Odpowiadasz na:

Zarażone dziewczyny

Coś działo się w budynku szkolnym, może w łazience, ale za bardzo nie pamiętam. Wiem, że miałem plecak. Widziałem jakby takie klatki filmowe ułożone pionowo, które... rozwiń

Zarażone dziewczyny

Coś działo się w budynku szkolnym, może w łazience, ale za bardzo nie pamiętam. Wiem, że miałem plecak. Widziałem jakby takie klatki filmowe ułożone pionowo, które można było przewijać i oglądać w umyśle. Potem to komuś tłumaczyłem, że miałem już taki sen i każda klatka jest jak ząb. Biegłem korytarzem i znalazłem się na zewnątrz, nie wiadomo gdzie. Była metalowa brama i trzy dziewczyny, jedna ciemnoskóra. Później przed łazienką był zawieszony obraz z tymi dziewczynami, ta po środku miała zakrwawioną dłoń. Zastanawiałem się w tym śnie czy nie opowiedzieć o nich tacie, postanowiłem jednak, że lepiej nie. No więc, jedna z tych dziewczyn pocierała ręką krocze innej dziewczyny potem oblizała rękę. Stwierdziła, że zaraziła się wirusem HIV i pozostałe też chciały być zarażone, więc się "podzieliły". Śmiały się i myślałem, że chcą mnie też zarazić i uciekłem.

Biegłem przez trawniki, przeskoczyłem ulicę, aż znalazłem się przed drzwiami klatki schodowej. One mnie wcale nie goniły, ale przybiegł taki wielki pies, na oko wysoki na dwa metry, ale pewnie trochę niższy. Panowałem nad emocjami i się nie przestraszyłem. Otworzyłem drzwi kodem i wszedłem po schodach. Wszedłem do domu, zupełnie nie poznałem mieszkania. Zdjąłem plecak na środku korytarza. Była szatnia jak w szkole, siostra się przebierała. Mama oznajmiła, że gdzieś wychodzą. Powiedziałem, aby uważały na tamtego strasznego psa, który tam czeka na zewnątrz. Wyszły. Byli Sudo i Slavia. Mieli tam dodatkowy pokój, który przeznaczyli na materiały zbierane na ich stronę wyśmiewającą się z ezoteryki. Leżały tam stosy papierów, a także jakieś ludziki złożone z harmonijkowego kartonu. Sudo i Slavia wyszli i wpuścili do środka tego wielgachnego psa. W tym samym momencie też wyszedłem i zamknęliśmy drzwi. Była tam papuga, która odwróciła uwagę psa, było słychać, że została zjedzona. Chciałem wrócić po plecak, ale wiedziałem, że lepiej tam nie wchodzić, a miałem w tym plecaku kanapki, które pewnie też zeżarł. Potem ten pies dobijał się się do drzwi, ale mu nie otworzyliśmy.

Następnie biegłem między drzewami i znowu spotkałem się z tymi trzema dziewczynami. Pobiegły do tej bramy. Tym razem pobiegłem za nimi. Był tam park. Słoneczny dzień. Dwie z nich przebiegły przez strumyczek. Jedna usiadła na huśtawce zawieszonej na drzewie, a druga to nie wiem. Trzecią zatrzymałem i pytałem o imię. W myśli usłyszałem imię Sylwia, ale pomyślałem, że to ja wymyśliłem to i jeszcze raz się spytałem. Ona tylko się uśmiechała. Robiło się coraz jaśniej. Ona i wszystko dookoła zniknęło, zobaczyłem tyko biel i się obudziłem.

