Poraziła mnie obsługa w Douglasie! Dwie długowłose donny w kasie najpierw długo wymieniały spojrzenia, która ma mnie łaskawie obsłużyć. Wreszcie jedna się zniżyła. Zapytałam o bony prezentowe. 'Tak, są.' 'Czy mogę zobaczyć jak wyglądają?' 'Normalnie wyglądają!' 'To znaczy jak?' Okazało się, że donna musi się po nie pofatygować na zaplecze. Poczłapała demonstrując szczyt niechęci. 'TAK wyglądają!' - podsunęła mi z pogardą pod nos. Kupiłam. Odliczyła, nie dając mi do przeliczenia. Włożyła w pakiecik gnąc opakowanie, nie mogąc go zamknąć. Dała mi w garść. Na szczęście trzecia pani - rozgarnięta inaczej - uratowała sytuację, wyrwała mi pakiecik z ręki i zrobiła z niego śliczny prezencik z kokardką. Kompletnie nie rozumiem jawnej niechęci okazanej przez wspomniane długowłose blond donny. Polecam kierownictwu przyjrzenie się! Poczułam się w Waszym sklepie jak śmieć.