Widok
Czy to juz wszystko?
Witam,
mieszkam poza Polska, zyje sie nam tu bardzo dobrze, bez stresow, w dostatku. Od jakiegos czasu jednak wlaczyla sie we mnie mysl o powrocie do kraju. Nie zeby tu bylo zle, czy cos, ale poprostu (nie chcialbym zeby to zabrzmialo jako przechwalki bo naprawde nie o to mi chodzi) ta codzienna bezcelowosc, zycie bez zadnych stresow, zadnych celow juz mnie nudzi... ide do pracy, wracam z pracy, place rachunki, odbieram dzieci, czasem jakies zakupy albo wizyta u (nielicznych) znajomych... nuda. W PL jakos tak skromniej, szybciej, wiecej stresu, ale mimo to mialo sie poczucie ze sie zyje... bylo gdzie wyjsc, Gdansk to duze miasto, tu mieszkam w miasteczku 35000 ludzi. Nie zebym potrzebowal stresu do szczescia ale ta "rozowa"codziennosc tez jest meczaca... Moja zona nie chce wracac, ja tak, czuje sie jaby w zlotej klatce, niby sa pieniadze, fajna praca, dom z (malym) ogrodem, fajne autko itp, ale mimo wszystko klatka... nie jestem tu do konca szczesliwy... Niektorzy mowia mi ze zyje romantycznym wyobrazeniem zycia w polsce jakom ono wcale nie jest. Niestety w PL nigdy nie mieszkalem we wlasnym mieszkaniu, wyjechalem 11 lat temu, nie dlugo po szkole, nie specjalnie wiec do konca wiem jak wyglada to slawetne "zycie"w polsce... kurde, ja tu na prawde nie mam zle, pisze to z pracy (nocka, ale nie ma wiele do roboty) i zdaje sobie sprawe ze taki luz w PL raczej nie bylby mozliwy... pamietam kiedys jak przyjechala ekipa z PL wstawiac nam okna, byli bardzo zdziwieni, ze mozna byc takim wyluzowanym wracajac z pracy (kiedy wyladowywali swoje graty z auta ja wlasnie podjechalem na parking)... ogolnie wiekszosc mowi ze jestem naiwny i nie patrze realnie na PL realia... co o tym myslicie?
ps. sorry za brak polskich znaków!!
mieszkam poza Polska, zyje sie nam tu bardzo dobrze, bez stresow, w dostatku. Od jakiegos czasu jednak wlaczyla sie we mnie mysl o powrocie do kraju. Nie zeby tu bylo zle, czy cos, ale poprostu (nie chcialbym zeby to zabrzmialo jako przechwalki bo naprawde nie o to mi chodzi) ta codzienna bezcelowosc, zycie bez zadnych stresow, zadnych celow juz mnie nudzi... ide do pracy, wracam z pracy, place rachunki, odbieram dzieci, czasem jakies zakupy albo wizyta u (nielicznych) znajomych... nuda. W PL jakos tak skromniej, szybciej, wiecej stresu, ale mimo to mialo sie poczucie ze sie zyje... bylo gdzie wyjsc, Gdansk to duze miasto, tu mieszkam w miasteczku 35000 ludzi. Nie zebym potrzebowal stresu do szczescia ale ta "rozowa"codziennosc tez jest meczaca... Moja zona nie chce wracac, ja tak, czuje sie jaby w zlotej klatce, niby sa pieniadze, fajna praca, dom z (malym) ogrodem, fajne autko itp, ale mimo wszystko klatka... nie jestem tu do konca szczesliwy... Niektorzy mowia mi ze zyje romantycznym wyobrazeniem zycia w polsce jakom ono wcale nie jest. Niestety w PL nigdy nie mieszkalem we wlasnym mieszkaniu, wyjechalem 11 lat temu, nie dlugo po szkole, nie specjalnie wiec do konca wiem jak wyglada to slawetne "zycie"w polsce... kurde, ja tu na prawde nie mam zle, pisze to z pracy (nocka, ale nie ma wiele do roboty) i zdaje sobie sprawe ze taki luz w PL raczej nie bylby mozliwy... pamietam kiedys jak przyjechala ekipa z PL wstawiac nam okna, byli bardzo zdziwieni, ze mozna byc takim wyluzowanym wracajac z pracy (kiedy wyladowywali swoje graty z auta ja wlasnie podjechalem na parking)... ogolnie wiekszosc mowi ze jestem naiwny i nie patrze realnie na PL realia... co o tym myslicie?
ps. sorry za brak polskich znaków!!
No to prawda że w Polsce niewielu stać na taki luksus jakim jest spokój....
Możesz wrócić do Polski i podjąć trud utrzymania rodziny w dużym mieście a wrażeń ci nigdy nie zabraknie
Tylko ile czasu tak wytrzymasz? Rok, dwa, trzy, pięć?
Ile czasu będzie trwało zanim zachorujesz bo teraz jeden pracownik wykonuje pracę dwóch lub trzech?
A może lubisz martwić się czy komornik nie wywali twoich dzieci na bruk bo firma szefa zbankrutowała i zapomniała zapłacić
A pracy dookoła jest pełno tylko że pensja wystarczą na jedzenie, na mieszkanie już niekoniecznie.
Może w Gdańsku jest bujniejdze życie ale ono odpowiednio kosztuje a bilet do teatru to koszt rzędu 1/6 minimalnej miesięcznej pensji
Jeśli tobie i twojej rodzinie mało wrażeń to wracaj śmiało, tu ich będziesz miał opór
Możesz wrócić do Polski i podjąć trud utrzymania rodziny w dużym mieście a wrażeń ci nigdy nie zabraknie
Tylko ile czasu tak wytrzymasz? Rok, dwa, trzy, pięć?
Ile czasu będzie trwało zanim zachorujesz bo teraz jeden pracownik wykonuje pracę dwóch lub trzech?
A może lubisz martwić się czy komornik nie wywali twoich dzieci na bruk bo firma szefa zbankrutowała i zapomniała zapłacić
A pracy dookoła jest pełno tylko że pensja wystarczą na jedzenie, na mieszkanie już niekoniecznie.
Może w Gdańsku jest bujniejdze życie ale ono odpowiednio kosztuje a bilet do teatru to koszt rzędu 1/6 minimalnej miesięcznej pensji
Jeśli tobie i twojej rodzinie mało wrażeń to wracaj śmiało, tu ich będziesz miał opór
Na samo jedzenie domowe wydacie od 500 do 800 PLN na osobę więc tak na styk
A gdzie leki i leczenie, ubrania, benzyna, telefon?
W zeszłym miesiącu wydałam w dwa dni 1000 pln za leczenie pięciu zębów u dziecka w wieku przedszkolnym
potem w następnym tygodniu następne 1000 PLN na okulary dla siebie i dziecka (najtańsze opcje, żadne cuda) 480pln sztuka
A potem 550 w tygodniu na wymianę i serwis hamulców w samochodzie, tańszych aut w serwisie nie ma
W tym tygodniu wydałam 150pln na jedno dwugodzinne wyjście do kina na film 2+2 w tym dwie kawy i dwa lody, bez popcornu i innych napoi W przyszłym tygodniu wydam pewnie z 600 PLN ponadplanowo tytułem podatku od czynności cywilno prawnych, bo jestem bogata i coś kupuję więc płacę podatek od tego że kupiłam :P
A gdzie leki i leczenie, ubrania, benzyna, telefon?
W zeszłym miesiącu wydałam w dwa dni 1000 pln za leczenie pięciu zębów u dziecka w wieku przedszkolnym
potem w następnym tygodniu następne 1000 PLN na okulary dla siebie i dziecka (najtańsze opcje, żadne cuda) 480pln sztuka
A potem 550 w tygodniu na wymianę i serwis hamulców w samochodzie, tańszych aut w serwisie nie ma
W tym tygodniu wydałam 150pln na jedno dwugodzinne wyjście do kina na film 2+2 w tym dwie kawy i dwa lody, bez popcornu i innych napoi W przyszłym tygodniu wydam pewnie z 600 PLN ponadplanowo tytułem podatku od czynności cywilno prawnych, bo jestem bogata i coś kupuję więc płacę podatek od tego że kupiłam :P
Cztery miesiące temu był wątek o niemal identycznej treści i prawie takim samym tytule. Jego autor wybrał sobie nick nomen omen Chemiczny Ali. Niestety na urządzeniu mobilnym którego używam nie wyświetlają się adresy IP więc nie mam możliwości ich porównania. Czy może to być jednak przypadek? Wątpię. Oba wątki to albo zwykła podpucha albo autor bardzo się nudzi w pracy.
"Moja zona nie chce wracac"
I wszystko w temacie.
