Odpowiadasz na:

mieszanka kiczu i Szekspira

Fabuła, powiedzmy to szczerze, wszystkim znana. Motywy tego zaś przedstawienia jakby żywcem zaczerpnięte z filmu Luhrmanna: całe 'nowatorskie' uwspółcześnienie a już w szczególności scena... rozwiń

Fabuła, powiedzmy to szczerze, wszystkim znana. Motywy tego zaś przedstawienia jakby żywcem zaczerpnięte z filmu Luhrmanna: całe 'nowatorskie' uwspółcześnienie a już w szczególności scena basenowa...

Bolączka festiwalowych przedstawiań: brak synchronizacji tłumaczenia i mowy aktorów po raz kolejny powodowała dyskomfort i utrudniała odbiór przedstawienia. Ostatecznie zrezygnowałam z czytania napisów i skupiłam się na grze (jakiej grze, zapytała moja koleżanka po spektaklu...).

Kicz? Owszem, pełną parą. Ostre światło, ostra (w założeniu) muzyka, krew, nagość. Czego tam nie było! Reklamowana wszem i wobec scena w basenie' robiła wrażenie' - podziwiałam wprost aktorów jak mogą mieścić się dwójką w tak niewielkim akwarium i jeszcze wykonywać skomplikowane, pseudo-seksualne ewolucje. Chyba nie o to reżyserce chodziło.

A jednak, mimo tych uwag krytycznych, musze przyznać, że spektakl podobał mi się. Owszem, lubie kicz. Tak, Gorilaz usłyszeni nagle wprawili mnie w dobry nastrój.

Najbardziej przypała mi do gustu gra szczegółem: oddechem, westchnieniem. Spotęgowany oddech rozbrzmiewał w teatrze, Julia i Romeo wpatrywali się w siebie, percepcja zawężała się do spojrzenia. Szkoda, że reżyser nie umiała wykorzystać tych drobnych 'spotęgowanych' momentów i wolała postawić na erotyzm - nie na miłość - obecny pomiędzy bohaterami.

Pamiętacie Trans-Operę Sen Nocy Letniej? Podczas Romea i Juli myślałąm o niej cały czas...

zobacz wątek
19 lat temu
~AK

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry