Widok
Też miałam taki problem..imprezy zaczynały się koło 18-19 i trwały to 13-14 dnia następnego i tak 5-6 dni w tyg.! Proszenie nic nie dawało, a łupanie i krzyki były nie do zniesienia :/ do tego stali pod drzwiami (mieszkaliśmy na przeciwko siebie)palili, krzyczeli, coś się szarpali...podziałała tylko rozmowa z właścicielem - po miesiącu musieli się wyprowadzić.
jestem tym wynajmującym i to od 4 lat. O tym , że była Policja dowiedziałam się po czasie . Proponowałam sąsiadom mój numer telefonu i zaznaczyła , że przyjadę w każdym momencie jak zgłoszą problem z lokatorami ku mojemu zdziwieniu nie wzięli go. Jako wynajmująca mieszkanie nie przebywam w wynajętym mieszkaniu i jeśli sąsiedzi nie o tym fakcie nie powiadomią to nie masz szans na jakąkolwiek interwencje. Tez mi zależy by w mieszkaniu była względna cisza , ale muszę mieć wiedzę i szanse by zająć stanowisko.
Zgłoszenie takiego faktu na uczelnie może poskutkować wywaleniem z uczelni.
Dajcie szansę właścicielom mieszkania i powiadomcie ich o takich zdarzeniach , nie wszyscy przejdą obok tego obojętnie
Zgłoszenie takiego faktu na uczelnie może poskutkować wywaleniem z uczelni.
Dajcie szansę właścicielom mieszkania i powiadomcie ich o takich zdarzeniach , nie wszyscy przejdą obok tego obojętnie
Ja?
Ja się już wyimprezowałem w akademiku swego czasu. Skończyłem jakieś 5 lat temu studia i mam w miarę dobrą pracę i nie mam czasu już na takie atrakcje, a szkoda:)
Ale nie stałem się moherem i nie przeszkadza mi mała imprezka raz na jakiś czas. Mieszkam w mieście i nie narzekam na hałasujące:
- samochody, autobusy i tramwaje
- karetki pogotowia
- samoloty
- dzieci sąsiadów
- roboty budowlane nieopodal
- bzykających się sąsiadów
- imprezki studenckie
- inne nie wymienione powyżej
Wot, taki ze mnie sąsiad idealny :)
Ja się już wyimprezowałem w akademiku swego czasu. Skończyłem jakieś 5 lat temu studia i mam w miarę dobrą pracę i nie mam czasu już na takie atrakcje, a szkoda:)
Ale nie stałem się moherem i nie przeszkadza mi mała imprezka raz na jakiś czas. Mieszkam w mieście i nie narzekam na hałasujące:
- samochody, autobusy i tramwaje
- karetki pogotowia
- samoloty
- dzieci sąsiadów
- roboty budowlane nieopodal
- bzykających się sąsiadów
- imprezki studenckie
- inne nie wymienione powyżej
Wot, taki ze mnie sąsiad idealny :)
prawo jasno mówi: zarówno w dzień jak i w nocy obowiązuje cisza
ludzie pracują na nocne zmiany i w dzień śpią, są małe dzieci które śpią w dzień, osoby starsze czy niepełnosprawne. Tym bardziej nie wolno wieczorami i w nocy.
Zarówno za hałasy dzienne jak i nocne prawo przewiduje za każdym razem 500zł mandatu oraz groźba eksmisji.
Teraz rozumiesz mądralo?
ludzie pracują na nocne zmiany i w dzień śpią, są małe dzieci które śpią w dzień, osoby starsze czy niepełnosprawne. Tym bardziej nie wolno wieczorami i w nocy.
Zarówno za hałasy dzienne jak i nocne prawo przewiduje za każdym razem 500zł mandatu oraz groźba eksmisji.
Teraz rozumiesz mądralo?
Remontowac mozna - każdy czasem musi.
Ale godziny głośnych prac i remontów określa zwykle regulamin wspólnoty/społdzielni i np niedziela i sobotnie popoludnia maja byc bezremontowe.
Więc jeśli sąsiad zacznie kuć i wiercić w sobotę popołudniu lub w niedzielę albo w dzień powszedni o 21 to się wkurzę.
Ale godziny głośnych prac i remontów określa zwykle regulamin wspólnoty/społdzielni i np niedziela i sobotnie popoludnia maja byc bezremontowe.
Więc jeśli sąsiad zacznie kuć i wiercić w sobotę popołudniu lub w niedzielę albo w dzień powszedni o 21 to się wkurzę.
mialem ten sam problem. wzywanie policji nic nie dalo, bo studecni zrzucali sie na mandat i imreza trwala dalej.Z pomoce przyszedl mi dzielnicowy,ktory pouczyl mnie,ze moze skierowac wniosek dalej czyli do sadu grodzkiego, ale ja musze zeznac jako siwadek. Zgodzilem sie.
Na rozprawie opislaem wplyw halasu na zycie mojej rodziny. Studencji dostali niezla grzywne i od tego czasu jest spokj.
Na rozprawie opislaem wplyw halasu na zycie mojej rodziny. Studencji dostali niezla grzywne i od tego czasu jest spokj.
witam,
jestem w tej samej sytuacji. Uciazliwi sasiedzi zlozyli doniesienie na policje ze byly niezasadne wezwania. Teraz czeka mnie przesluchanie na policji jako wzywajacej, na podstawie art 66. Mamy 4 miesieczne dziecko i halas, tupanie, skakanie jest nie do zniesienia. czy przedstawiales jakies nagrania halasu w sadzie?ja dysponuje nagraniami. dzieki za pomoc
jestem w tej samej sytuacji. Uciazliwi sasiedzi zlozyli doniesienie na policje ze byly niezasadne wezwania. Teraz czeka mnie przesluchanie na policji jako wzywajacej, na podstawie art 66. Mamy 4 miesieczne dziecko i halas, tupanie, skakanie jest nie do zniesienia. czy przedstawiales jakies nagrania halasu w sadzie?ja dysponuje nagraniami. dzieki za pomoc
poczytaj o imisji dzwieku.
wiedz ze nie ma czegos takiego jak cisza nocna a w kodeksie jest zaklocanie spokoju - art. 51 czy 52 wiec mozesz dzwonic na policje nawet o 18 tej jesli sasiedzi sa glosno i opolicja musi przyjechac.
poinformuj wlasciciela - moze nie wie co sie dzieje
poinformuj zarzadce budynku - dowiedz sie jaki jest regulamin
napisz do us - moze sasiad nie placi podatku z wynajem.
jest wiele sposobow.
a zdania typu ze jak chces miec spokoj to sobie kup domek ignoruj. ktos kto mieszka w bloku czy kamienicy musi zachowac sie cicho a nie ten kto chce miec cicho ma sie wyprowadzic.
wiedz ze nie ma czegos takiego jak cisza nocna a w kodeksie jest zaklocanie spokoju - art. 51 czy 52 wiec mozesz dzwonic na policje nawet o 18 tej jesli sasiedzi sa glosno i opolicja musi przyjechac.
poinformuj wlasciciela - moze nie wie co sie dzieje
poinformuj zarzadce budynku - dowiedz sie jaki jest regulamin
napisz do us - moze sasiad nie placi podatku z wynajem.
jest wiele sposobow.
a zdania typu ze jak chces miec spokoj to sobie kup domek ignoruj. ktos kto mieszka w bloku czy kamienicy musi zachowac sie cicho a nie ten kto chce miec cicho ma sie wyprowadzic.
To nie takie proste. Trochę szerzej należy spojrzeć na problem. Są sąsiedzi, którzy przybiegają o 19 bo ktoś musi dziurę wywiercić w ścianie, o 23 pukają do drzwi, bo słyszą próbując śpiąc, że ktoś tv ogląda lub zwracają uwagę, że w mieszkaniu głośno, bo akurat gościmy teściów/brata/kolegę i rozmawiamy (nie imprezujemy) po 22. I co wiercący, oglądający tv czy przyjmujący gości zakłóca ciszę? Niektórzy są nadgorliwi aż nadto, podchodzi to pod manipulację i mobbing. Podałem autentyczne przykłady, z życia wzięte. Takim ludziom słusznie proponowany jest zakup domu. Na niewielki hałas trzeba być w mieszkaniu przygotowanym niestety.
Do: abc
To odsuń wreszcie swoje gumowe ucho od mojej ściany i zajmij się swoim nudnym życiem, jak wolisz mogę zaserwować specjalnie dla ciebie techno jak ci moje disco przeszkadza, które na pewno nie jest podczas ciszy nocnej. Zapraszam do konfrontacji, z pewnością ty nie masz sobie nic do zarzucenia.
To odsuń wreszcie swoje gumowe ucho od mojej ściany i zajmij się swoim nudnym życiem, jak wolisz mogę zaserwować specjalnie dla ciebie techno jak ci moje disco przeszkadza, które na pewno nie jest podczas ciszy nocnej. Zapraszam do konfrontacji, z pewnością ty nie masz sobie nic do zarzucenia.
wieczorem przyciszyć tv albo słuchać na słuchawkach, proste?
imprezy rodzinne bez balangi - jak to jest rzadko, wystarczy uprzedzić sąsiadów grzecznie i starać sie zachowywać jak najciszej a nie nachlać i głośno sie zachowywać nie kontrolując siebie.
wiercenie dziury w ścianie - po 20-tej zabronione jest, zresztą jak wiesz że masz za scianą staresze osboby czy małe dzieci wystarczy wcześniej zapytać czy nikt nie śpi o tej porze bo potrzebujesz trochę pohałasować. Trochę życzliwości nikomu nie zaszkodzi
imprezy rodzinne bez balangi - jak to jest rzadko, wystarczy uprzedzić sąsiadów grzecznie i starać sie zachowywać jak najciszej a nie nachlać i głośno sie zachowywać nie kontrolując siebie.
wiercenie dziury w ścianie - po 20-tej zabronione jest, zresztą jak wiesz że masz za scianą staresze osboby czy małe dzieci wystarczy wcześniej zapytać czy nikt nie śpi o tej porze bo potrzebujesz trochę pohałasować. Trochę życzliwości nikomu nie zaszkodzi
Tak na słuchawkach oglądać tv albo z 0,5m bo jaśnie sąsiad się zdenerwuje. Napisane jest przecież, że żadne imprezy rodzinne, tylko zwykła rozmowa rodzinna. A dlaczego ktoś ma uprzedzać sąsiada, że będą goście? Wtedy z założenia taki sąsiad układa sobie w głowie, że będzie hałas i stawia nas w roli agresywnych hałaśliwców. To paranoja.
Mylisz się.
W regulaminach wspólnoty jest zazwyczaj zapis o tym, że imimisja dźwięku z telewizora czy innego urządzenia audiowizualnego nie może być na poziomie słyszalnym w innych lokalach mieszkalnych (ZWŁASZCZA NOCĄ!).
Podobnie zapisy dotyczące ciszy nocnej po 22.00 są standardem w regulaminach - uchwałach wspólnot mieszkaniowych.
Tak więc czy ci się to podoba czy nie - po 22.00 ma być cisza, a art.51 KW nie stanowi, że przyjmowanie hałaśliwych teściów i znajomych nie może być wykroczeniem. Zwłaszcza jeśli zostanie wezwana policja w nocy i okaże się, że towarzystwo jest na rauszu.
Skoro prowadzą głośne hałaśliwe rozmowy słyszalne i uciążliwe dla mieszkańców innych lokali jest to takie samo naruszenie dyspozycji art.51KW, jak imprezowanie czy przestawianie mebli w środku nocy.
Nie ma znaczenia czy ktoś w nocy imprezuje czy w inny sposób "krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny". Co to znaczy "rozmowa rodzinna"? Komu to oceniać i w oparciu o jakie przesłanki? Dla kogoś zwykłą "rozmową rodzinną" może być awantura kanalizująca rodzinne emocje czy zażarta dyskusja na tematy polityczne w czasie której poziom emocji może sięgać zenitu ;-) Skoro ta zwykła "rozmowa rodzinna" jest słyszalna dla kogoś za ścianą znaczy, że autorka posta po prostu kłamie.
Głośno prowadzona rozmowa może być bardziej uciążliwa niż słuchanie muzyki.
Wszystko zależy od stopnia głośności (nie zawsze kontrolowanej przez podpite towarzystwo zwłaszcza w środku nocy), pory doby, częstotliwości (co innego nocna "nasiadówka" raz na jakichś czas, a co innego traktowana jako norma i standardzik) itp.
W regulaminach wspólnoty jest zazwyczaj zapis o tym, że imimisja dźwięku z telewizora czy innego urządzenia audiowizualnego nie może być na poziomie słyszalnym w innych lokalach mieszkalnych (ZWŁASZCZA NOCĄ!).
Podobnie zapisy dotyczące ciszy nocnej po 22.00 są standardem w regulaminach - uchwałach wspólnot mieszkaniowych.
Tak więc czy ci się to podoba czy nie - po 22.00 ma być cisza, a art.51 KW nie stanowi, że przyjmowanie hałaśliwych teściów i znajomych nie może być wykroczeniem. Zwłaszcza jeśli zostanie wezwana policja w nocy i okaże się, że towarzystwo jest na rauszu.
Skoro prowadzą głośne hałaśliwe rozmowy słyszalne i uciążliwe dla mieszkańców innych lokali jest to takie samo naruszenie dyspozycji art.51KW, jak imprezowanie czy przestawianie mebli w środku nocy.
Nie ma znaczenia czy ktoś w nocy imprezuje czy w inny sposób "krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny". Co to znaczy "rozmowa rodzinna"? Komu to oceniać i w oparciu o jakie przesłanki? Dla kogoś zwykłą "rozmową rodzinną" może być awantura kanalizująca rodzinne emocje czy zażarta dyskusja na tematy polityczne w czasie której poziom emocji może sięgać zenitu ;-) Skoro ta zwykła "rozmowa rodzinna" jest słyszalna dla kogoś za ścianą znaczy, że autorka posta po prostu kłamie.
Głośno prowadzona rozmowa może być bardziej uciążliwa niż słuchanie muzyki.
Wszystko zależy od stopnia głośności (nie zawsze kontrolowanej przez podpite towarzystwo zwłaszcza w środku nocy), pory doby, częstotliwości (co innego nocna "nasiadówka" raz na jakichś czas, a co innego traktowana jako norma i standardzik) itp.
oczywiście - słyszę czasem gdy sąsiad kotlety rozbija, gdy pies szczeka, dzieci krzyczą, gdy sąsiad właczy glośniej muzykę bo leci jego ulubiony kawałek, mieszkamy w blokach i glos się niesie..... ale jeśli te ulubione kawalki lecą przez godzinę tak że mi podłoga drży i w brzuchu dudni, sąsiada pies wyje z nudów 8 godzin a drugi sąsiad napierd*** wiertarką udarową przed 22-gą to szlak mnie trafia.
Nie zapomimajmy, że w dzień dzwięki slychać inaczej. Wieczorem ruch uliczny cichnie, w domach ludzie szykuja sie do spania i ten sam dzwiek (np glosna rozmowa) jest zupelnie inaczej odbierany.
Nie zapomimajmy, że w dzień dzwięki slychać inaczej. Wieczorem ruch uliczny cichnie, w domach ludzie szykuja sie do spania i ten sam dzwiek (np glosna rozmowa) jest zupelnie inaczej odbierany.
Znam takich "kulturalnych inaczej", co to niby "bułka przez bibułkę" i tylko gości przyjmują wieczorami "bez imprezowania i bez muzyki".
Dwa-trzy razy w tygodniu bez względu czy to piątek, świątek czy niedziela. Też tylko niby popijają winko, dyskutują i pokrzykują od czasu do czasu szurając przy tym meblami, trzaskając od czasu do czasu drzwiami, tupiąc po panelach i obijając się o ściany i wszystko wokół, bo dyskutujący Polak po alkoholu nerwowy bywa, a i do toalety jak idzie, to tylko mu się wydaje, że bezszelestnie ;-(
Hałasy (np. rozkładanie wyra o 2.00 w nocy) i rozmowy podniesionym głosem słychać na całej klatce i w sąsiednich mieszkaniach. Tacy niby kulturalni, a to że robią to od północy do 2-3.00 w nocy uważają za normalne standardowe zachowanie. Chamy i tyle.
Naucz się dziewczynko kultury i empatii, a potem usprawiedliwiaj swoje mało kulturalne zachowania na forach i nie dziw się, że ludzie w nocy zwłaszcza w dzień powszedni (ale nie tylko) chcą spać, a nie oczekiwać czy primaballerina znowu będzie dzisiaj po północy raczyć ich pijackimi bełkotami i prowadzonymi podnieisonym tonem dyskursami swoich znajomych czy rodzinki.
Teściów przyjmuj w godzinach cywilizowanych do 22.00, bo głośne rozmowy w nocy zakłócają w nocy spokój innym mieszkańcom w takim samym stpniu jak inne hałasy. Skoro ktoś ci zgłasza problem, że hałasujesz to znaczy że jesteś słyszalna w sposób w nocy niedopuszczalny i przeszkadzający innym spać!
Skoro planujesz prowadzić nocne życie, a wiesz że ściany są cienkie - to zainwestuj w wygłuszenie swojego mieszkania (zwłaszcza pomieszczeń w których imprezujesz) i zwróć uwagę znajomym, że to nie obora i inni ludzie muszą się wyspać, aby rano wstać do pracy czyt. p.....e alkoholiczne i inne z pewnością wyjątkowo istotne "spory o uniwersalia" albo niech ściszą o kilka tonów albo jak się nie mogą powstrzymać niech nie piją.
Dwa-trzy razy w tygodniu bez względu czy to piątek, świątek czy niedziela. Też tylko niby popijają winko, dyskutują i pokrzykują od czasu do czasu szurając przy tym meblami, trzaskając od czasu do czasu drzwiami, tupiąc po panelach i obijając się o ściany i wszystko wokół, bo dyskutujący Polak po alkoholu nerwowy bywa, a i do toalety jak idzie, to tylko mu się wydaje, że bezszelestnie ;-(
Hałasy (np. rozkładanie wyra o 2.00 w nocy) i rozmowy podniesionym głosem słychać na całej klatce i w sąsiednich mieszkaniach. Tacy niby kulturalni, a to że robią to od północy do 2-3.00 w nocy uważają za normalne standardowe zachowanie. Chamy i tyle.
Naucz się dziewczynko kultury i empatii, a potem usprawiedliwiaj swoje mało kulturalne zachowania na forach i nie dziw się, że ludzie w nocy zwłaszcza w dzień powszedni (ale nie tylko) chcą spać, a nie oczekiwać czy primaballerina znowu będzie dzisiaj po północy raczyć ich pijackimi bełkotami i prowadzonymi podnieisonym tonem dyskursami swoich znajomych czy rodzinki.
Teściów przyjmuj w godzinach cywilizowanych do 22.00, bo głośne rozmowy w nocy zakłócają w nocy spokój innym mieszkańcom w takim samym stpniu jak inne hałasy. Skoro ktoś ci zgłasza problem, że hałasujesz to znaczy że jesteś słyszalna w sposób w nocy niedopuszczalny i przeszkadzający innym spać!
Skoro planujesz prowadzić nocne życie, a wiesz że ściany są cienkie - to zainwestuj w wygłuszenie swojego mieszkania (zwłaszcza pomieszczeń w których imprezujesz) i zwróć uwagę znajomym, że to nie obora i inni ludzie muszą się wyspać, aby rano wstać do pracy czyt. p.....e alkoholiczne i inne z pewnością wyjątkowo istotne "spory o uniwersalia" albo niech ściszą o kilka tonów albo jak się nie mogą powstrzymać niech nie piją.
pomyliło ci się krzesło z krzesłem elektrycznym. Chcesz balować, idź do pubu....za drogo?....idź do pracy....popracuj trochę to będziesz chciał odpocząć.... a jak odreagować - to idź do pubu albo na disco. Wszystko w granicach zdrowego rozsądku, ale skoro prosby nie pomagaja półmózgom trzeba reagować na kretynizm.
Porozmawiać z sąsiadami czy zgodzą się przed sądem złożyć zeznania z których będzie wynikało, że zachowanie studentów też im przeszkadza i zakłóca spoczynek nocny wówczas jest szansa na uciszenie studentów lub zmusi to ich do wyprowadzki. W innym przypadku nic się nie zmieni a policja ci nie pomoże a może wręcz zaszkodzić bo to studenci na ciebie będą donosić a mądry dzielnicowy im przyzna rację. Tak więc jedynie sąsiedzi są na Twoją obronę. Policję możesz wezwać ale tylko wtedy gdy jest u nich głośno i nie uciszą się gdy patrol przyjedzie. Najczęściej jednak jest tak, że policjanci podjeżdżają pod okno mieszkania. Nieraz z włączonym kogutem. Następnie wysiadają po czy trzaskają drzwiami radiowozu. Zaczynają się rozglądać przeciągać się, poprawiać umundurowanie to trwa długą chwilę. Robią to po to aby w danym mieszkaniu się uspokoiło. Podchodzą do drzwi mieszkania przykładają uch i nasłuchują. Mówią do siebie jest cicho ale wchodzimy. Studenci w mieszkaniu przekonują policjantów, że kładli się spać a złośliwy sąsiad po was zadzwonił. Następnie policjanci wychodzą z mieszkania idą do radiowozu i podają dyżurnemu, że libacji nie było a gdy przyjechali pod budynek było cicho w podanym mieszkaniu. Tak więc jedynie możesz szukać pomocy u sąsiadów, którzy potwierdzą, że studenci po nocy imprezują.
Jeśli chcesz sprawę załatwić humanitarnie,to tylko policja,straż miejska i sądy.Wcześniej oczywiście kontakt i rozmowa z włascicielem lokalu.
Druga wersja załatwienia sprawy wymaga posiadania odpowiednich znajomych.No i jak to mówiła jedna babka w skeczu kabaretu Ciach:"
bania, bania, bania i kujawiaczek ...i powtóreczka"
Druga wersja załatwienia sprawy wymaga posiadania odpowiednich znajomych.No i jak to mówiła jedna babka w skeczu kabaretu Ciach:"
bania, bania, bania i kujawiaczek ...i powtóreczka"
Mentalność ludzi w bloku...
- remont we własnym mieszkaniu przez miesiąc ( kucie ścian, wiercenie itd. ) - OK.
- remont u sąsiada - najchętniej zabić tego kto tłucze tym młotkiem.
- imieninki , urodzinki - u siebie jak najbardziej, u sąsiada najlepiej policje nasłać,wyzywać itd.
- dziecko - u siebie "A niech biega, skacze i rzuca zabawkami o podłogę" a sąsiedzi niżej chętnie by zatłukli.
- papierosy - ja palić mogę a ten skurczybyk spod 5 co mi będzie kopcić w domu?!
- sex - młodzi OK , dewotki wysyłają egzorcystów.
- imprezy studentów - wyszalałeś się sąsiad za młodu ? To teraz siedź cicho.
- remont u sąsiada - najchętniej zabić tego kto tłucze tym młotkiem.
- imieninki , urodzinki - u siebie jak najbardziej, u sąsiada najlepiej policje nasłać,wyzywać itd.
- dziecko - u siebie "A niech biega, skacze i rzuca zabawkami o podłogę" a sąsiedzi niżej chętnie by zatłukli.
- papierosy - ja palić mogę a ten skurczybyk spod 5 co mi będzie kopcić w domu?!
- sex - młodzi OK , dewotki wysyłają egzorcystów.
- imprezy studentów - wyszalałeś się sąsiad za młodu ? To teraz siedź cicho.
ja też miałam taki problem na moim piętrze, mieszkanie wynajmowały dwie studentki, imprezy od wtorku do niedzieli, często zaczynające się o 2-3 w nocy!!! wszyscy śpią a tu nagle głośna muzyka w środku nocy...
jestem na prawdę tolerancyjna, pamiętam czasy akademików i często u nas też są imprezy, ale chyba mieszkając w bloku trzeba przestrzegać pewnych standardów zachowań
proszenie pomagało ale na krótko, tak samo wyłączanie korków z tego mieszkania... w końcu po jednej z imprez jak zarzygana była cała klatka schodowa, winda, zdewastowane ściany, drzwi, obrazy itd (dodam ze blok jest nowy) zawiadomiliśmy właściciela, który zrobił "nalot" - po tygodniu studentki się wyprowadziły....
jestem na prawdę tolerancyjna, pamiętam czasy akademików i często u nas też są imprezy, ale chyba mieszkając w bloku trzeba przestrzegać pewnych standardów zachowań
proszenie pomagało ale na krótko, tak samo wyłączanie korków z tego mieszkania... w końcu po jednej z imprez jak zarzygana była cała klatka schodowa, winda, zdewastowane ściany, drzwi, obrazy itd (dodam ze blok jest nowy) zawiadomiliśmy właściciela, który zrobił "nalot" - po tygodniu studentki się wyprowadziły....
Na szczescie nie mam takich problemow ale kilku kolesi (karkow) powinno zalatwic sytuacje, ew Policja, poinformowanie wlasiciela o skierowaniu sprawy do sadu przeciwko niemu (w koncu to on jest wlascicielem) takze powinno definitywnie zalatwic sprawe. Poza tym poinformowanie US o nielegalnych dochodach powinno tazke zalatwic sprawe. Oczywiscie nalezy tylko powiedziec sasiadowi, ze jezeli chce dalej nielegalnie czerpac dochody to niech uspokoi studentow. Mysle, ze tazke nieodmowi )))
Są dwie strony medalu.
Jeżeli są to w porządku ludzie, to wystarczy się dogadać :) i powiedzieć, kiedy te imprezy mogą być, albo prosić żeby uprzedzali przed imprezami. Czy też powiedzieć, że do tej godziny mogą się drzeć, ale potem prosimy o dwa tony niżej. Zawsze można dojść do porozumienia.
Natomiast, muszę przyznać że dziś studiować może każdy, przez co studiują również ludzie niższej kultury, nie mówiąc o inteligencji. Kultura studencka stała się kulturą masową, więc niestety sąsiadami mogą być osoby, które studiują Imprezologię na Uniwersytecie Lansu i Melanżu. Z takimi dogadać się nie da, bo jak się wezwie Policje, będzie grozić to oni tylko staną okoniem i swój cenny czas zmarnują na uprzykrzaniu wa, życia. Wtedy uciszenie to jak już tutaj czytałem rozmowa z właścicielem albo dzwonienie po policję :/
Sam jestem studentem, więc wiem jak to różnie bywało u różnych znajomych. Policja i krzyki to najgorsze wyjście bo nawet jeżeli mamy dobrą wolę, to studenci raczej z góry przylepią nam łatkę społecznej mendy ;) dlatego po pierwsze rozmowa. Pozdrawiam!
Jeżeli są to w porządku ludzie, to wystarczy się dogadać :) i powiedzieć, kiedy te imprezy mogą być, albo prosić żeby uprzedzali przed imprezami. Czy też powiedzieć, że do tej godziny mogą się drzeć, ale potem prosimy o dwa tony niżej. Zawsze można dojść do porozumienia.
Natomiast, muszę przyznać że dziś studiować może każdy, przez co studiują również ludzie niższej kultury, nie mówiąc o inteligencji. Kultura studencka stała się kulturą masową, więc niestety sąsiadami mogą być osoby, które studiują Imprezologię na Uniwersytecie Lansu i Melanżu. Z takimi dogadać się nie da, bo jak się wezwie Policje, będzie grozić to oni tylko staną okoniem i swój cenny czas zmarnują na uprzykrzaniu wa, życia. Wtedy uciszenie to jak już tutaj czytałem rozmowa z właścicielem albo dzwonienie po policję :/
Sam jestem studentem, więc wiem jak to różnie bywało u różnych znajomych. Policja i krzyki to najgorsze wyjście bo nawet jeżeli mamy dobrą wolę, to studenci raczej z góry przylepią nam łatkę społecznej mendy ;) dlatego po pierwsze rozmowa. Pozdrawiam!
Zakłócanie spokoju sąsiadom, niezachowywanie ciszy nocnej, a także naruszanie prawa sąsiadów do spokoju i wypoczynku stanowią wykroczenie.
Zgodnie z art. 51 § 1 Kodeksu wykroczeń: Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
Ponieważ nadmierny hałas stanowi wykroczenie, proponuję za każdym razem wzywać policję, kiedy sąsiedzi nadmiernie hałasują i zakłócają zwłaszcza ciszę nocną. Jeżeli po upomnieniu przez policję sąsiedzi nadal będą zakłócać spokój, policja powinna sporządzić wniosek o ukaranie sąsiadów i złożyć go w sądzie grodzkim. Sąd może orzec wobec tych osób areszt ograniczenie wolności lub grzywnę.
Proszę pamiętać, że po zgłoszeniu wykroczenia polegającego na hałasowaniu, które zakłóca spokój, jest ścigane z urzędu, a policja jest obowiązana podjąć niezwłoczną i skuteczną interwencję. Policja ma obowiązek podjąć interwencję po zgłoszeniu, a także skierować wniosek o ukaranie do sądu grodzkiego, jeżeli stwierdzi hałas zakłócający spokój.
Jeżeli policja nie sporządza wniosku o ukaranie sąsiadów, to do sądu grodzkiego może Pani złożyć zawiadomienie o popełnieniu przez sąsiadów wykroczenia z art. 51 § 1 Kodeksu wykroczeń. Po takim pisemnym zawiadomieniu policja powinna wszcząć odpowiednie postępowanie.
Zgodnie z art. 51 § 1 Kodeksu wykroczeń: Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
Ponieważ nadmierny hałas stanowi wykroczenie, proponuję za każdym razem wzywać policję, kiedy sąsiedzi nadmiernie hałasują i zakłócają zwłaszcza ciszę nocną. Jeżeli po upomnieniu przez policję sąsiedzi nadal będą zakłócać spokój, policja powinna sporządzić wniosek o ukaranie sąsiadów i złożyć go w sądzie grodzkim. Sąd może orzec wobec tych osób areszt ograniczenie wolności lub grzywnę.
Proszę pamiętać, że po zgłoszeniu wykroczenia polegającego na hałasowaniu, które zakłóca spokój, jest ścigane z urzędu, a policja jest obowiązana podjąć niezwłoczną i skuteczną interwencję. Policja ma obowiązek podjąć interwencję po zgłoszeniu, a także skierować wniosek o ukaranie do sądu grodzkiego, jeżeli stwierdzi hałas zakłócający spokój.
Jeżeli policja nie sporządza wniosku o ukaranie sąsiadów, to do sądu grodzkiego może Pani złożyć zawiadomienie o popełnieniu przez sąsiadów wykroczenia z art. 51 § 1 Kodeksu wykroczeń. Po takim pisemnym zawiadomieniu policja powinna wszcząć odpowiednie postępowanie.
Zgodnie z art. 51 § 1 Kodeksu wykroczeń: Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
Jasne.. tylko, że mi osobiście przeszkadzają dzieciaki drące mordę na podwórku - w moim subiektywnym odczuciu jest to "wybryk zakłócający spokój" - i co? W d.u.p.e z takim paragrafem bo nikt na to nie zwróci uwagi ;]
Jasne.. tylko, że mi osobiście przeszkadzają dzieciaki drące mordę na podwórku - w moim subiektywnym odczuciu jest to "wybryk zakłócający spokój" - i co? W d.u.p.e z takim paragrafem bo nikt na to nie zwróci uwagi ;]
Wynajmuje mieszkania studentom. Z mojego doświadczenia wynika, że możecie im naskoczyć. A najlepsi są Ci uczeni od art. 51 i 107. Nic z nich nie wynika. Z mojego punktu widzenia też lepsi są spokojni najemncy, ale o ta takich trudno. Dzwonieni do mnie jako właściciela w nocy nic nie daje - komórki z numerów sąsiadów i nieznanych są wyciszone. Kablować do skarbówki też mogą- mam podpisana umowę. Zresztą większość takich donosów wynika z zazdrości. A każda reakcje wywołuje odpowiedż. Sąsiadowi z dołu przeszkadzają studenci -a sam podłączył wyciąg z wiatrakiem pod kanał wentylacyjny- a tego też nie wolno. Trzymał rzeczy na klatce- musiał zabrać.
Student studentowi nie równy. Wynajmuje wraz ze znajomymi mieszkania od początku studiów i powiem jedno nie wolno od razu nastawiać się negatywnie trzeba najpierw spokojnie porozmawiać. Wiadomo, ze młody człowiek zawsze będzie chciał się zabawić. My mamy na to taką metodę, ze w dzień kiedy chcemy zrobić imprezę robimy spacer po sąsiadach uprzedzamy zanosimy coś słodkiego i prosimy żeby nie dzwonili na policje. Kiedy my jesteśmy w porządku to i inni będą. A Pani/ Panu proponuje na spokojnie porozmawiać w końcu prawda jest taka, że ci młodzi ludzie mogą po prostu nie wiedzieć jak bardzo Państwu przeszkadzają. Młodość musi się wyszaleć.
Od razu policje wezwac. Jesli policjanci sa normalni zrobia z tym porzadek. I lepiej od razu ustalic reguly "nowym". Moj facet chcial byc uprzejmy, osobiscie zwrocic uwage (1 w nocy) i prawie zostal pobity. W koncu wezwal policje i tamcie sie zmyli do czasu kiedy policja przyjechala. (Zeby sasiedzi nie wiedzieli pod ktorym numerem mieszkamy, czekal na policje u ochrony).
W kazdym razie zgloszenie przyjete, odnotowane i grozby tez (ochroniarz byl swiadkiem). Nic tylko czekac na nastepny raz ;)
Z kolei rodzice chcieli tez byc uprzejmi (mieszkanie pod nimi jest lokalem uzytkowym). Bardzo czesto sa tam imprezy calonocne nie zwiazane z dzialalnoscia. Moze i sa to jakies "osobistosci". Policja nigdy nie ukarala ani ich ani rodzicow za bezpodstawne wezwanie. Raz przy mnie policjanci powiedzieli ze owszem, slysza, ale nie ma muzyki wiec nastepnym razem rodzicom wystawia mandat za bezpodstawne wezwanie. Wczesniej byli w tamtym mieszkaniu i milo sobie porozmawiali z paniami (co tez bylo u nas slychac).
U dzielnicowego okazalo sie ze nie chocby ma zadnej notki sluzbowej po tych interwencjach. Czyli jakby ich nie bylo... jednak do policji tez trzeba miec szczescie;/
W kazdym razie zgloszenie przyjete, odnotowane i grozby tez (ochroniarz byl swiadkiem). Nic tylko czekac na nastepny raz ;)
Z kolei rodzice chcieli tez byc uprzejmi (mieszkanie pod nimi jest lokalem uzytkowym). Bardzo czesto sa tam imprezy calonocne nie zwiazane z dzialalnoscia. Moze i sa to jakies "osobistosci". Policja nigdy nie ukarala ani ich ani rodzicow za bezpodstawne wezwanie. Raz przy mnie policjanci powiedzieli ze owszem, slysza, ale nie ma muzyki wiec nastepnym razem rodzicom wystawia mandat za bezpodstawne wezwanie. Wczesniej byli w tamtym mieszkaniu i milo sobie porozmawiali z paniami (co tez bylo u nas slychac).
U dzielnicowego okazalo sie ze nie chocby ma zadnej notki sluzbowej po tych interwencjach. Czyli jakby ich nie bylo... jednak do policji tez trzeba miec szczescie;/
Jeśli wynajmują to najlepsza będzie rozmowa z właścicielem.
Jeśli nie lubisz rozmawiać lub nie chcesz a pracujesz to możesz na sieci poszukać płyty zemsta CD i puszczać ja w pętli gdy nikogo nie ma w twoim mieszkaniu koniecznie ustawiajac kolumny w pobliżu ściany niemiłych sąsiadów.
Na palenie na klatce najlepiej pomaga oblanie wodą palacza z informacja ze tu nie wolno palić! Musisz napełnić kubeł po śmieciach zimną wodą i dodatkowo ją wychłodzic lub wrzucić do niej przed aplikacją sporą ilość lodu. A następnie palacza oblać na gorącym uczynku i najlepiej wtedy wezwać policję do delikwenta który mógł zapruszyć ogień ale to otwarta wojna.
Studenci też muszą kiedyś spać a robia to najczęściej w sobotę od około 6 do 17 oraz w niedzielę w podobnej porze o ile nie wyjechali więc wtedy można do nich wpaść z wizytą po szklankę cukru na pogaduchy czy też zapytać czy mają TV sieć plstry na odciski i milion innych rzeczy zawsze uprzejmie i radośnie. Znam rodzinę która tak skutecznie pozbyła się studenta singla sprowadzającego ladacznice który był właścicielem mieszkania.
Można też jeśli lubicie kabaret wynająć chudego bolka jakieś chucherko który trenuje boks czy też cokolwiek innego ze sportów walki. Gdy studenty zaatakują chudego bolka mocno się zdziwią.
Można też pokusić się o sprawdzenie gdzie delikwenci studiują. Nawet najgorsza uczelnia niepubliczna wywali studenta z wilczym biletem za naruszenie norm pożycia społecznego. '
Kolejna metoda to zakup/wypożyczenie ostrego psa najlepiej takiego który rzuca się na wszystko co się rusza i wyprowadzanie go zawsze gdy studenci palą na klatce oczywiście zawsze bez smyczy i kagańca. W podsumowaniu w razie draki można stwierdzić ze pies to przybłęda gdyby nogawkę wyszarpał.
Czytałem też o pewnej emerytce która każdorazowo gdy studenty zakłócali jej spokój smarowała drzwi do ich siedziby kałem no ale nie wiem czy to skuteczne no i emerytka podobnmo zbzikowana była jakaś więc na to gwarancji nie daję.
Wszystkiego dobrego bezpartyjnym wykształconym zdrowym i pięknym:-) Reszta niech się ciąga po błocie do skutku.
Jeśli nie lubisz rozmawiać lub nie chcesz a pracujesz to możesz na sieci poszukać płyty zemsta CD i puszczać ja w pętli gdy nikogo nie ma w twoim mieszkaniu koniecznie ustawiajac kolumny w pobliżu ściany niemiłych sąsiadów.
Na palenie na klatce najlepiej pomaga oblanie wodą palacza z informacja ze tu nie wolno palić! Musisz napełnić kubeł po śmieciach zimną wodą i dodatkowo ją wychłodzic lub wrzucić do niej przed aplikacją sporą ilość lodu. A następnie palacza oblać na gorącym uczynku i najlepiej wtedy wezwać policję do delikwenta który mógł zapruszyć ogień ale to otwarta wojna.
Studenci też muszą kiedyś spać a robia to najczęściej w sobotę od około 6 do 17 oraz w niedzielę w podobnej porze o ile nie wyjechali więc wtedy można do nich wpaść z wizytą po szklankę cukru na pogaduchy czy też zapytać czy mają TV sieć plstry na odciski i milion innych rzeczy zawsze uprzejmie i radośnie. Znam rodzinę która tak skutecznie pozbyła się studenta singla sprowadzającego ladacznice który był właścicielem mieszkania.
Można też jeśli lubicie kabaret wynająć chudego bolka jakieś chucherko który trenuje boks czy też cokolwiek innego ze sportów walki. Gdy studenty zaatakują chudego bolka mocno się zdziwią.
Można też pokusić się o sprawdzenie gdzie delikwenci studiują. Nawet najgorsza uczelnia niepubliczna wywali studenta z wilczym biletem za naruszenie norm pożycia społecznego. '
Kolejna metoda to zakup/wypożyczenie ostrego psa najlepiej takiego który rzuca się na wszystko co się rusza i wyprowadzanie go zawsze gdy studenci palą na klatce oczywiście zawsze bez smyczy i kagańca. W podsumowaniu w razie draki można stwierdzić ze pies to przybłęda gdyby nogawkę wyszarpał.
Czytałem też o pewnej emerytce która każdorazowo gdy studenty zakłócali jej spokój smarowała drzwi do ich siedziby kałem no ale nie wiem czy to skuteczne no i emerytka podobnmo zbzikowana była jakaś więc na to gwarancji nie daję.
Wszystkiego dobrego bezpartyjnym wykształconym zdrowym i pięknym:-) Reszta niech się ciąga po błocie do skutku.
Wszyscy piszący tutaj że maja prawo do "zabaw" piszą bzdury. Po części mam już taki jeden problem za sobą. Kolejność postępowania jest taka:
-rozmowa (ta oczywiście przynosi mały skutek)
-wezwanie kilka razy policji (jeśli "studenci" są oporni nie przynosi to żadnego skutku - policja ma na to wywalone, nie wystawiają mandatów, przynajmniej w Gdańsku)
- następny krok to kontakt z właścicielem - może nie zadziałać bo właściciel jest na poziomie najemców (mój przypadek)
- i tu zaczyna się najważniejszy punkt - pomocni sąsiedzi! - jeśli potwierdzają istnienie problemu piszemy pisma do administracji budynku z żądaniem załatwienia problemu - sąsiedzi się podpisują. Spółdzielnia nie wiele może, ale pisemka jedno za drugim się zbierają - wlaściciel-ignorant na nie nie odpowiada, pisma mogą przydać się w przyszłości w sądzie.
- jednocześnie wybieramy się do dzielnicowego - jest to najważniejsze ogniwo załatwienia problemu - niestety wszystko zależy od niego, może chcieć olać problem. On jest tutaj królem wszystko zależy czy mu się chce ( Na Białej raczej się nie chce)
- jeśli dzielnicowy nie może "dotrzeć" do hałaśliwych najemców polecam wizytę u komendanta komisariatu do którego należymy - bez skarżenia się po prostu prosimy o załatwienie sprawy.
U mnie podziałała wizyta dzielnicowego poprzedzona pisemnym zawiadomieniem o popełnianiu wykroczenia na komisariacie (podpisują się sąsiedzi), następnie po braku reakcji pismem do kom. wojewódzkiego (nie polecam tego kroku - myślę że wizyta u kom. na komisariacie to lepszy pomysł, albo przynajmniej pismo do niego). Dzielnicowy w sumie zjawił się po trzech miesiącach od mojej pierwszej wizyty u niego!!! - ale zrobił swoje, skierował wnisek o ukaranie sprawców wykroczenia do sądu rejonowego (dawny grodzki) i od tego momentu zapanowała cisza - a najemcy byli wyjątkowo chamscy i beszczelni - zapłacili grube pieniądze, nawet nie musiałem się stawiać w roli świadka w sądzie.
Nie jestem spokojny bo nie zamierzam z każdym nowymi "studentami" przechodzić przez to samo. Ogólnie sytuacja jest tragiczna drodzy prawowici lokatorzy - najemcy mają większe prawa niż wy. W Polsce zamienianie budynku mieszkalnego w hotel-akademik-dom wczasowy to na razie "norma".
Moim zdaniem kluczem jest tutaj brak uprawnień administracji budynków do narzucania sankcji na wlaściciela-najemcę. To administracja powinna załatwić całą sprawę, przecież to ADMINISTRACJA! Gdyby miała takowe uprawnienia, nawet drobne, problem nawet by nie powstawał.
Takich mieszkań w Polsce przybywa, na moim osiedlu 20% to mieszkania wynajmowane, problem będzie narastał.
-rozmowa (ta oczywiście przynosi mały skutek)
-wezwanie kilka razy policji (jeśli "studenci" są oporni nie przynosi to żadnego skutku - policja ma na to wywalone, nie wystawiają mandatów, przynajmniej w Gdańsku)
- następny krok to kontakt z właścicielem - może nie zadziałać bo właściciel jest na poziomie najemców (mój przypadek)
- i tu zaczyna się najważniejszy punkt - pomocni sąsiedzi! - jeśli potwierdzają istnienie problemu piszemy pisma do administracji budynku z żądaniem załatwienia problemu - sąsiedzi się podpisują. Spółdzielnia nie wiele może, ale pisemka jedno za drugim się zbierają - wlaściciel-ignorant na nie nie odpowiada, pisma mogą przydać się w przyszłości w sądzie.
- jednocześnie wybieramy się do dzielnicowego - jest to najważniejsze ogniwo załatwienia problemu - niestety wszystko zależy od niego, może chcieć olać problem. On jest tutaj królem wszystko zależy czy mu się chce ( Na Białej raczej się nie chce)
- jeśli dzielnicowy nie może "dotrzeć" do hałaśliwych najemców polecam wizytę u komendanta komisariatu do którego należymy - bez skarżenia się po prostu prosimy o załatwienie sprawy.
U mnie podziałała wizyta dzielnicowego poprzedzona pisemnym zawiadomieniem o popełnianiu wykroczenia na komisariacie (podpisują się sąsiedzi), następnie po braku reakcji pismem do kom. wojewódzkiego (nie polecam tego kroku - myślę że wizyta u kom. na komisariacie to lepszy pomysł, albo przynajmniej pismo do niego). Dzielnicowy w sumie zjawił się po trzech miesiącach od mojej pierwszej wizyty u niego!!! - ale zrobił swoje, skierował wnisek o ukaranie sprawców wykroczenia do sądu rejonowego (dawny grodzki) i od tego momentu zapanowała cisza - a najemcy byli wyjątkowo chamscy i beszczelni - zapłacili grube pieniądze, nawet nie musiałem się stawiać w roli świadka w sądzie.
Nie jestem spokojny bo nie zamierzam z każdym nowymi "studentami" przechodzić przez to samo. Ogólnie sytuacja jest tragiczna drodzy prawowici lokatorzy - najemcy mają większe prawa niż wy. W Polsce zamienianie budynku mieszkalnego w hotel-akademik-dom wczasowy to na razie "norma".
Moim zdaniem kluczem jest tutaj brak uprawnień administracji budynków do narzucania sankcji na wlaściciela-najemcę. To administracja powinna załatwić całą sprawę, przecież to ADMINISTRACJA! Gdyby miała takowe uprawnienia, nawet drobne, problem nawet by nie powstawał.
Takich mieszkań w Polsce przybywa, na moim osiedlu 20% to mieszkania wynajmowane, problem będzie narastał.
Przy okazji, nie wkurzają mnie remonty sąsiadów, nocne kąpiele, czy co tam jeszcze. Problemem jest to że guaniarze mają w d*pie sąsiadów, a prawo jeszcze im pobłaża. Nie bawi mnie mieszkanie przez najbliższe dziesięciolecia w sąsiedztwie bezstresowo wychowanych "gwiazdorów". Za parę lat się wyprowadzę i nie ma mowy, że kupię mieszkanie, w którego bliższym i dalszym sąsiedztwie będzie "coś pod wynajem".
Myślę też że z czasem coś się zmieni w prawie, bo inwestowanie pieniędzy w mieszkania pod wynajem to stosunkowo nowa praktyka w Polsce - mieszkań przybywa dopiero od kilkunastu lat, a w większym tempie od kilku. Cena tych z sąsiedztwem-najemcami będzie spadać - bo będzie coraz mniej chętnych na nie, a ja zapewne nie jestem pierwszy.
Dobrze byłoby zacząć nagłaśniać problem, wymieniać się doświadczeniami - internet jest potęgą - a nie dawać się terroryzować dzieciakom.
Myślę też że z czasem coś się zmieni w prawie, bo inwestowanie pieniędzy w mieszkania pod wynajem to stosunkowo nowa praktyka w Polsce - mieszkań przybywa dopiero od kilkunastu lat, a w większym tempie od kilku. Cena tych z sąsiedztwem-najemcami będzie spadać - bo będzie coraz mniej chętnych na nie, a ja zapewne nie jestem pierwszy.
Dobrze byłoby zacząć nagłaśniać problem, wymieniać się doświadczeniami - internet jest potęgą - a nie dawać się terroryzować dzieciakom.
moje doświadczenie: Sąsiad, zaczął imprezę przed świętami BN, i bez względu na porę dnia, dzień tygodnia - imprezował do marca.
Próbowalem porozmawiać, probowałem dyskutować, w końcu przy jakiejś okazji złapałem sasiada powiedziałem że dostaje ostatnie ostrzerzenie. Nie zrozumiał. Trudno. Policja była 2 razy w ciągu dnia, 1 w nocy. Od rana od nowa zawody, szklanki mi skaczą, niedzielne śniadanie zamienia się w koszmar. Więc Policja przyjechała 2 razy w dzień, 2 razy wieczorem/w nocy.
W poniedziałek był dzielnicowy w ramach wywiadu środowiskowego, wieczorem z tej okazji sąsiad zaprosił znajomych i dalej świętować wizyte ... więc cóż począć 112. Policja przyjeżdza, po chwili kolejny radiowóz z pieskiem antynarkotykowym, po chwili kolejny radiowóz (większy) i przeniesienie impry na 24 do aresztu.
Efekt po 7 telefonach na policje, sąsiad mówi mi dzień dobry i ma dozór policji. Spokój aż miło. Można? Można
Próbowalem porozmawiać, probowałem dyskutować, w końcu przy jakiejś okazji złapałem sasiada powiedziałem że dostaje ostatnie ostrzerzenie. Nie zrozumiał. Trudno. Policja była 2 razy w ciągu dnia, 1 w nocy. Od rana od nowa zawody, szklanki mi skaczą, niedzielne śniadanie zamienia się w koszmar. Więc Policja przyjechała 2 razy w dzień, 2 razy wieczorem/w nocy.
W poniedziałek był dzielnicowy w ramach wywiadu środowiskowego, wieczorem z tej okazji sąsiad zaprosił znajomych i dalej świętować wizyte ... więc cóż począć 112. Policja przyjeżdza, po chwili kolejny radiowóz z pieskiem antynarkotykowym, po chwili kolejny radiowóz (większy) i przeniesienie impry na 24 do aresztu.
Efekt po 7 telefonach na policje, sąsiad mówi mi dzień dobry i ma dozór policji. Spokój aż miło. Można? Można
Jest to jakiś sposób, ale ciężko go zastosować przy długofalowych i nieregularnych wybrykach. A podczas tych wezwań mandat wystawili?
Faktem jest że na początku człowiek ma opory przed dzwonieniem pod 112.
Poza tym ze "studentami" masz taki problem, że nawet jak usadzisz jedną ekipę, to za pół roku wprowadza się następna i zaczyna się wszystko od zera.
Faktem jest że na początku człowiek ma opory przed dzwonieniem pod 112.
Poza tym ze "studentami" masz taki problem, że nawet jak usadzisz jedną ekipę, to za pół roku wprowadza się następna i zaczyna się wszystko od zera.
witam,
ja mam ten sam "problem" ale od drugiej strony. Jestem wlascicielem mieszkania i co chwile mam telefon lub mail ze spoldzielni ze jedna sasiadka ma problem z tym ze w mieszkaniu sa studenci. rozmawialem z najemcami i przeprosili za sytuacje przyanli sie do jednej imprezy ktora byla na samym poczatku (chyba mieli parapetówke) ale te monity ze spoldzieli sie nasilaja. poporsilem o to zeby zajela sie tym policja lub straz miejska przeciez ja nie jestem ojcem czy mam wychowywac studentow. chce byc fair tylko nei wiem co mam zrobic studentki sa naprawde ok placa na czas ze swieczka szukac a tutaj taka sasiadka. po za tym zrobilem wywiad srodowiskowy mam fajnego sasiada pan po 60 i rozmawialem z nim to poweiedzial ze lokatorzy sa ok i impreza byla raz.
ja mam ten sam "problem" ale od drugiej strony. Jestem wlascicielem mieszkania i co chwile mam telefon lub mail ze spoldzielni ze jedna sasiadka ma problem z tym ze w mieszkaniu sa studenci. rozmawialem z najemcami i przeprosili za sytuacje przyanli sie do jednej imprezy ktora byla na samym poczatku (chyba mieli parapetówke) ale te monity ze spoldzieli sie nasilaja. poporsilem o to zeby zajela sie tym policja lub straz miejska przeciez ja nie jestem ojcem czy mam wychowywac studentow. chce byc fair tylko nei wiem co mam zrobic studentki sa naprawde ok placa na czas ze swieczka szukac a tutaj taka sasiadka. po za tym zrobilem wywiad srodowiskowy mam fajnego sasiada pan po 60 i rozmawialem z nim to poweiedzial ze lokatorzy sa ok i impreza byla raz.
Pogadaj z resztą sąsiadów, przecież jest ich tam więcej, jeśli potwierdzą, że jest cicho to co za problem? Nikt ci nic nie zrobi. Byłeś w spółdzielni? O czym konkretnie były monity ze spółdzielni? Tłumaczyłeś jak wygląda sytuacja? Rozmawiałeś z "trudną" sąsiadką?
Co to znaczy że "poprosiłem o to żeby zajęła się tym policja", co na to organy? Jaki efekt? Piszesz trochę nie jasno.
A może jednak laski nie są takie łatwe w pożyciu?
Co to znaczy że "poprosiłem o to żeby zajęła się tym policja", co na to organy? Jaki efekt? Piszesz trochę nie jasno.
A może jednak laski nie są takie łatwe w pożyciu?
Hmmm. Ze studentami to jest trudno cos poradzić.
Zależy jacy się trafią... Mój znajomy zrobił afajny patent. Przystosował swoje 3 pokojowe mieszkanie dla studentów w taki sposób, że na pokój przypadało po 1-2 osoby, od których zbierał kasę w wysokości mniej więcej jak za akademik. Jedną z tych osób był specjalnie przez niego wybrany student, który miał miejsce za friko, ale był jego nadzorcą nad resztą. Więc gość zaglądał tylko co jakiś czas i był spokojny, bo tamten rzeczywiście się starał i sam wywalał niepasujący element poza społeczność :)
Zależy jacy się trafią... Mój znajomy zrobił afajny patent. Przystosował swoje 3 pokojowe mieszkanie dla studentów w taki sposób, że na pokój przypadało po 1-2 osoby, od których zbierał kasę w wysokości mniej więcej jak za akademik. Jedną z tych osób był specjalnie przez niego wybrany student, który miał miejsce za friko, ale był jego nadzorcą nad resztą. Więc gość zaglądał tylko co jakiś czas i był spokojny, bo tamten rzeczywiście się starał i sam wywalał niepasujący element poza społeczność :)
Mi się wydaje, że nie bardzo jest na to jak zaradzić. Najlepiej chyba zmienić mieszkanie, jeśli się je wynajmuje, albo próbować jakoś je wyciszyć ewentualnie... Kiedyś sama wynajmowałam mieszkanie w takim większym bloku i byli tam na piętrze tacy lokatorzy, na których wszyscy narzekali bo po prostu ciągle hałasowali... W dzień jakieś krzyki, w nocy imprezy... Próbowaliśmy wszyscy jakoś z Nimi rozmawiać, ale nie przynosiło to większych efektów. Nie było na nich po prostu żadnego sposobu. W końcu stwierdziłam, że wyprowadzę się w inne, spokojniejsze miejsce bo nie chciałam mieć kłopotów ze snem. http://interia360.pl/moim-zdaniem/artykul/poskromienie-mieszczucha,59371 - tu ktoś opisuje że przez problemy ze spaniem miał potem kłopoty w pracy. Zdecydowanie wolałam nie próbować jak to będzie w moim przypadku :)
---------------------
"Wino przypomina także głęboką rzekę, wędrującą z szumem przez wiosenną noc. I przypomina morze, kołyszące na chłodnej fali słońce i wicher (...)"