Ps
Opisujesz wszystko tylko nie sedno sprawy.
Każda łódź idzie zgodnie z własnym kursem, nawet jeśli zmierza do tego samego portu.
Ślizgasz się po temacie stojąc po kostki w wodzie na brzegu lądu, pomijając niewidzialną dla oka głębię oceanu.
Z serca Cię zapytam, patrząc prosto w oczy ... Naprawdę myślisz, że obchodzi mnie jaką podejmiesz decyzję? :)
Żyć pięknie można wszędzie jeśli człowiek pozostaje w zgodzie z samym sobą...
"Wracać" trzeba mieć do czego.
Dla mnie zarzucanie kotwicy w Polsce było stopniowe i nie było "powrotem".
Nie było do czego wracać. Wszystko trzeba (było) budować od nowa i to jest w zgodzie ze mną, z moimi potrzebami i wyborami.
Powodzenia w odkrywaniu siebie.
I wszystko w temacie.
Ps
Opisujesz wszystko tylko nie sedno sprawy.
Każda łódź idzie zgodnie z własnym kursem, nawet jeśli zmierza do tego samego portu.
Ślizgasz się po temacie stojąc po kostki w wodzie na brzegu lądu, pomijając niewidzialną dla oka głębię oceanu.
Z serca Cię zapytam, patrząc prosto w oczy ... Naprawdę myślisz, że obchodzi mnie jaką podejmiesz decyzję? :)
Żyć pięknie można wszędzie jeśli człowiek pozostaje w zgodzie z samym sobą...
"Wracać" trzeba mieć do czego.
Dla mnie zarzucanie kotwicy w Polsce było stopniowe i nie było "powrotem".
Nie było do czego wracać. Wszystko trzeba (było) budować od nowa i to jest w zgodzie ze mną, z moimi potrzebami i wyborami.
Powodzenia w odkrywaniu siebie.
To może mieć wymiar terapeutyczny. Dobrze jest popisać i poczytać samego siebie. W sensie, że nie ma się problemów finansowych.
Domofon.
- Dzień dobry, czy tu mieszka premier Tusk?
- Nie, nie mieszka. A poza tym od dawna nie jest premierem.
- No wiem, wiem. Ale tak miło jest to czasem usłyszeć....
Tyle teraz depresji i samobójstw. Trzeba sobie jakoś radzić.
A jeśli to na poważnie, to odpowiadam. W Polsce są najładniejsze dziewczyny jeśli o Europę chodzi. Nie sugeruję żonatemu czegoś tam, ale po prostu miło się po ulicach chodzi w sezonie wiosenno-letnim. Na rynkach i na wsiach można dostać dobre i zdrowe jedzenie: pstrągi, wędliny, sery, pieczywo, jajka. Mamy piękne lasy, po których można swobodnie spacerować. Są też czyste jeziora.
Jeśli o ekonomię chodzi to nie ma po co tu przyjeżdżać. Rachunki bardzo wysokie, poza tymi za telefon i internet, bo przecież trzeba dać ludziom igrzyska. Paliwo drogie, koszty utrzymania już prawie na poziomie całej Unii. Podatki wysokie. Biedy nie widać tylko dlatego, ze ludzie mają łatwy dostęp do kart kredytowych i debetów w koncie. Jakby im to zabrać, to nastąpiłaby bolesna weryfikacja tego, ile zarabiają i na co mogą sobie pozwolić bez ciągłego zadłużania.
Poza tym ogromnym plusem jest to, że wielu jest tu ludzi o pewnej duchowej głębi. Poprawność polityczna jeszcze nie wszystkim wdrukowała w głowy gotowe kalki i można czasem pogadać na tematy w stylu skąd jesteśmy i dokąd zmierzamy. Ale to się niestety szybko zmienia. Wystarczy porównac poziom kaberetu Dudek ze współczesnymi kabaratami, może nie licząc Mumio.
Ogólnie to na dwoje babka wrózyła. Św. Faustyna i ks. Klimuszko mieli pewne sygnały, że będzie to najlepsze miejsce do mieszkania. Jednak nie jest to bezwarunkowe. Wiele wskazuje mi na to, ze tracimy swoją szansę
https://www.youtube.com/watch?v=RoidjHh1W2w
Domofon.
- Dzień dobry, czy tu mieszka premier Tusk?
- Nie, nie mieszka. A poza tym od dawna nie jest premierem.
