Widok
Festiwal Szekspirowski - Romeo i Julia. Mit
Opinie do spektaklu: Festiwal Szekspirowski - Romeo i Julia. Mit.
Teatr Liepaja, Liepaja, Łotwa „Romeo i Julia. Mit”Reżyseria Galina PoliszukScenografia Martins VilkarsisKostiumy Rūta KuplāRuch sceniczny Kristīne ŠukstuleDźwięk Anrijs Krenbergs i Normunds Kļaviņš (studio filmowe Juria Podnieksa)Reżyser nie burzy rysunku postaci ani samej tragedii szekspirowskiej mimo, że dodaje nowe fragmenty oraz ...
Przejdź do spektaklu.
Teatr Liepaja, Liepaja, Łotwa „Romeo i Julia. Mit”Reżyseria Galina PoliszukScenografia Martins VilkarsisKostiumy Rūta KuplāRuch sceniczny Kristīne ŠukstuleDźwięk Anrijs Krenbergs i Normunds Kļaviņš (studio filmowe Juria Podnieksa)Reżyser nie burzy rysunku postaci ani samej tragedii szekspirowskiej mimo, że dodaje nowe fragmenty oraz ...
Przejdź do spektaklu.
mieszanka kiczu i Szekspira
Fabuła, powiedzmy to szczerze, wszystkim znana. Motywy tego zaś przedstawienia jakby żywcem zaczerpnięte z filmu Luhrmanna: całe 'nowatorskie' uwspółcześnienie a już w szczególności scena basenowa...
Bolączka festiwalowych przedstawiań: brak synchronizacji tłumaczenia i mowy aktorów po raz kolejny powodowała dyskomfort i utrudniała odbiór przedstawienia. Ostatecznie zrezygnowałam z czytania napisów i skupiłam się na grze (jakiej grze, zapytała moja koleżanka po spektaklu...).
Kicz? Owszem, pełną parą. Ostre światło, ostra (w założeniu) muzyka, krew, nagość. Czego tam nie było! Reklamowana wszem i wobec scena w basenie' robiła wrażenie' - podziwiałam wprost aktorów jak mogą mieścić się dwójką w tak niewielkim akwarium i jeszcze wykonywać skomplikowane, pseudo-seksualne ewolucje. Chyba nie o to reżyserce chodziło.
A jednak, mimo tych uwag krytycznych, musze przyznać, że spektakl podobał mi się. Owszem, lubie kicz. Tak, Gorilaz usłyszeni nagle wprawili mnie w dobry nastrój.
Najbardziej przypała mi do gustu gra szczegółem: oddechem, westchnieniem. Spotęgowany oddech rozbrzmiewał w teatrze, Julia i Romeo wpatrywali się w siebie, percepcja zawężała się do spojrzenia. Szkoda, że reżyser nie umiała wykorzystać tych drobnych 'spotęgowanych' momentów i wolała postawić na erotyzm - nie na miłość - obecny pomiędzy bohaterami.
Pamiętacie Trans-Operę Sen Nocy Letniej? Podczas Romea i Juli myślałąm o niej cały czas...
Bolączka festiwalowych przedstawiań: brak synchronizacji tłumaczenia i mowy aktorów po raz kolejny powodowała dyskomfort i utrudniała odbiór przedstawienia. Ostatecznie zrezygnowałam z czytania napisów i skupiłam się na grze (jakiej grze, zapytała moja koleżanka po spektaklu...).
Kicz? Owszem, pełną parą. Ostre światło, ostra (w założeniu) muzyka, krew, nagość. Czego tam nie było! Reklamowana wszem i wobec scena w basenie' robiła wrażenie' - podziwiałam wprost aktorów jak mogą mieścić się dwójką w tak niewielkim akwarium i jeszcze wykonywać skomplikowane, pseudo-seksualne ewolucje. Chyba nie o to reżyserce chodziło.
A jednak, mimo tych uwag krytycznych, musze przyznać, że spektakl podobał mi się. Owszem, lubie kicz. Tak, Gorilaz usłyszeni nagle wprawili mnie w dobry nastrój.
Najbardziej przypała mi do gustu gra szczegółem: oddechem, westchnieniem. Spotęgowany oddech rozbrzmiewał w teatrze, Julia i Romeo wpatrywali się w siebie, percepcja zawężała się do spojrzenia. Szkoda, że reżyser nie umiała wykorzystać tych drobnych 'spotęgowanych' momentów i wolała postawić na erotyzm - nie na miłość - obecny pomiędzy bohaterami.
Pamiętacie Trans-Operę Sen Nocy Letniej? Podczas Romea i Juli myślałąm o niej cały czas...