"Wino przypomina także głęboką rzekę, wędrującą z szumem przez wiosenną noc. I przypomina morze, kołyszące na chłodnej fali słońce i wicher (...)"
1. Rozmowa z najemcami - oczywiście efekt będzie marny
2. Rozmowa z właścicielem - jak jest na poziomie najemców to efekt też marny. Poza tym właściciela interesuje tylko to czy płacą a zachowanie to nie jego problem.
3. Wezwać policję, Straż Miejska nie zajmuje się takimi sprawami albo jej się nie chce.
4. Policja najpierw pouczy, jeśli impreza trwa dalej - wzywamy policję ponownie - policja wystawi mandat TYLKO I WYŁĄCZNIE jeśli podaliśmy swoje dane przy zgłaszaniu - nie musimy tego robić a policja musi podjąć interwencję po zgłoszeniu anonimowym.
5. Jeśli najemcy nie przyjmą mandatu to sprawa idzie do sądu - osoba zgłaszająca będzie musiała stawić się jako świadek.
7. Poinformować o tym, że była interwencja DZIELNICOWEGO, poprosić aby odwiedził najemców a najlepiej skontaktował się z właścicielem - jest SZANSA że to pomoże.
6. Wystosować pismo do spółdzielni mieszkaniowej - są regulaminy, cisza nocna itp., do przestrzegania których wszyscy mieszkańcy są zobowiązani - UWAGA - obowiązkiem spółdzielni jest egzekwowanie ich przestrzegania - NIESTETY lenistwo i brak inicjatywy to standard, ale zawsze coś.
2. Rozmowa z właścicielem - jak jest na poziomie najemców to efekt też marny. Poza tym właściciela interesuje tylko to czy płacą a zachowanie to nie jego problem.
3. Wezwać policję, Straż Miejska nie zajmuje się takimi sprawami albo jej się nie chce.
4. Policja najpierw pouczy, jeśli impreza trwa dalej - wzywamy policję ponownie - policja wystawi mandat TYLKO I WYŁĄCZNIE jeśli podaliśmy swoje dane przy zgłaszaniu - nie musimy tego robić a policja musi podjąć interwencję po zgłoszeniu anonimowym.
5. Jeśli najemcy nie przyjmą mandatu to sprawa idzie do sądu - osoba zgłaszająca będzie musiała stawić się jako świadek.
7. Poinformować o tym, że była interwencja DZIELNICOWEGO, poprosić aby odwiedził najemców a najlepiej skontaktował się z właścicielem - jest SZANSA że to pomoże.
6. Wystosować pismo do spółdzielni mieszkaniowej - są regulaminy, cisza nocna itp., do przestrzegania których wszyscy mieszkańcy są zobowiązani - UWAGA - obowiązkiem spółdzielni jest egzekwowanie ich przestrzegania - NIESTETY lenistwo i brak inicjatywy to standard, ale zawsze coś.
Złożenie pisma do spółdzielni podpisanego przez 1 sąsiada lub paru sąsiadów (a tutaj nie zawsze jest zgodność bo wiadomo w dużym bloku nie musisz wiedzieć co się dzieje trzy piętra wyżej lub niżej, a ludzie nie lubią nic podpisywać) oraz najlepiej już po interwencjach policji (o to zawsze się pytają w spółdzielni, bo chcą aby policja to załatwiła sama) skutkuje tym, że:
1. Spółdzielnia po wystosowaniu pisma do policji w sprawie potwierdzenia czy faktycznie były interwencje, można też poprosić Dzielnicowego, aby jak ma czas skontaktował się z Administracją czy Prezesem Spółdzielni będzie szybciej, wystosuje do WŁAŚCICIELA i tylko i wyłącznie do niego pismo z upomnieniem. Najemcy ich nie interesują. Jak właściciel jest OK to poskutkuje.
2. Spółdzielnia przy braku poprawy i reakcji ma prawo wykluczyć właściciela członka spółdzielni z członków - wyższy czynsz będzie trochę płacić.
3. Jak problem jest na prawdę duży i brak jest nadal reakcji to Spółdzielnia ma prawo zlicytować mieszkanie - ale to długa droga, trzeba mieć już w ręku wyroki sądowe za zakłócanie ciszy, świadków itp., proszę również pamiętać, że policjanci to też świadkowie.
1. Spółdzielnia po wystosowaniu pisma do policji w sprawie potwierdzenia czy faktycznie były interwencje, można też poprosić Dzielnicowego, aby jak ma czas skontaktował się z Administracją czy Prezesem Spółdzielni będzie szybciej, wystosuje do WŁAŚCICIELA i tylko i wyłącznie do niego pismo z upomnieniem. Najemcy ich nie interesują. Jak właściciel jest OK to poskutkuje.
2. Spółdzielnia przy braku poprawy i reakcji ma prawo wykluczyć właściciela członka spółdzielni z członków - wyższy czynsz będzie trochę płacić.
3. Jak problem jest na prawdę duży i brak jest nadal reakcji to Spółdzielnia ma prawo zlicytować mieszkanie - ale to długa droga, trzeba mieć już w ręku wyroki sądowe za zakłócanie ciszy, świadków itp., proszę również pamiętać, że policjanci to też świadkowie.
No tak, to to wiem. Cwaniaczek właściciel na takie pisma po prostu nie odpowiadał. I tyle. Spółdzielnia nic mu nie zrobiła. Na dodatek w mieszkaniu które wynajmuje czterem osobom "zarejestrowaną" ma jedną. I za tyle płaci czynsz, o czym spółdzielnia wie i też nic nie zrobiła - gościu dostał pisemko, nie odpowiedział na nie i nigdy nie zjawił się w spółdzielni.
Natomiast działa w 100% współdziałanie sąsiadów. Potrzeba NIEWIELE WYSIŁKU i trochę wytrwałości:
-do bólu wzywamy policję - ale tu jest problem bo w nocy jest to męczące - chcę spać, a nie czekać aż przyjedzie patrol. (po każdej imprezie możemy też składać zawiadomienie o popełnieniu wykroczenia, podpisane przez kilku sąsiadów - też do bólu - nazbiera się ich tyle, że w końcu dzielnicowy się ruszy i "zamknie" sprawę)
-po paru imprezkach w kilku sąsiadów składamy wniosek o ukaranie do rejonowego sądu (dawne grodzkie, kolegia), trzeba się będzie stawić za rok na rozprawie, żeby potwierdzić zeznania . Papierek przedstawiamy "studentom" - od tego momentu każde wezwanie policji będzie tylko nabijać im wysokość kary w sądzie (te są b. wysokie) - musieli by być idiotami żeby "fikać".
-trzeci sposób to to samo tylko via dzielnicowy (opisałem to wyżej).
Policja to biurokraci, których trzeba zalewać pismami (ale wiarygodnymi)
Można też wszystkie te sposoby stosować razem. I jeszcze raz powtórzę - to wszystko nie kosztuje wiele wysiłku.
Jak sytuacja się powtórzy z nową "ekipką" najemców, powtarzamy procedurę.
Po trzech takich akcjach, a pewniej po dwóch, właściciel-ignorant będzie dbał o to żeby wynajmować mieszkanie kulturalnym najemcom.
Warto też wiedzieć, że patologiczny duet najemcy-właściciel (jeżeli z takowym mamy do czynienia) panicznie boi się współdziałania sąsiadów.
Natomiast działa w 100% współdziałanie sąsiadów. Potrzeba NIEWIELE WYSIŁKU i trochę wytrwałości:
-do bólu wzywamy policję - ale tu jest problem bo w nocy jest to męczące - chcę spać, a nie czekać aż przyjedzie patrol. (po każdej imprezie możemy też składać zawiadomienie o popełnieniu wykroczenia, podpisane przez kilku sąsiadów - też do bólu - nazbiera się ich tyle, że w końcu dzielnicowy się ruszy i "zamknie" sprawę)
-po paru imprezkach w kilku sąsiadów składamy wniosek o ukaranie do rejonowego sądu (dawne grodzkie, kolegia), trzeba się będzie stawić za rok na rozprawie, żeby potwierdzić zeznania . Papierek przedstawiamy "studentom" - od tego momentu każde wezwanie policji będzie tylko nabijać im wysokość kary w sądzie (te są b. wysokie) - musieli by być idiotami żeby "fikać".
-trzeci sposób to to samo tylko via dzielnicowy (opisałem to wyżej).
Policja to biurokraci, których trzeba zalewać pismami (ale wiarygodnymi)
Można też wszystkie te sposoby stosować razem. I jeszcze raz powtórzę - to wszystko nie kosztuje wiele wysiłku.
Jak sytuacja się powtórzy z nową "ekipką" najemców, powtarzamy procedurę.
Po trzech takich akcjach, a pewniej po dwóch, właściciel-ignorant będzie dbał o to żeby wynajmować mieszkanie kulturalnym najemcom.
Warto też wiedzieć, że patologiczny duet najemcy-właściciel (jeżeli z takowym mamy do czynienia) panicznie boi się współdziałania sąsiadów.
Problem jest w tym, że sąsiedzi często potrafią tylko narzekać pod nosem, a jak trzeba podjąć konkretne działania to nie ma chętnych bo to jest wysiłek.
Pisma spółdzielni są ważne nawet jak właściciel ma to gdzieś, jeśli sprawa poszłaby dalej do sądu to jest dowód na to, że były skargi a spółdzielnia upominała właściciela, tylko ten nie reagował. Poza tym proszę również pamiętać o tym, że egzekwowanie przez Spółdzielnię regulaminów jest jej obowiązkiem, jeśli tego nie robi można też i do niej wystosować pismo przedsądowe najlepiej przygotowane przez kancelarię prawną. Zapewniam, że to podziałało.