Pamiętam jeszcze inny sen, w którym chodziłem za Japonką, była modelką. Najpierw ją widziałem w gazecie, niby urządziła jakiś konkurs. Od kogoś się dowiedziałem, abym lepiej się z nią nie spotykał, bo przyjdą jacyś bogaci zazdrośni ludzie i mnie zabiją. Potem znalazłem się niedaleko niej. Wiedziałem, że to miało być za lasem. Ktoś jej powiedział, że aby dostać się tam gdzie chce to musi objechać ten budynek trzy razy i coś tam po drodze zrobić. Jechaliśmy więc samochodem, ale tylko raz, bo powiedziałem jej, że przecież to tutaj. Były tam drzwi ukryte za materiałową zasłoną, chyba błękitną. Wyskoczyła z samochodu, także pobiegłem za nią. Trafiliśmy do jakiegoś budynku, taki ni szkolny ni teatr. Biegliśmy po schodach, ledwo nadążałem za nią. Był tam korytarz z podłogą wyłożoną czerwonym materiałem. Krzyknąłem, aby tam nie szła, ponieważ tam już byłem, w którymś koszmarze. Jednak pobiegła i nic złego się nie stało. Miała kupić bilet na coś, chyba jakieś przedstawienie. To ja też chciałem iść z nią. Kosztował trzy grosze. Już sięgałem do kieszeni po pieniądze, gdy ona wyłożyła za mnie kilka japońskich monet i dała mi ten bilet.

Zombie w Sopocie

W okolicy ponoć grasowała grupa zombie, ale gdzieś się wyniosła. Razem z tatą wiedzieliśmy, że przenieśli się do Sopotu. Szliśmy właśnie na przystanek. Mieliśmy pojechać do Sopotu, ponieważ trzeba było powstrzymać zombie przed rozprzestrzenianiem się na inne miasta.

Gdzieś na łące stały ruiny mieszkania. Wszedłem do zarośniętej trawą i chwastami łazienki. Jeden zlew był przykryty roślinnością. Podszedłem do zlewu na przeciwko. Mama coś mówiła, żebym czegoś nie robił. W jednym miejscu rosły gęsto drobne dmuchawce. Poruszałem je butem, aby nasionka upadły na ziemię, miałem wtedy lepsze dojście do tego zlewu. Spojrzałem w lustro i się bardzo zdziwiłem. Wiedziałem, że dopiero co poprzedniego dnia goliłem wąsy, a teraz miałem takie długie i gęste jakbym nie golił się z dwa tygodnie. Poza tym miałem zarost wyżej po bokach nosa. Potem jeździłem rowerem chciałem kupić nowy, ale było potrzebne jakieś przykrycie, a nie znalazłem. Coś tam było jeszcze o naprawie tabletu i wyjeździe do Warszawy.

Miejscem, do którego przybyliśmy władała jakaś wysoka zmora. Była cała niebieska i ubrana w świecące także niebieskie ubranie. Wypuściła na nas trzy węże. Próbowałem je zgniatać nogą, ale nic to nie dało. Uciekliśmy. Wyszliśmy górą z windy. Dwóm z nas udało się dalej przejść ja się zaklinowałem i dłużej mi zajęło wspięcie się. Niestety w tym czasie zaczęły zbierać się tam zombiaki. To była jakaś wielka galeria handlowa. Dalej leżały na półkach podobnych do hamaków dziewczyny. Wiedziałem, że choć ładne to też były zombie. Zombiaki się zbliżyły do mnie. Jakaś pani już mnie złapała. Chciała mi wyżreć mózg. Prosiłem, aby poczekali jeszcze chociaż 5 minut. Chciałem się w tym czasie obudzić. Otworzyłem i zamknąłem oczy. Nic to nie dało, nadal znajdowałem się w koszmarze. Chyba zeskoczyłem, ale jeden z nich zaczął mnie gryźć w głowę. "Zasnąłem" i przeniosło mnie do innej części tego snu. Myślałem, że mogę kontrolować pole elektromagnetyczne czy tam siłowe wokół siebie i zombi mi nic nie zrobią. Widziałem z oddali tą niebieską zmorę. Szedłem teraz wąskim podziemnym korytarzykiem. Przechodziły obok mnie różne osoby, nie wiem czy zombie. Trafiłem do niby serwisu komputerowego i nie wiem czemu się spytałem czy wydają tu tablety, bo to jakaś nagroda za coś miała być. Sprzedawca odpowiedział, że tak. Ktoś obok mnie miał do naprawy lub kupował obudowę z głośnikami. O coś się go zapytałem, tylko uśmiechał się. Przyleciał nóż. Gdy go dotknąłem (był gorący) dostałem wizji z wiadomością od zombiaków. Poruszałem nim w powietrzu za pomocą telekinezy. Jak mi się znudziło pozginałem go i wyrzuciłem do śmietnika.

zobacz wątek
4 lata temu
~neonek

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry