Grzybiarze-klatwa ignorancji
                    
                        Moje cztery spotkania z grzybiarzami na prywatnej posesji i ciekawe scenariusze.
- Pani na hipsterkim rowerku wjechała i zaczyna zbierać.  Pytam ja czy nie widzi ze teren prywatny. Znaki...
                        rozwiń                    
                    
                        Moje cztery spotkania z grzybiarzami na prywatnej posesji i ciekawe scenariusze.
- Pani na hipsterkim rowerku wjechała i zaczyna zbierać.  Pytam ja czy nie widzi ze teren prywatny. Znaki wszystko jest. 
Odp> Ja nie wjechałam za znakiem tylko parę metrów dalej. 
Ponad 10 minut wypraszałem obrażoną kobitę z terenu.
- Psiarz grzybiarz. 
Ale ja na spacerze jestem i przy okazji zbieram grzyby sobie. Pan ich nie zbiera bo są i ich szkoda. 
Po  pierwsze psiecko ma być na smyczy, jest pan na prywatnym terenie i nie ma dyskusji. Pies ujada 1 m dystansu mnie dzieli. 
Gość dalej wycina maślaki. Na szczęście sąsiad z drugiej strony podszedł i wyciąga telefon. Grzybiarz szybkim truchtem sie oddalił.
-Grzybiarz ciach ciach.
Słyszę jak sójki  w lesie sie drą. Czyli coś jest na rzeczy. Pewnie lis albo psiecko goni sarnę jak zwykle.
Grzybiarz walczy/przecina z siatką lesną. 
-Panie wchodzisz na teren  prywatny znak jest ,niszczysz siatkę. Był zaskoczony i szybciutko  uciekł. Zostawił kozik z okładzinami z jeleniego rogu. 
-Pani od ogrodzeń.
Wjechała i zaparkowała pod znakiem \\Teren prywatny\\ I pcha sie  do zagajnika. 
Nosz qurde. Standartowe pytanie co tu robi i czy nie dowidzi. 
Odp> Niech pan postawi płot, a poza tym las jest dla wszstkich.
Wygarnąłem wiązankę o głupocie.
Odjechała
Weekend juz jutro. Bedzie ciekawie. Chyba będę nagrywał bo to co sie dzieje jest nie do uwierzenia.....
                    
                    zobacz wątek