Niby niby, ale...
Nie bardzo, cover-bandem Genesis w stylu australijczyków jest The Musical Box.
Mają nawet oryginalne stroje, slajdy (do trasy Baranka) i nagrania z koncertów od Petera i spółki.
rozwiń
Nie bardzo, cover-bandem Genesis w stylu australijczyków jest The Musical Box.
Mają nawet oryginalne stroje, slajdy (do trasy Baranka) i nagrania z koncertów od Petera i spółki.
Ray nie odtwarza dawnych kocertów, ale odcina kupony od sławy swoich dawnych kolegów (o ile w ogóle zna Gabriela).
Poza tym wykonania "symfoniczne" (czytaj: 4 smyki) są zagłuszone przez gitary, a zestaw piosenek zazwyczaj się nie zmieniaZ ery progresji pamiętam jedynie Carpet Crawlers, reszta - pop-rock (Mama itp).. A przecież jest w czym wybierać! Wspomnieć chociażby The Fountain of Salmacis, Lamię, czy Cinema Show - takie kawałki niestety nie pojawiają się u Raya...
Za to jest jeden plusik - czasami zagrają Calling All Stations :)
zobacz wątek