- No wiem, wiem. Ale tak miło jest to czasem usłyszeć....
Tyle teraz depresji i samobójstw. Trzeba sobie jakoś radzić.
A jeśli to na poważnie, to odpowiadam. W Polsce są najładniejsze dziewczyny jeśli o Europę chodzi. Nie sugeruję żonatemu czegoś tam, ale po prostu miło się po ulicach chodzi w sezonie wiosenno-letnim. Na rynkach i na wsiach można dostać dobre i zdrowe jedzenie: pstrągi, wędliny, sery, pieczywo, jajka. Mamy piękne lasy, po których można swobodnie spacerować. Są też czyste jeziora.
Jeśli o ekonomię chodzi to nie ma po co tu przyjeżdżać. Rachunki bardzo wysokie, poza tymi za telefon i internet, bo przecież trzeba dać ludziom igrzyska. Paliwo drogie, koszty utrzymania już prawie na poziomie całej Unii. Podatki wysokie. Biedy nie widać tylko dlatego, ze ludzie mają łatwy dostęp do kart kredytowych i debetów w koncie. Jakby im to zabrać, to nastąpiłaby bolesna weryfikacja tego, ile zarabiają i na co mogą sobie pozwolić bez ciągłego zadłużania.
Poza tym ogromnym plusem jest to, że wielu jest tu ludzi o pewnej duchowej głębi. Poprawność polityczna jeszcze nie wszystkim wdrukowała w głowy gotowe kalki i można czasem pogadać na tematy w stylu skąd jesteśmy i dokąd zmierzamy. Ale to się niestety szybko zmienia. Wystarczy porównac poziom kaberetu Dudek ze współczesnymi kabaratami, może nie licząc Mumio.
Ogólnie to na dwoje babka wrózyła. Św. Faustyna i ks. Klimuszko mieli pewne sygnały, że będzie to najlepsze miejsce do mieszkania. Jednak nie jest to bezwarunkowe. Wiele wskazuje mi na to, ze tracimy swoją szansę
https://www.youtube.com/watch?v=RoidjHh1W2w
To jest błąd językowy. A tego typu błędy w terminologii naukowej określa się mianem błędów redundancji, do likwidacji których służy brzytwa Ockhama.
O rynku na Przymorzu mówimy "rynek na Przymorzu". Uogólniamy: " na rynku". Uogólniamy i ukonkretniamy: "rynki azjatyckie", w przeciwieństwie do rynków europejskich.
Podobnie nie musimy mówić godzina 13 lecz wystarczy "pierwsza". Po co ta redundancja, każdy widzi, że nie noc.
O rynku na Przymorzu mówimy "rynek na Przymorzu". Uogólniamy: " na rynku". Uogólniamy i ukonkretniamy: "rynki azjatyckie", w przeciwieństwie do rynków europejskich.
Podobnie nie musimy mówić godzina 13 lecz wystarczy "pierwsza". Po co ta redundancja, każdy widzi, że nie noc.
Lukrecjo,
Parsknąłem śmiechem, gdy przeczytałem, że jestem "kosmiczny". Niestety z ubolewaniem muszę stwierdzić, że wprawdzie nie jestem przyziemny, ale za to wyjątkowo normalny, jeśli popatrzeć na otoczenie, i to nie tylko to forumowe. Rozumiem jednak, że w pewnym otoczeniu nie tylko wyjątkowa normalność ale nawet sama normaność może być czymś nadzwyczajnym.
Parsknąłem śmiechem, gdy przeczytałem, że jestem "kosmiczny". Niestety z ubolewaniem muszę stwierdzić, że wprawdzie nie jestem przyziemny, ale za to wyjątkowo normalny, jeśli popatrzeć na otoczenie, i to nie tylko to forumowe. Rozumiem jednak, że w pewnym otoczeniu nie tylko wyjątkowa normalność ale nawet sama normaność może być czymś nadzwyczajnym.
Gdybym była taką pasztetową ;) za jaką Pan mnie uważa to mogłabym się obruszyć jak P. ... ale umiejscowienie mojej skromnej osobistości "w pewnym otoczeniu" biorę za dobrą monetę na przyszłością (taką z dwiema reszkami).
