Widok
Puck
Tak przyjeżdżam. Byłem poprzednio tylko raz - w Kwidzynie, na wiosnę nie mogłem bo zimą urodziła mi się śliczna córeczka :)))) i nie byłem w stanie sie przygotować - startuje w rowerowym. Podobało mi się jak startowałem, nigdy w życiu nie byłem tak zmęczony. Po prostu prawie granica wytrzymałości haha. A przeciez kilka dobrych lat trenowałem w jednym z większych klubów Biegi na Orientację !!
gratuluje coreczki i takiej rodziny, co Cie puszcza na takie imprezy. jestem na tyle mlody (duchem bardziej niz cialem), ze jeszcze nie mam problemu z wlasna rodzina. a co do tego rowerowego pierwszego razu, czy moglbys napisac ile udalo ci sie przejechac i jakie byly Twoje ekstremalne osiagi wczesniej, skoro "nigdy nie byles tak zmeczony"? pierwszy raz chce podchodzic w pucku do rowerowego.
H. Kwidzyn
bo to tam startowałem .. jak wspomnialem kiedys ostro trenowałem biegi na orient. Profesjonalnie : klub, zawody, treningi, obozy wyjazdy. Zawsze więc cos tam robie. Był czas gdy przygotowywałem się do Salomona ale nie pojechałem,(rodzina), potem wpadł mi gdzieś jakos Harpagan. Powiedziałem - trzeba spróbować. Z kolegą z którym duzo swego czasu jeździlismy na rowerkach poćwiczyliśmy i startujemy. Na starcie okazało się ze jest jeszcze jeden kumpel _ Remik Nowak ( sukcesy w Salomonie, teraz był 2 w Orle Bieliku) i zaczeliśmy jechać. Pomógł nam stopując tempo, tak to byśmy darli na początku a na końcówkę byśmy pewnie zdechnęli. Po 100 km byłem zadowolony, szło nieźle wciąż nie mielismy koncepcji na 1 pkt, tak jakos odstawał, było cholernie nie po drodze. W końcu stwierdziliśmy że go nie robimy. Potem nie zrobiliśmy jeszcze jednego - przez czarno białą mapę - myśleliśmy że dojedziemy po asfalcie , było mało czasu a Tu się okazuje że to TORY kolejowe !! Następnym razem mapa kolorowa na 100%. A jazda !! Cóż ... 130 km ---jakbym dostal nowych sił, i tak byłoo przez jakieś 40 km, w tym czasie koledzy umierali a ja rewelacja. Fakt - było sporo po asfalcie i betonie ( tak mówią ), ale na 180 km .... Boże ...jakby ktoś mi hamulec założył na koło ... umieram .... i tak już do mety ,,,,,,na szczęści e prostą drogą do miasta asfalt, tylko drogowskazy mijam, miałem nawet drobne zachwiania równowagi. Zrobiłem 213 km, 18 pkt. Byłem bardzo zadowolony - pierwszy raz i tak wysoko - w końcu startowało ponad 200 chopa. Nie mam dobrego roweru - nawet nie mam amortyzatora. Stary osprzęt. I co z tego - liczy się po pierwsze to co w głowie, umieć przełożyć z mapy na teren, potem liczy sie wytrzymałośc, zarówno psychiczna i fizyczna, sprzęt jst na końcu, tu nie ma wyścigów ... oby to się powtórzyło na następnym. Chciałbym o rodzince powiedzieć parę miłych słów ale ...... właśnie chciałem w sobotke jechać na imprezę mbanku i nici z wyjazdu. Ale ...poza tym spoko. A wycieńczenie - hmmm ... skrajne ... mimo że jadłem sporo słodyczy i nie tylko , b. dużo piłem, na mecie padaem z nóg .... ale o to chodzi !!! Pozdrawiam
nie wiem czy masz jakas praktyke na rowerze, wiec podziele sie moim doswiadczeniem i wnioskami.nogi mam zdrowe i moge duzo chodzic. na rowerze jednak dluszcze dystanse robie stopniowo. zeby dojsc do formy, potrzeba co najmniej miesiaca czasu. wiec do rewerowego harpagana musialbys sie przygotowywac od pierwszego dnia wiosny. wydaje mi sie, ze najlepszym rozwiazaniem, jest robic H na rowerze jesienia a wiosna urzadzic sobie jednak spacer.
