Widok

DRAMAT !

Wczoraj wraz z moim ukochanym trafiliśmy do Santorini, ponieważ w Pueblo na Władysława IV nie było już miejsc. Santorini, to gwarne, głośne miejsce, zero intymności, no ale trudno. Wystrój dość tandetny, nie zachwycał. Obsługiwała nas kelnerka o włosach w kolorze blond, z mocno zaakcentowanymi brwiami. Jej podejście i sposób rozmowy pokazywał ,,wszystko mi jedno". Przystawka mojego chłopaka była ok (z grecką kuchnią nie miało to wiele wspólnego, oprócz tzatziki, które faktycznie mają bardzo dobre) zamówił on kotleciki z mięsa mielonego. Ja natomiast zamówiłam paste z fety i papryczek chilli. I zaczął się dramat. Pasta podana na dużym talerzu z łyżką od zupy w środku ! Do tego 2 malutkie gorzkie kromki chleba. Poprosiłam o więcej pieczywa, to Pani doliczyła mi to do rachunku. Wino było ewidentnie rozwodnione z wodą. Ale to nic! Epicentrum moich frustracji, był fakt, że do dania głównego w GRECKIEJ restauracji dostałam buraczki i kapustę kiszoną ! Obsługe nic nie obchodziło nasze niezadowolenie, mieli to gdzieś. 100zł wyrzucone w błoto.
NIGDY nie wrócimy
Moja ocena
obsługa: 1
 
menu: 5
 
jakość potraw: 2
 
klimat i wystrój: 2
 
przystępność cen: 5
 
ocena ogólna: 2
 
2.8

* maksymalna ocena 6

popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 2
Z lekkim opóźnieniem co prawda, ale dowiedziałam się jak podają buraczki w Grecji. Kolega który się tam wychował powiedział mi, że kroją je w talarki, polewają oliwą z oliwek i tak je spożywają.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
hmm a ja się nie zgodzę- zawsze kiedy tam byłam, jedzenie było świeże i baaaardzo pyszne. Nie spotkałam się też z kapustą kiszoną...Z tego co wiem, właściciel jest rodowitym Grekiem i czuwa nad menu.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Kotleciki mielone z jagnięciny, doprawiane miętą - Keftedakia. No faktycznie nie greckie...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
do góry