"wprawdzie nie jestem przyziemny" :)
Odrzućmy tę fałszywą skromność i kokieterię. Jesteś Pan boski i ... powtarzam k o s m i c z n y :)
Ps
Ktoś kto robi komuś "pozbawionemu poczucia humoru" tak dobrze na mięśnie twarzy, musi być kosmiczny
"wprawdzie nie jestem przyziemny" :)
Odrzućmy tę fałszywą skromność i kokieterię. Jesteś Pan boski i ... powtarzam k o s m i c z n y :)
Ps
Ktoś kto robi komuś "pozbawionemu poczucia humoru" tak dobrze na mięśnie twarzy, musi być kosmiczny
Nie osądzam ludzi, o których nic nie wiem lub ledwie co.
Co do współczucia to dziękuję.
To prawda. Nawet nie wiesz jaka to boleść gdy nie można dotrzeć do ludzi z prostymi prawdami, które są strategiczne dla normalnego, zdrowego życia.
Bywa, że poczucie niemocy uderza z siłą. Z pomocą przychodzi pokora i doświadczenie. Pozostaje tylko uśmiechnąć się wewnętrznie i robić swoje, iść własną drogą.
Co do współczucia to dziękuję.
To prawda. Nawet nie wiesz jaka to boleść gdy nie można dotrzeć do ludzi z prostymi prawdami, które są strategiczne dla normalnego, zdrowego życia.
Bywa, że poczucie niemocy uderza z siłą. Z pomocą przychodzi pokora i doświadczenie. Pozostaje tylko uśmiechnąć się wewnętrznie i robić swoje, iść własną drogą.
No zombie, o którem żeśmy już drzewiej pislai, próbuje dotrzeć, ale wczoraj mnie zmartwił. Prowadzący napomknął o dość prawdopodobnym tropie w sprawie Nowej Zelandii, a zombie to zbył i zaczął snuć fantazje o Chińczykach. Kurcze, mnie to się dziwne przypadki zdarzają. Akurat tydzień temu przez chwilę gadałem z ekspertem od Chin i uświadomił mi, że oni prawie nigdy nie wszczynają wojen, a już na pewno nie posuwają się do tak niegodziwych metod jak knucie czy 'false flag'. Rozmowę do porannej kawy w każdym razie polecam. Tym bardziej, ze po to jest Acta 2, żebyśmy już niedugo nie mogli się linkami dzielić. Będziemy sobie karteczki zostawiać pod mostkiem na Orlenie ? ;)
https://www.youtube.com/watch?v=woXhF8rmsJY
https://www.youtube.com/watch?v=woXhF8rmsJY
MtF..
Poratujesz koleżankę i podasz prosty i przyjemny i szybki sposób na DOBRE ciasto do pizzy??
Wiem, że w internecie jest wszystko i wypróbowałam 3stosunkowo łatwe przepisy ale ciasto wychodzi twarde jak deska..
Wybaczcie, że tak przyziemnie i kurodomowo wtrącam się w tych głębokich dyskusjach...
Poratujesz koleżankę i podasz prosty i przyjemny i szybki sposób na DOBRE ciasto do pizzy??
Wiem, że w internecie jest wszystko i wypróbowałam 3stosunkowo łatwe przepisy ale ciasto wychodzi twarde jak deska..
Wybaczcie, że tak przyziemnie i kurodomowo wtrącam się w tych głębokich dyskusjach...
Ciasto na pizzę jest najprostsze na świecie - mąka, woda, drożdże.
Moje protipy:
- mąka - do pizzy, włoska zero albo jakaś inna z dużą zawartością glutenu i drobno zmielona,
- woda - gazowana, może być ciepła, ja najczęściej używam piwa,
- drożdże - biorę 1/3 paczki świeżych na placek.
- produkcja - zaczynić drożdże, jak zaczną się roić zagnieść lekkie ciasto, zostawić do wyrośnięcia, rozciągnąć i od razu piec, bez powtórnego wyrastania.
Moim zdaniem twarde ciasto = zbyt mało glutenu w mące (albo zbyt grubo zmielona mąka), pomoże też bąbelkowana woda, bo co2 z wody dodatkowo spulchni ciasto.
Edit: odrobina soli? ale to dla smaku ciasta, raczej nie pomaga drożdżom.
Edit 2: odrobina oliwy do ciasta też nie jest źle, tak łyżeczka, czyni nawilżenie.
Moje protipy:
- mąka - do pizzy, włoska zero albo jakaś inna z dużą zawartością glutenu i drobno zmielona,
- woda - gazowana, może być ciepła, ja najczęściej używam piwa,
- drożdże - biorę 1/3 paczki świeżych na placek.