Nie uważam by ktos musiał się przygotowywac do rowerowego od wiosny. Bez przesady. Jesli ktoś się rusza, biega, chodzi po górach, "coś" tam robi a nie tylko praca, telewizor, żarcie, to na serio - wystarczy 2 miesiące wcześniej zacząć jeżdzić. Ja nigdy gdy sie przygotowuje nie zrobiłem więcej jak 110 km, nie trzeba, to tylko wycieńcza organizm. Maratończyk nigdy nie robi treningu 42 km. Ale warto trenować intensywnie dla wyćwiczenia wytrzymałości i kondycji
200 km
W sobote moi kumple wokół Poznania zrobili ponad 200km, jest taka fajna pętla, trasa rowerowa z oznakowaniem i mapami. Trochę i tak się gubili ale .... jeden jest bardzo mocno wyjeżdżony, nie ma dziewczyny - ma czas na trening haha, drugi ma żonę. Ten co ma żoną podobno nie mógł wejśc po schodach do domu i przespał całą niedzielkę haha. Ale oni to jechali około 14 h, i nigdzie się nie spieszyło do pkt. A harpagan jest inny ....
Zrobilem w sobote ok. 300 z Lodzi do Kielc i z powrotem bocznymi ale jednak w wiekszosci asfaltowymi drogami. Kilka odcinkow specjalnych byla tylko nieoczekiwanym przerywnikiem. Czas przejazdu 17 godzin.
Niestety Harpagan to teren i te cholerne punkty i nie jestem wcale pewny czy bede umial je szybko odszukac.
Niestety Harpagan to teren i te cholerne punkty i nie jestem wcale pewny czy bede umial je szybko odszukac.
Faktem jest ze od czasu do czasu lubie zaszalec. W tym roku to trzeci podobny dystans. Ten byl najtrudniejszy przede wszystkim ze wzgledu na pogode, w poludnie blisko 30C a po poludniu chmury i parowka. Czy bylem zarzniety? Chyba nie jezeli nastepnego dnia przejechalem jeszcze 50.
Mimo wszystko nie bardzo wyobrazam sobie przejechanie 260 km w warunkach Harpagana, a do takiego dystansu przyznaja sie najlepsi.
Mimo wszystko nie bardzo wyobrazam sobie przejechanie 260 km w warunkach Harpagana, a do takiego dystansu przyznaja sie najlepsi.
niezle! :)
Tydzien temu postanowiolem sprawdzic swoje mozliwosci i ruszyłem na Kaszuby... 100 km w 3,5 godziny... co prawda w wieksośc po szosie, ale góralem niezbyt do tego przygotowanym, ez odpoczywania, bez kroopli pici i jedzenia... hmm... Ale czas poczekac na Harpagana, niech on zweryfikuje te dane :)
> Mimo wszystko nie bardzo wyobrazam sobie przejechanie 260 km
> w warunkach Harpagana, a do takiego dystansu przyznaja sie
> najlepsi.
nie demonizuj warunkow harpagana - punkty sa naprawde bardzo proste do znalezienia (to nie zadne InO :), a i asfaltami duzo sie jezdzi
w drzewinie bylo tak,ze na poczatku caly czas w terenie, ale pozniej kilkadziesiat km glownie po asfaltach
Właśne wróciłem z Tatr. Z kumplem chodzilismy troszkę po najtrudniejszych Szlakach m.in. Orla Perć. Sądziłem że się przygotowałem na taki wysiłek ( z plecakami a kazdy to okolice 20 kg). Nie przygotoowałem się ..... na 3 dzień miałem takie zakwasy że szkoda gadać... zwlec sie do kibla pietro niżej nie mogłem. Jak cajmer ..... na pewno nie wytrenowałem tych mięśni co hamują moje ciało i plecak na zejściu,,,, ale po prostu niekiedy nie można się przygotowac odpowiedno z różnych powodów. Na Harpaganie mam zamiar być przygotowanym ..., ale bez przesady ... nie jestem zawodowcem jak pierwsi zdobywcy tego tytułu na H22 w Kwidzynie na rowerach.
stanol, powiem tobie, ze znam ludzi, ktorzy nigdy nie mieli nic wspolnego z chodzeniem w terenie, wyciagnalem ich na harpagana i w 3 przypadkach przeszli 100, a w jednym 60 ("schodze z trasy bo fajki mi sie skonczyly i mam ochote na browara" :)))
co innego chodzenie w gorach, gdzie masz podejscia/zejscia, co innego po plaskim
podstawa na H to wygodne buty i najlepiej jeszcze skarpetki treningowe, i juz sie idzie
ja przed pieszymi tez jezdzilem w teren, gdzie mial sie odbywac H, i robilem sobie 50km marsze, zeby poznac okolice. pozniej cialem najkrotszymi drogami, ktore w duzej mierze znalem
co innego chodzenie w gorach, gdzie masz podejscia/zejscia, co innego po plaskim
podstawa na H to wygodne buty i najlepiej jeszcze skarpetki treningowe, i juz sie idzie
ja przed pieszymi tez jezdzilem w teren, gdzie mial sie odbywac H, i robilem sobie 50km marsze, zeby poznac okolice. pozniej cialem najkrotszymi drogami, ktore w duzej mierze znalem