiałam, nie to żebym za Zielonego mówiła ;P
Tak sobie tylko tłumaczę, co przez to zrozumiałam, nie to żebym za Zielonego mówiła ;P
To jak dla mnie nie jest kwestia miłości, ale ogólnego postrzegania życia, tego jakimi wartościami się kierujemy w życiu, jakie mamy zasady.
Jak ktoś wybiera coś zamiast kogoś (wchodzimy tu już w temat "mieć czy być") to żadna miłość go nie zmieni.
Jak ktoś wybiera coś zamiast kogoś (wchodzimy tu już w temat "mieć czy być") to żadna miłość go nie zmieni.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Nimfa mnie zrozumiała :).
Właśnie o to chodziło, o zestawienie czegoś małego i powtarzalnego (filmu), wydarzenia epokowego o znaczeniu ponadjednostkowym (powstanie) z miłością (czymkolwiek ona jest).
Film i powstanie to tylko dekoracje. Przykłady, że może być coś ważniejszego od miłości (w przypadku filmu od randki). Jeśli ta miłość (randka) jest odpowiednio wysoko w hierarchii to jest to miłość. To są jakieś tam ekstrema, wydumane. Bo i tak zwykle chodzi o te skarpety.
Wiem, miało być o duchowości, ale jak mamy rozmawiać o duchowym elemencie, skoro jest on niewyrażalny słowami i czynami. Jeśli rzeczywiście duchowości nie da się wyrazić, to każdy szarlatan piszący o niej książki pisze o Niewidzialnym Różowym Jednorożcu.
Co do powszechnego mniemania że miłość jest najważniejsza powiem, że równie powszechny jest slogan: kochać nad życie. Podobno życie też jest najważniejsze :P.
Właśnie o to chodziło, o zestawienie czegoś małego i powtarzalnego (filmu), wydarzenia epokowego o znaczeniu ponadjednostkowym (powstanie) z miłością (czymkolwiek ona jest).
Film i powstanie to tylko dekoracje. Przykłady, że może być coś ważniejszego od miłości (w przypadku filmu od randki). Jeśli ta miłość (randka) jest odpowiednio wysoko w hierarchii to jest to miłość. To są jakieś tam ekstrema, wydumane. Bo i tak zwykle chodzi o te skarpety.
Wiem, miało być o duchowości, ale jak mamy rozmawiać o duchowym elemencie, skoro jest on niewyrażalny słowami i czynami. Jeśli rzeczywiście duchowości nie da się wyrazić, to każdy szarlatan piszący o niej książki pisze o Niewidzialnym Różowym Jednorożcu.
Co do powszechnego mniemania że miłość jest najważniejsza powiem, że równie powszechny jest slogan: kochać nad życie. Podobno życie też jest najważniejsze :P.
Przeczytałem mnóstwo psychologicznych książek o miłości.
Wszędzie króluje schemat miłość jak u Wojciszke (chociaż czasem pod innymi określeniami), intymność, namiętność i zaangażowanie, z czego można wywnioskować że większość związków nie jest miłością:P
Właściwie według samego autora wszystkie te trzy elementy istnieją razem tylko przez chwilę, zatem większość związków opiera się na niepełnym schemacie, czyli nie ma w nich miłości.
Tylko czy nie brakuje w tym jeszcze jakiegoś wyższego duchowego elementu?
Autor jest chyba behawiorystą:P (a to może się trochę kłócić z problemem tego tematu)
Wszędzie króluje schemat miłość jak u Wojciszke (chociaż czasem pod innymi określeniami), intymność, namiętność i zaangażowanie, z czego można wywnioskować że większość związków nie jest miłością:P
Właściwie według samego autora wszystkie te trzy elementy istnieją razem tylko przez chwilę, zatem większość związków opiera się na niepełnym schemacie, czyli nie ma w nich miłości.
Tylko czy nie brakuje w tym jeszcze jakiegoś wyższego duchowego elementu?
Autor jest chyba behawiorystą:P (a to może się trochę kłócić z problemem tego tematu)
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Duchowego - Takiego niewyrażalnego słowami i czynami.
Psychologia behawioralna opiera się na świecie fizycznym, na tym co się da zmierzyć bo jest to widoczne.
"intymność, namiętność i zaangażowanie" to czysto fizyczne działania. Mogą one, w mniejszym lub większym stopniu wystąpić także i w tych bliskoznacznych uczuciach. Według mnie (z czym Wojciszke się nie zgadzał) wszystkie te trzy występują też w zakochaniu - a przynajmniej zakochani mają odczucie ich występowania. Zatem dla nich jest to miłość nawet jeśli to tylko "chemia" która za kilka tygodni zniknie bez śladu.
Chodzi mi też o to czy możliwe jest że większość ludzi na świecie nigdy nie doświadcza miłości, a to co doświadczają to te trzy fizyczne stany w jakiś sposób łączące się ze sobą. Że to tylko część sposobu w jaki natura łączy nas w pary w celu rozpłodu. Nie miłość, a szereg innych uczuć, jak przyjaźń, pożądanie, szacunek, empatia, potrzeba bliskości, opieki i wiele innych czynników, ale nie miłość.
Psychologia behawioralna opiera się na świecie fizycznym, na tym co się da zmierzyć bo jest to widoczne.
"intymność, namiętność i zaangażowanie" to czysto fizyczne działania. Mogą one, w mniejszym lub większym stopniu wystąpić także i w tych bliskoznacznych uczuciach. Według mnie (z czym Wojciszke się nie zgadzał) wszystkie te trzy występują też w zakochaniu - a przynajmniej zakochani mają odczucie ich występowania. Zatem dla nich jest to miłość nawet jeśli to tylko "chemia" która za kilka tygodni zniknie bez śladu.
