Widok
Dziwne zwyczaje we wspólnocie.
Witam. Mam do Was pytanie. Czy to jest powszechnie praktykowane, ze w małej wspólnocie część osób sobie regularnie "herbatkuje" z zarządcą? Pytam bo zaczyna to być irytujące. Spotykają się za plecami pozostałych osób a na zebraniach nagle wyskakują z jakimiś wspólnymi wcześniejszymi ustaleniamii reszte mają za głąby, które o niczym nie muszą wiedzieć. Czy to jest normalne, ze zarządczyni wpada sobie tak do niektórych w odwiedzinki i siedzi po 3-4 godziny?
ja niewiem czy nasza tak chodzi - do nas nigdy nie przyszła, ale co do jednego z sąsiadów mam wątpliwości czy z nim nie kręci - w sensie sam sie tytułował przedstawicielem wspólnoty a ona mu na to pozwoliła i bezprawnie np. wymieniła domofon bez pytania innych - bo on wymyślił że tak trzeba. a potem ona udawała głupią że nie wie o co chodzi i niewiedziała że my sie nie zgodziliśmy by on nas reprezentował - a w końcu od tego jest żeby pilnować
U nas też cyrk na kółkach. To co "przyjaciele" powiedzą od razu jest robione bez zgody innych. Reszta mieszkańców niczego się doprosić nie może. U nas też z przedstawicielstwem wyjechali i stwierdzili że oni będą rządzić a my to możemy sobie nie przychodzić :D Ale że mała wspólnota to się nie da. Dla mnie to podpada pod jakieś matactwo i mam ochotę to zgłosić gdzieś. Bo to D a nie zarządca.
jak ktoś chce być przedstawicielem musi miec podpis WSZYSTKICH mieszkańców wspólnoty - jak nie ma podpisu a robi coś bez waszej zgody to spokojnie można iść z tym do sądu - takie postępowanie jest karalne - sama mam ochote podać do sądu zarówno pseudo przedstawiciela za nielegalne postępowanie jak i zarządce za potwierdzanie nieprawdy i postępowanie wbrew prawu. - w obydwu przypadkch sprawa wygrana - my narazie postraszylismy zarządce sądem i odpowiedzialnoscią za postępowanie niby przedstawiciela - a jemu oznajmiliśmy że nie ma prawa decydować o czymkolwiek bez naszej zgody - i narazie spokój - niech tylko mi ktoś wyskoczy z czym bez mojej wiedzy to odrazu ide do sądu