- produkcja - zaczynić drożdże, jak zaczną się roić zagnieść lekkie ciasto, zostawić do wyrośnięcia, rozciągnąć i od razu piec, bez powtórnego wyrastania.
Moim zdaniem twarde ciasto = zbyt mało glutenu w mące (albo zbyt grubo zmielona mąka), pomoże też bąbelkowana woda, bo co2 z wody dodatkowo spulchni ciasto.
Edit: odrobina soli? ale to dla smaku ciasta, raczej nie pomaga drożdżom.
Edit 2: odrobina oliwy do ciasta też nie jest źle, tak łyżeczka, czyni nawilżenie.
Ja nie używam drożdży w proszku, nie lubię, nie mam do nich zaufania, są krzywe i w ogóle. Jeżeli drożdże ruszą to nie da się upiec twardego placka, chyba, że go za długo pieczesz. Technika pieczenia pizzy zależna jest od rodzaju źródła ciepła. W piecu chlebowym to 8 minut w 225 stopniach. W piekarniku jak najwyższa temperatura i nie za długo, 12 minut, max 15, potem zacznie Ci się zwęglać ciacho.
Nie przepadam za pizza ale rodzina lubi, więc chciałabym im robić.. po co mam iść wydać 100 w pizzerii włoskiej plus jeszcze napoje, jak mogę taniej w domu zrobić,..i wiem dokładnie wtedy co w niej jest .. sos robię rewelacyjny. Farsz też. Tylko ciasto do kitu.. a może na proszku do pieczenia zrobić?
Ale wg tego co piszesz to ja daje to samo. Poza świeżymi drożdżami.. może zła konsystencję ciasta robie
Ale wg tego co piszesz to ja daje to samo. Poza świeżymi drożdżami.. może zła konsystencję ciasta robie
Drożdże lepiej spulchniają ciasto niż soda. Następna razą zażądaj świeżych w miejsce suszonych i daj znać czy to coś zmienia.
Patent na ciasto do pizzy mają fajny weganie - gotują rozdrobniony kalafior, cedzą, studzą, dodają trochę mąki i skrobi i zagniatają z tego ciasto na spód. Wychodzi dosyć mokre i przez kalafiora nie spieka się na twardo.
Edit: tylko wtedy pizze piecze się dwuetapowo, najpierw sam spód, potem z dodatkiem góry.
Patent na ciasto do pizzy mają fajny weganie - gotują rozdrobniony kalafior, cedzą, studzą, dodają trochę mąki i skrobi i zagniatają z tego ciasto na spód. Wychodzi dosyć mokre i przez kalafiora nie spieka się na twardo.
Edit: tylko wtedy pizze piecze się dwuetapowo, najpierw sam spód, potem z dodatkiem góry.
Na placek biorę 2 szklanki, to jakieś 300-340g. A wody tyle ile zabierze, zależy od wilgotności mąki. Dlatego trzeba dolewać po trochu i ugniatać. W przepisach są podawane różne ilości drożdży, ale: 1) jak się weźmie ich więcej, to wtedy zmieniają trochę smak ciasta na bardziej drożdżowy, dla mnie to akurat nie jest na plus, 2) jak się weźmie mniej to trzeba trochę dłużej poczekać na wyrośnięcie ciasta, bo mniejsza ilość wolniej się namnaża i 3) dużo zależy od temperatury ciasta - w ciepłym cieście szybciej się mnożą, ale te które pracują wolniej, w chłodniejszym, dają smaczniejszy placek.
P.S. Przyjedź na warsztaty, obeżremy się pitcą jak prosiaki xD
P.S. Przyjedź na warsztaty, obeżremy się pitcą jak prosiaki xD
No ale my to już jak Statler i Waldorf. Nie trzeba się w ogóle przejmować
https://www.youtube.com/watch?v=yUpTCcnHr1g
Ech, blokady blokady.
Nie jestem robotem
podpisano: Robot
https://www.youtube.com/watch?v=yUpTCcnHr1g
Ech, blokady blokady.
Nie jestem robotem
podpisano: Robot
Wy tu gadu gadu a ja czuję, że jest ze mną źle.