Chodzi mi też o to czy możliwe jest że większość ludzi na świecie nigdy nie doświadcza miłości, a to co doświadczają to te trzy fizyczne stany w jakiś sposób łączące się ze sobą. Że to tylko część sposobu w jaki natura łączy nas w pary w celu rozpłodu. Nie miłość, a szereg innych uczuć, jak przyjaźń, pożądanie, szacunek, empatia, potrzeba bliskości, opieki i wiele innych czynników, ale nie miłość.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Właśnie nie wiem czym jest, liczyłem na was:P
Nie chodzi o to że to nie jest to wymienione, ale czy miłość to tylko to, czy coś więcej, czy ma jeszcze jakiś indywidualny dla siebie aspekt duchowy. Coś po czym można rozpoznać ją, wśród połączenia tych wymienionych, czyli tej całej reszty.
Może my popełniamy pomyłkę uznając te różne połączenia za miłość? Nie znamy miłości i uznajemy że te rzeczy są miłością. Bierzemy te inne kwiaty i skoro ładnie pachną to mówimy że to róże.
Bo jeśli właśnie to jest miłością, i nie ma niczego ponad to, niczego większego i głębszego, to miłość jest dość uboga.
Nie chodzi o to że to nie jest to wymienione, ale czy miłość to tylko to, czy coś więcej, czy ma jeszcze jakiś indywidualny dla siebie aspekt duchowy. Coś po czym można rozpoznać ją, wśród połączenia tych wymienionych, czyli tej całej reszty.
Może my popełniamy pomyłkę uznając te różne połączenia za miłość? Nie znamy miłości i uznajemy że te rzeczy są miłością. Bierzemy te inne kwiaty i skoro ładnie pachną to mówimy że to róże.
Bo jeśli właśnie to jest miłością, i nie ma niczego ponad to, niczego większego i głębszego, to miłość jest dość uboga.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
A ja sądzę, że każdy z nas przeżywa w życiu kilka prawdziwych miłości i każda jest inna, każda jedyna w swoim rodzaju, każda wyjątkowa. I tak samo każdy z nas przeżywa uniesienia miłosne, czyli zakochanie, które to jest bardziej ulotne i łatwiej się z niego wyleczyć, łatwiej mija. I dobrze, że tak jest bo nudno byłby kochać w życiu tylko jedną osobę (w sensie partnera).
Każda miłość zostawia w nas pewien ślad,pewne doświadczenia, które ubogacają nas, pozwalają tworzyć coraz to bardziej dojrzałe związki. Pozostawiają także wspomnienia (zazwyczaj pamiętamy to co dobre- więc to piękne wspomnienia,do których odwołujemy się przez całe życie) Kayah śpiewała kiedyś: "Moje serce jest jak szafa,w której choć dawno nienoszone wiszą ubrania." Tak jest z naszymi miłościami. Czasem kończą się gorzko, czasem spokojnie i pięknie, czasem z uczuciem niedosytu, ale pięknie jest kochać i być kochanym, czego wszystkim internautom życzę.
Każda miłość zostawia w nas pewien ślad,pewne doświadczenia, które ubogacają nas, pozwalają tworzyć coraz to bardziej dojrzałe związki. Pozostawiają także wspomnienia (zazwyczaj pamiętamy to co dobre- więc to piękne wspomnienia,do których odwołujemy się przez całe życie) Kayah śpiewała kiedyś: "Moje serce jest jak szafa,w której choć dawno nienoszone wiszą ubrania." Tak jest z naszymi miłościami. Czasem kończą się gorzko, czasem spokojnie i pięknie, czasem z uczuciem niedosytu, ale pięknie jest kochać i być kochanym, czego wszystkim internautom życzę.
... ponoć się wie ;p, hmmm swoje trzy grosze wrzucę a co :-) - Anty jak dla mnie zadałeś pytanie retoryczne... jeżeli odnosi się do dwojga ludzi tworzących parę to jak najbardziej... najczęściej z zauroczeniem ( choć tu można dywagować czy nie zaliczyć do miłości - wszak pierwsze stadium miłości to jest ) , pożądaniem ... wyjątkiem jest miłość platoniczna - ponoć... - jak rodzi się powoli to łatwiej o pewnik - gdy z przyjaźni przemienia się z czasem w coś dojrzałego , gdy poznamy się i nie ma masek , gdy zaufamy... natomiast określana jako od pierwszego wejrzenia - tą zazwyczaj ( 99% ) mylimy... a generalnie temat rzeka i ilu ludzi i sytuacji tyle spojrzeń... jak człowiek miał 15 lat to nie było takich problemów - wtedy "kochało" się całym sobą , niewinnie ...
do miłego...
do miłego...
Nie powiem Wam gdzie trafiłem na ten argument, bo temat się skończy:P
Ale już słyszałem o tym że miłość w takim wieku jest czysta (bo nieskażona innymi związkami, doświadczeniem, pieniędzmi, oczekiwaniami), szczersza i prawdziwsza, czy tak jest rzeczywiście?
Może miłość istnieje tylko gdy ma się te 15 lat, a może ten stan to także nie miłość, a coś innego?
Ale już słyszałem o tym że miłość w takim wieku jest czysta (bo nieskażona innymi związkami, doświadczeniem, pieniędzmi, oczekiwaniami), szczersza i prawdziwsza, czy tak jest rzeczywiście?
Może miłość istnieje tylko gdy ma się te 15 lat, a może ten stan to także nie miłość, a coś innego?
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"