miałam problem dziś, bo zaczeła mi ciec benzyna jak tylko wyjęłam rączkę. poszłam do pana za kasą i poprosiłam o pomoc, bo wydawało mi się, że coś się popsuło. Pan (młody blondyn) zakpił sobie ze mnie z szyderczym uśmiechem, który mógł w domyśle wyrażać "przyszła kobita i nie umie samochodu zatankować". zdenerwowałam się i powiedziałam, że albo mi pomoże i zobaczy co się dzieje albo zapłacę mu tyle ile wskazuje licznik czyli 66groszy i pojadę na inną stację. Pan na to, że przyjdzie jak koleżanka wróci bo jest sam. czekam, czekam, zrezygnowałam, zapłaciłam Panu ( który ani dzień dobry, ani dziękuje, ani do widzenia) 66 groszy i pojechałam odrobinę dalej na Orlen. Wkurzył mnie bardzo.