Karczma z zewnątrz prezentuje się pięknie. Po wejściu jest ciemno i uderza zapach z toalety. Sama toaleta zgroza. Nie ma lub nie można znaleźć światła, także załatwiamy potrzeby w ciemności ,smrodzie , brudzie i do tego strasznym zimnie. Sala w stylu góralskim, ale panuje chaos. Tu komoda w stylu góralskim i obok dopchnięte lodówki na napoje.
Dalej już tylko gorzej. Kelnerka ubrana w jakiś szarobury rozciągnięty okropny sweter, kapcie i czarna spódnica. Ohydna ohyda! Zieje od niej ogromną antypatią i niechęć do klienta. Dla kontrastu przesympatyczny kelner elegancko ubrany, jak z restauracji Polonia przed 20tu laty. O co tu chodzi? To samo z talerzami. Wszystko z innej mańki. Tu drewniane tace, tu jakieś talerzyki jak u babuni. Brak ładu i składu.
W lokalu brudno. Na barze kieliszki i szklanki szare od kurzu. Porozkładane otwarte kartony od soków. Pod barem powciskane papierki. Wykałaczka rażąca w oczy na czarnej podłodze nie ruszona przez obsługę. A co tam przewróciło się – niech leży.
Zamawiam podwójne różowe wino ( 200ml) . Dostaje ciepłe ciemne coś w kieliszku od szampana , który ma pojemność 175ml przy nalaniu do pełna.
Na pytanie czy to oby to wino kelnerka z szyderczym uśmiechem
odpowiada , że tak. Wryyyyyyyyyyyyyyy!!!!! Gdybym była psem bym tą
babę ugryzła! I tylko jedna rzecz w tym całym dnie jest pozytywna.
Zamówione jedzenie było naprawdę smaczne. I to każde z dań. Jedynie
odrobinkę za słone. Gdyby nie ten fakt , nie byłoby o czym pisać .
Knajpa na straty i tyle. Jednak taki potencjał – dobrej
lokalizacji i smacznej kuchni. Płakać się chce.
Nie wiem gdzie są właściciele i czy nie mają oczu. Mogłaby to być
najlepsza karczma na trasie, do której ludzie by się pchali.
Kelnerka jest do wywalenia na bruk od zaraz. Stroje obsługi do zmiany.
Sala do wysprzątania... wiele by wymieniać.
Jednak wszystko to można by zrobić niewielkim kosztem o ile oczywiście
komukolwiek zależy i się chce.