Ładne
Pewnie nie należę do tych "obiektywnych" widzów Teatru
Muzycznego, więc ponownie będę sie zachwycała naiwnie, a szczerze. Poza pewną dłużyzną w III akcie (tym znaczącym, acz przeciągniętym...
rozwiń
Pewnie nie należę do tych "obiektywnych" widzów Teatru
Muzycznego, więc ponownie będę sie zachwycała naiwnie, a szczerze. Poza pewną dłużyzną w III akcie (tym znaczącym, acz przeciągniętym niesmacznie w czasie odwołaniem do współczesności) wszystko komponowało się niczym spójne brzmiacy akord. Zadnych dysonansów, żadnego eklektycznego "SZOŁ" w stylu Opentańca, w którym to, gdyby nie "streszczenie" przedstawione w programie, w ogóle nie byłoby wiadomo, w czym rzecz. Wrażenie wizualne i muzyczne, slowem- estetyczne, sztuka ta gwarantuje na najwyższym poziomie. I nie należy tego mylić z amerykańskim rozpasaniem, a raczej europejską wrażliwością twórców. I to jest cenne. Historia Draculi nie jest tym razem odgrzewaną po raz kolejny zupą. A zdawałoby się, że wszystko w tej materii zostalo już powiedziane. Jednak F.Ford-Copola nie mial ostatniego zdania w tej kwiestii...
zobacz wątek