Stałam około 10stej nad garami, spokojnie popijając kawę i niczego się nie spodziewając gdy nagle... w Trójce Marek Niedźwiedź... ni tej , ni to z tamtej niecki... wydukał tym swoim smętnym tonem "to jeszcze powspominamy.." "cycuś" i poleciał utwór, w czasie którego coś mi pękło na szwach, jakby w mostku. Tak mnie coś ścisnęło i oczy mi mgłą zaszły... a potem puściła w mózgu blokada jednej z szuflad i zawartość pamięci zupełnie się rozsypała ...a zaraz potem ja.
Damn you Niedźwiedziu z niecki ... Sprawdziłam już całą rozpiskę dzisiaj granej muzyki i NIE MA śladu po tej wyskokowej "wspomince".
Do tego ten cały gogle, który niby tak wszystko wie o moich preferencjach ... za cholerę nie potrafi mi pomóc :(
Może schabowy i bigos pozwolą mi się uspokoić :(
TO skandal, żeby nawet radio zagrażało zdrowiu starszej kobiety. :(
Stałam około 10stej nad garami, spokojnie popijając kawę i niczego się nie spodziewając gdy nagle... w Trójce Marek Niedźwiedź... ni tej , ni to z tamtej niecki... wydukał tym swoim smętnym tonem "to jeszcze powspominamy.." "cycuś" i poleciał utwór, w czasie którego coś mi pękło na szwach, jakby w mostku. Tak mnie coś ścisnęło i oczy mi mgłą zaszły... a potem puściła w mózgu blokada jednej z szuflad i zawartość pamięci zupełnie się rozsypała ...a zaraz potem ja.
Damn you Niedźwiedziu z niecki ... Sprawdziłam już całą rozpiskę dzisiaj granej muzyki i NIE MA śladu po tej wyskokowej "wspomince".
Do tego ten cały gogle, który niby tak wszystko wie o moich preferencjach ... za cholerę nie potrafi mi pomóc :(
Może schabowy i bigos pozwolą mi się uspokoić :(
TO skandal, żeby nawet radio zagrażało zdrowiu starszej kobiety. :(
Takie coś dawno temu puścił. Tam są wspominani starzy, korzenni bluesmani. Chodziło to za mną aż się dodzwoniłem do muzycznej poczty, kiedy on akurat urzędował. "To jest takie 8 minut, ale będzie, bo to piękne" - powiedział. Dzisiaj będzie? - zapytałem. Tak - odpowiedział. A potem, po chwili przerwy: znaczy się będzie jutro, ale tak powiedziałem, żeby na antenie wszystko się zgadzało.
To sobie nagrałem. A teraz wszystko na wyciągnięcie ręki.
https://www.youtube.com/watch?v=a2GpEoZrS04
To sobie nagrałem. A teraz wszystko na wyciągnięcie ręki.
https://www.youtube.com/watch?v=a2GpEoZrS04
Autorowi podpowiem, czym się różni sytuacja tam od sytuacji tu, dzięki czemu będzie mógł podjąć odpowiednią decyzję. Mieszkając na Zachodzie, nie ma po prostu ani wiedzy ani kontaktu z mechanizmami tam działającymi, bo się tylko, jako imigrant, ślizga po powierzchni życia i tego typu sygnały do niego nie docierają. Nie dociera więc do niego prawda o fakcie, że ludzie żyjący w tamtym układzie znajdują się w sytuacji żaby gotowanej w garnku na wolnym ogniu, z czego sprawy sobie nie zdają, więc z garnka nie wyskoczą.
Sytuacja w Polsce jest odmienna i procesy tu zachodzące są gwałtowne, bo wskutek transformacji doszło do zderzenia w krótkim okresie czasu czynników demoliberalnych z komunistycznymi i postkomunistycznymi, a do jeszcze z trwałymi w Polsce postawami solidarnościowymi i wolnościowymi. Z tego względu konflikt jest tak radykalny, ale ma też tę zaletę, że dzięki temu szybciej sę wypali i doprowadzi do szybszych zmian.
No i tę różnicę musi każdy reemigrant wziąć pod wuagę.
Sytuacja w Polsce jest odmienna i procesy tu zachodzące są gwałtowne, bo wskutek transformacji doszło do zderzenia w krótkim okresie czasu czynników demoliberalnych z komunistycznymi i postkomunistycznymi, a do jeszcze z trwałymi w Polsce postawami solidarnościowymi i wolnościowymi. Z tego względu konflikt jest tak radykalny, ale ma też tę zaletę, że dzięki temu szybciej sę wypali i doprowadzi do szybszych zmian.
No i tę różnicę musi każdy reemigrant wziąć pod wuagę.
wrącąjąc do tęmatu i problemu
wszedzie pięknie do czasu aź tam bomby nie podłoźą
nie ma miejsca na Ziemi ,gdzieby eskimosi nie bruździli (pomijajac krainy Innuit_ow)
wszędzie jest pięknie ale wszędzie nie ma przydroźnych kapliczek
gdzie serce twoje ,tam dom twoj
wieczny wędrowiec ma w d... gdzie legnie na chwile
wszedzie pięknie do czasu aź tam bomby nie podłoźą
nie ma miejsca na Ziemi ,gdzieby eskimosi nie bruździli (pomijajac krainy Innuit_ow)
wszędzie jest pięknie ale wszędzie nie ma przydroźnych kapliczek
gdzie serce twoje ,tam dom twoj
wieczny wędrowiec ma w d... gdzie legnie na chwile
Aaa, w Holandii żeśta ich namierzyli.
To było tak. Leszek Dokowicz razem z kamerzystą pojechali tam robić film o eutanazji. Przed wejściem do domu "doktora Śmierci" kamerzysta odebrał telefon i dowiedział się, ze jego żona właśnie jedzie karetką do szpitala z silnym krwawieniem i ogromnym ryzykiem poronienia. Ale dziewczyna była w Polsce, więc tylko wsadził rękę do kieszeni, gdzie trzymał różaniec i zaczął go odmawiać.
Po wejściu do doktora Leszek i kamerzysta ze zdumieniem odkryli, ze cały jego dom pełen jest satanistycznych ołtarzyków i okultystycznej symboliki. Zaś doktor dostał dziwnej zasłony na oczy i wysypał się ze wszystkiego. Przyznał się, ze eutanazja to często nie jest żadna eutanazja, tylko zabijanie ludzi bez ich wiedzy i zgody a także mordowanie chorych i upośledzonych noworodków. Do końca wywiadu myślał, że rozmawia z polskim zaściankiem, który przyjechał do oświeconego kraju po nauki. Leszek z kolegą utrzymują, że był to efekt tej właśnie modlitwy różańcowej.
A pani minister, o której jest mowa na początku filmu rozporządzenie o eutanazji podpisała w Wielki Piątek o godzinie 15ej i skomentowała rzecz słowami "Wykonało się". Szybko odeszła z polityki stwierdzając, że swoją życiową misję już wykonała. A niedługo potem została zaszlachtowana nożem przez szaleńca.
Film nie zostawia dużego pola do dyskusji, bo składa się niemal wyłącznie z wypowiedzi samych zainteresowanych sprawą, czyli Holendrów.
https://www.youtube.com/watch?v=SPIWYtHmXms
To było tak. Leszek Dokowicz razem z kamerzystą pojechali tam robić film o eutanazji. Przed wejściem do domu "doktora Śmierci" kamerzysta odebrał telefon i dowiedział się, ze jego żona właśnie jedzie karetką do szpitala z silnym krwawieniem i ogromnym ryzykiem poronienia. Ale dziewczyna była w Polsce, więc tylko wsadził rękę do kieszeni, gdzie trzymał różaniec i zaczął go odmawiać.
Po wejściu do doktora Leszek i kamerzysta ze zdumieniem odkryli, ze cały jego dom pełen jest satanistycznych ołtarzyków i okultystycznej symboliki. Zaś doktor dostał dziwnej zasłony na oczy i wysypał się ze wszystkiego. Przyznał się, ze eutanazja to często nie jest żadna eutanazja, tylko zabijanie ludzi bez ich wiedzy i zgody a także mordowanie chorych i upośledzonych noworodków. Do końca wywiadu myślał, że rozmawia z polskim zaściankiem, który przyjechał do oświeconego kraju po nauki. Leszek z kolegą utrzymują, że był to efekt tej właśnie modlitwy różańcowej.
A pani minister, o której jest mowa na początku filmu rozporządzenie o eutanazji podpisała w Wielki Piątek o godzinie 15ej i skomentowała rzecz słowami "Wykonało się". Szybko odeszła z polityki stwierdzając, że swoją życiową misję już wykonała. A niedługo potem została zaszlachtowana nożem przez szaleńca.
Film nie zostawia dużego pola do dyskusji, bo składa się niemal wyłącznie z wypowiedzi samych zainteresowanych sprawą, czyli Holendrów.
https://www.youtube.com/watch?v=SPIWYtHmXms