Pisma spółdzielni są ważne nawet jak właściciel ma to gdzieś, jeśli sprawa poszłaby dalej do sądu to jest dowód na to, że były skargi a spółdzielnia upominała właściciela, tylko ten nie reagował. Poza tym proszę również pamiętać o tym, że egzekwowanie przez Spółdzielnię regulaminów jest jej obowiązkiem, jeśli tego nie robi można też i do niej wystosować pismo przedsądowe najlepiej przygotowane przez kancelarię prawną. Zapewniam, że to podziałało.
Kwestie z dzielnicowym opisałem wyżej (jeszcze pod nickiem "gdańszczanin") - efekt piorunująco skuteczny.
Zgadza się że często sąsiadom się nie chce, czasem wolą przemęczyć temat. Ale to od nich wszystko zależy, już dwa podpisy na papierku, a nie jeden to potwierdzona skarga - a więc nie do obalenia. Dlatego napisałem posta z poradą ponieważ wbrew pozorom problem można rozwiązać całkowicie - ale tylko przy współdziałaniu sąsiadów. A na początku człowiek ma opory..., bo to policja, bo to sąd (rejonowy
). Trzeba przełamać opory i zacząć ofensywę "papierkową".
Ciągle nie wiem co może (musi) spółdzielnia, nawet pod naciskiem sądu. Ja wiem o dwóch narzędziach - wykluczeniu z członkostwa w spółdzielni i zlicytowanie mieszkania właściciela - przyznasz że to drugie nierealne. Poza tym tu już wchodzi w grę rozprawa w sądzie, a więc czas i koszta... Składanie pisemnych zawiadomień na komisariat, albo żądanie ukarania w sądzie rejonowym nic nie kosztuje i wymaga tylko trochę cierpliwości i niewielkiej pracy.
A ilość pism do spółdzielni jest na pewno ważna, w przyszłości może to być gruby "hak" na właściciela-ignoranta. Zbieram sobie takie pisemka :)
Zgadza się że często sąsiadom się nie chce, czasem wolą przemęczyć temat. Ale to od nich wszystko zależy, już dwa podpisy na papierku, a nie jeden to potwierdzona skarga - a więc nie do obalenia. Dlatego napisałem posta z poradą ponieważ wbrew pozorom problem można rozwiązać całkowicie - ale tylko przy współdziałaniu sąsiadów. A na początku człowiek ma opory..., bo to policja, bo to sąd (rejonowy
). Trzeba przełamać opory i zacząć ofensywę "papierkową".
Ciągle nie wiem co może (musi) spółdzielnia, nawet pod naciskiem sądu. Ja wiem o dwóch narzędziach - wykluczeniu z członkostwa w spółdzielni i zlicytowanie mieszkania właściciela - przyznasz że to drugie nierealne. Poza tym tu już wchodzi w grę rozprawa w sądzie, a więc czas i koszta... Składanie pisemnych zawiadomień na komisariat, albo żądanie ukarania w sądzie rejonowym nic nie kosztuje i wymaga tylko trochę cierpliwości i niewielkiej pracy.
A ilość pism do spółdzielni jest na pewno ważna, w przyszłości może to być gruby "hak" na właściciela-ignoranta. Zbieram sobie takie pisemka :)
Tutaj przydały by się proste narzędzia administracyjne, a mieszkania pod wynajem powinny podlegać innym prawom niż rdzenne-lokatorskie. To że najemcy mają prawa na równi z lokatorami, jednocześnie nie maja ich obowiązków, jest chore.
Np. po kilku pisemnych, potwierdzonych zgłoszeniach o problemach z najemcami, spółdzielnia powinna mieć prawo podnieść czynsz o 300-500 zł, na trzy miesiące, za uciążliwość. Jak sytuacja się powtórzy, to na pół roku, itd. - spokój byłby murowany i nikt by nawet nie próbował hałasować. W tej chwili studenci "wjeżdżają" do bloku z nastawieniem, że robią co chcą i niech się inni martwią, i że nikt im nic nie może zrobić.
Spółdzielnia nawet nie jest w stanie wyegzekwować od właściciela podania prawdziwej liczby najemców, i czynszu za taką ilość.
Np. po kilku pisemnych, potwierdzonych zgłoszeniach o problemach z najemcami, spółdzielnia powinna mieć prawo podnieść czynsz o 300-500 zł, na trzy miesiące, za uciążliwość. Jak sytuacja się powtórzy, to na pół roku, itd. - spokój byłby murowany i nikt by nawet nie próbował hałasować. W tej chwili studenci "wjeżdżają" do bloku z nastawieniem, że robią co chcą i niech się inni martwią, i że nikt im nic nie może zrobić.
Spółdzielnia nawet nie jest w stanie wyegzekwować od właściciela podania prawdziwej liczby najemców, i czynszu za taką ilość.
Chętnie przyłączę się do tej inicjatywy, był taki projekt jakiś czas w Sejmie aby za zakłócanie ciszy nocnej i dziennej podnieść kary ale to przepadło, bo posłowie widać w blokach nie mieszkają. Przy okazji Policja na Chełmie działa sprawniej niż na Białej, ale mandat w wysokości 200 czy 300 zł przy dużej liczbie imprezowiczów to jeszcze za mało (zrzuta i po sprawie). Szkoda, że mandatu nie otrzymuje właściciel, to też załatwiałoby sprawę, bo wiadomo nikt nie chce płacić. Zastanawiam się co JESZCZE można zrobić bo problem wynajętego byle komu mieszkania mamy od paru lat i jak są lokatorzy ok to jest spokój a jak nie to po prostu koszmar. Oczywiście właściciel jest tylko od kasowania - reszta go nie interesuje a pisma z upomnieniem (3) ze Spółdzielni wyrzuca do kosza.
Jeśli o mnie chodzi, to powinno się zdjąć ciężar egzekwowania ciszy nocnej i w ogóle nieuciążliwego użytkowania lokalu z policji i przenieść go na administracje budynków, dając im odpowiednie prawa i narzędzia.
A teraz właściciel może mieć wywalone, a najemca jest nietykalny.
Nie słyszałem o tym projekcie w sejmie, ale tu przydałoby się raczej egzekwowanie sankcji, niż ich podnoszenie.
Zapomniałem napisać o olbrzymim plusie sposobu ze skierowaniem wniosku o ukaranie do sądu rejonowego (najlepiej via dzielnicowy) - "taryfa opłat" wynosi tam kilka tysiączków na łepka, więc jak się "studenci" dowiedzą, to nogi im się ugną. Tylko że tu niezbędne jest podpisywanie papierków przez więcej niż jednego poszkodowanego.
Ogólnie mam identyczną sytuację jak Ty.
A teraz właściciel może mieć wywalone, a najemca jest nietykalny.
Nie słyszałem o tym projekcie w sejmie, ale tu przydałoby się raczej egzekwowanie sankcji, niż ich podnoszenie.
Zapomniałem napisać o olbrzymim plusie sposobu ze skierowaniem wniosku o ukaranie do sądu rejonowego (najlepiej via dzielnicowy) - "taryfa opłat" wynosi tam kilka tysiączków na łepka, więc jak się "studenci" dowiedzą, to nogi im się ugną. Tylko że tu niezbędne jest podpisywanie papierków przez więcej niż jednego poszkodowanego.
Ogólnie mam identyczną sytuację jak Ty.
Zgadzam się z tym, niestety tak nie jest. Poza tym w naszym przypadku najemcy bardzo szybko się zmieniają, jak są problemy i nie przyjmą mandatu to za parę miesięcy (oczywiście już nie będą tutaj mieszkać) to trzeba będzie łazić po sądach z grupą idiotów i jeszcze zwalniać się z pracy. Mając nad głową nowych już... Cieszę się, że nie tylko mi przeszkadza chamstwo i krzyki, z drugiej strony to smutne. Nawet zastanawiamy się nad przeprowadzką, ale nie ma gwarancji, że w nowym miejscu również nie będzie biznesmena z najemcami z którym będziemy mieć wspólne ściany. Taka patowa nieco sytuacja.
Nie zgadzam się z Tobą. Miałem w bloku wyjątkową ekipę gnojków - policja, pisma do spółdzielni, próby kontaktów z właścicielem nie dały nic. Po piśmie na komendę i przyjeździe dzielnicowego (po miesiącu), jak pisałem wcześniej sprawę skierował do sądu rejonowego, nastała cisza. Kolesie zapłacili grubą kasę. Poza tym opieszałość sądu działa na twoją korzyść bo kolesie wiedzą, że sprawa "wisi", więc nie mogą sobie pozwolić na fikanie.
A co Cię obchodzi że ekipy się zmieniają - nie twoje zmartwienie - piszesz skargi na komendę - niech policja i właściciel się martwią komu wlepić karę. Zresztą prawnie to właściciel ma informować organy kto mieszkał i kiedy w lokalu.
Ale musisz dogadać się z sąsiadami, żeby potwierdzili twoje wnioski - u mnie po prostu podpisywali się pod moimi pismami. Sąsiedzi + wytrwałość. Do sądu pójdziesz raz, albo dwa, albo wcale (ja nie byłem - blessing dzielnicowego chyba zadziałał).
A może masz w porządku dzielnicowego - pójdź pogadaj z nim. Z policją trzeba trochę wytrwałości i bez nerwów. Myślę że trochę popadłaś w beznadzieję - ja Ci podałem skuteczne długotrwałe rozwiązanie.
A co Cię obchodzi że ekipy się zmieniają - nie twoje zmartwienie - piszesz skargi na komendę - niech policja i właściciel się martwią komu wlepić karę. Zresztą prawnie to właściciel ma informować organy kto mieszkał i kiedy w lokalu.
Ale musisz dogadać się z sąsiadami, żeby potwierdzili twoje wnioski - u mnie po prostu podpisywali się pod moimi pismami. Sąsiedzi + wytrwałość. Do sądu pójdziesz raz, albo dwa, albo wcale (ja nie byłem - blessing dzielnicowego chyba zadziałał).
A może masz w porządku dzielnicowego - pójdź pogadaj z nim. Z policją trzeba trochę wytrwałości i bez nerwów. Myślę że trochę popadłaś w beznadzieję - ja Ci podałem skuteczne długotrwałe rozwiązanie.
Oczywiście można porozmawiać z właścicielem, ale może tak być że właściciela to nie obchodzi. Jeśli mieszkanie jest spółdzielcze to złożyć pismo do spółdzielni z prośbą o interwencję - lepiej aby podpisali się również inni sąsiedzi, wówczas administracja kontaktuje się z właścicielem - czasem pomaga i to szybko.
Wezwać policję - wezwanie może być anonimowe a policja ma obowiązek podjęcia interwencji. Jak ktoś odważny to może podać dane, można porozmawiać z dzielnicowym, jak się dzwoni potem z prośbą o interwencję zawsze można się powołać, że dzielnicowy sprawę zna i mówił żeby dzwonić i już. Trzeba działać i tyle, u nas pomogło jak się zebrali wszyscy sąsiedzi plus policja plus spółdzielnia - młodzież już nie mieszka i wrócił dawny spokój. Zobaczyć na klatce schodowej o 2 w nocy wkurzonych sąsiadów w piżamach - bezcenne i jaka integracja.
Wezwać policję - wezwanie może być anonimowe a policja ma obowiązek podjęcia interwencji. Jak ktoś odważny to może podać dane, można porozmawiać z dzielnicowym, jak się dzwoni potem z prośbą o interwencję zawsze można się powołać, że dzielnicowy sprawę zna i mówił żeby dzwonić i już. Trzeba działać i tyle, u nas pomogło jak się zebrali wszyscy sąsiedzi plus policja plus spółdzielnia - młodzież już nie mieszka i wrócił dawny spokój. Zobaczyć na klatce schodowej o 2 w nocy wkurzonych sąsiadów w piżamach - bezcenne i jaka integracja.
Głośny sąsiad? Jest sposób!
Sąsiad organizuje głośne imprezy? Może ma nieustannie szczekającego psa? Przeszkadzać może też zapach z działki obok. Za takie zachowania polskie prawo przewiduje srogie kary. Grzywna może sięgnąć nawet 500 zł!
Na początek warto wiedzieć, że nie ma w prawie czegoś takiego jak cisza nocna. To, że nie powinniśmy hałasować między 22 a 6 rano, jest czysto umowne. Nie regulują tego żadne przepisy. Jednak na techno i basy w środku nocy od sąsiada mieszkającego za ścianą jest sposób. Po pierwsze można wezwać policję lub straż miejską.
- Policjanci mogą nałożyć mandat karny osobie zakłócającej spokój, porządek publiczny lub spoczynek nocny w wysokości do 500 złotych. Za ciszę nocną - spoczynek nocny przyjmuje się czas pomiędzy godziną 22 a 6 rano. Oczywiście nie ma tu znaczenia, czy jest to dzień powszedni czy świąteczny - mówi asp. Paweł Pławecki z Komendy Rejonowej Policji w Warszawa Praga-Południe.
W tym wypadku policja działa w oparciu o kodeks wykroczeń i jego art. 51, który mówi, że nie można zakłócać porządku publicznego, spoczynku nocnego lub wywoływać zgorszenia. Pod te przepisy można podciągnąć hałasowanie, śmiecenie czy nawet emitowanie nieprzyjemnych zapachów.
Co ciekawe jeśli mamy problemy z sąsiadem, który jest za głośny w ciągu dnia, to nie powinniśmy wzywać policji, ale... Inspekcję Ochrony Środowiska. Od października 2012 r. zostały też zmienione dopuszczalne normy hałasu. Zamiast 45-55 decybeli w nocy i 50-65 decybeli w dzień, teraz można hałasować do 68 dB w dzień i 60 dB w nocy.
Osobną kwestią są przepisy lokalne. Gmina może nakazać, że na wydzielonym terenie nie można organizować zabaw czy koncertów po godz. 22. Głośna ostatnio była sprawa ciszy nocnej w Wałbrzychu. Tamtejszy samorząd zarządził, że od 1 stycznia 2013 roku sklepy, punkty gastronomiczne i usługowe mogą być otwarte tylko w godzinach 6-23, a w weekendy wyjątkowo sale weselne i kluby muzyczne działają tylko do 3 w nocy. Lokalni przedsiębiorcy i część mieszkańców szybko ogłosiła, że uchwałę rady gminy zaskarży do Trybunału Konstytucyjnego. Ostatecznie samorządowcy zawiesili wejście nowych przepisów w życie na pół roku.
To jednak przypadek ekstremalny. Co jeśli mamy problem tylko z jednym sąsiadem, który pomimo odwiedzin policji, upomnień a nawet mandatów dalej nie daje nam w nocy spać?
Wtedy pozostaje nam skorzystać z art. 144 kodeksu cywilnego. Mówi on o granicach korzystania ze swojego prawa własności w ramach współżycia społecznego. W skrócie oznacza to, że nie można narażać sąsiadów na szczególną uciążliwość. I nie ma tu znaczenia, czy ktoś działa w oparciu o wszystkie możliwe pozwolenia i zaświadczenia.
- Procesowaliśmy się z firmą, która w lokalu mieszkalnym dostała zgodę na prowadzenie pubu. Problem w tym, że zaczęto tam organizować także wesela. A te jak wiadomo o 22 się nie kończą. Nasz klient nie mógł sypiać w ogóle w weekendy. Sprawa trafiła do sądu i ją wygraliśmy. Lokal może być otwarty tylko do godziny 22 - mówi Mirosław Błach, dyrektor biura kancelarii Błach Kancelaria Prawna.
Osobną kwestią jest to, co może być uciążliwe. Dla osoby przechodzącej obok piekarni zapach wypiekanego chleba będzie przyjemnym doznaniem. Dla mieszkańca budynku obok może być to już problemem.
- Przepisy odnoszące się do nadmiernej uciążliwości nie są doprecyzowane. To mniej więcej tak jak stwierdzić, że jakaś kobieta nie jest piękna. O gustach się nie dyskutuje. Warto podkreślić, że ustawa mówi o nadmiernej, a nie zwykłej uciążliwości. To zawsze sąd decyduje, czy taka uciążliwość jest nadmierna czy nie - dodaje mecenas.
I tak na przykład w 2009 roku Sąd Najwyższy uznał za prawidłowy wyrok o zakazie wjeżdżania i parkowania samochodów ciężarowych, składowania węgla, opon oraz złomu, a nawet wykonywania usług wulkanizacyjnych na wolnym powietrzu na działce sąsiadującej z osiedlem domków jednorodzinnych. To właśnie jego mieszkańcy zaprotestowali przeciwko tego typu uciążliwemu biznesowi, który zakłóca ich spokój. Jak widać, skarżyć można się w sądzie nie tylko na zbyt głośnego sąsiada.
- Warto również przytoczyć precedensowy wyrok z 2007 roku, w którym Sąd Najwyższy uznał za prawidłowe orzeczenie zakazujące prowadzenia domu przedpogrzebowego w budynku mieszkalnym usytuowanym w dzielnicy willowej. Okna sali pogrzebowej wychodziły na tę stronę domu sąsiadów, z której znajdowały się okna ich pokoju dziennego i sypialnie - mówi Mirosław Błach.
Trzeba pamiętać, że jeśli uciążliwy sąsiad wyrządził nam jakąś krzywdę, to możemy ubiegać się o odszkodowanie. Na przykład, jeśli elewacja naszego domu zrobiła się czarna, bo komin za płotem jest za niski, to możemy w sądzie prosić o zwrócenie kosztów ponownego malowania.
Podobnie sytuacja wygląda, jeśli nasze okna zostaną odcięte od światła, bo deweloper przed naszym budynkiem postawił kolejny blok albo sąsiad postanowił zarobić na gigantycznym billboardzie. Zgodnie z prawem w ciągu dnia musimy mieć zapewniony minimum dwugodzinny dostęp do światła. Z tego powodu możemy ubiegać się o odszkodowania związane ze spadkiem wartości naszego mieszkania.
Sąsiad organizuje głośne imprezy? Może ma nieustannie szczekającego psa? Przeszkadzać może też zapach z działki obok. Za takie zachowania polskie prawo przewiduje srogie kary. Grzywna może sięgnąć nawet 500 zł!
Na początek warto wiedzieć, że nie ma w prawie czegoś takiego jak cisza nocna. To, że nie powinniśmy hałasować między 22 a 6 rano, jest czysto umowne. Nie regulują tego żadne przepisy. Jednak na techno i basy w środku nocy od sąsiada mieszkającego za ścianą jest sposób. Po pierwsze można wezwać policję lub straż miejską.
- Policjanci mogą nałożyć mandat karny osobie zakłócającej spokój, porządek publiczny lub spoczynek nocny w wysokości do 500 złotych. Za ciszę nocną - spoczynek nocny przyjmuje się czas pomiędzy godziną 22 a 6 rano. Oczywiście nie ma tu znaczenia, czy jest to dzień powszedni czy świąteczny - mówi asp. Paweł Pławecki z Komendy Rejonowej Policji w Warszawa Praga-Południe.
W tym wypadku policja działa w oparciu o kodeks wykroczeń i jego art. 51, który mówi, że nie można zakłócać porządku publicznego, spoczynku nocnego lub wywoływać zgorszenia. Pod te przepisy można podciągnąć hałasowanie, śmiecenie czy nawet emitowanie nieprzyjemnych zapachów.
Co ciekawe jeśli mamy problemy z sąsiadem, który jest za głośny w ciągu dnia, to nie powinniśmy wzywać policji, ale... Inspekcję Ochrony Środowiska. Od października 2012 r. zostały też zmienione dopuszczalne normy hałasu. Zamiast 45-55 decybeli w nocy i 50-65 decybeli w dzień, teraz można hałasować do 68 dB w dzień i 60 dB w nocy.
Osobną kwestią są przepisy lokalne. Gmina może nakazać, że na wydzielonym terenie nie można organizować zabaw czy koncertów po godz. 22. Głośna ostatnio była sprawa ciszy nocnej w Wałbrzychu. Tamtejszy samorząd zarządził, że od 1 stycznia 2013 roku sklepy, punkty gastronomiczne i usługowe mogą być otwarte tylko w godzinach 6-23, a w weekendy wyjątkowo sale weselne i kluby muzyczne działają tylko do 3 w nocy. Lokalni przedsiębiorcy i część mieszkańców szybko ogłosiła, że uchwałę rady gminy zaskarży do Trybunału Konstytucyjnego. Ostatecznie samorządowcy zawiesili wejście nowych przepisów w życie na pół roku.
To jednak przypadek ekstremalny. Co jeśli mamy problem tylko z jednym sąsiadem, który pomimo odwiedzin policji, upomnień a nawet mandatów dalej nie daje nam w nocy spać?
Wtedy pozostaje nam skorzystać z art. 144 kodeksu cywilnego. Mówi on o granicach korzystania ze swojego prawa własności w ramach współżycia społecznego. W skrócie oznacza to, że nie można narażać sąsiadów na szczególną uciążliwość. I nie ma tu znaczenia, czy ktoś działa w oparciu o wszystkie możliwe pozwolenia i zaświadczenia.
- Procesowaliśmy się z firmą, która w lokalu mieszkalnym dostała zgodę na prowadzenie pubu. Problem w tym, że zaczęto tam organizować także wesela. A te jak wiadomo o 22 się nie kończą. Nasz klient nie mógł sypiać w ogóle w weekendy. Sprawa trafiła do sądu i ją wygraliśmy. Lokal może być otwarty tylko do godziny 22 - mówi Mirosław Błach, dyrektor biura kancelarii Błach Kancelaria Prawna.
Osobną kwestią jest to, co może być uciążliwe. Dla osoby przechodzącej obok piekarni zapach wypiekanego chleba będzie przyjemnym doznaniem. Dla mieszkańca budynku obok może być to już problemem.
- Przepisy odnoszące się do nadmiernej uciążliwości nie są doprecyzowane. To mniej więcej tak jak stwierdzić, że jakaś kobieta nie jest piękna. O gustach się nie dyskutuje. Warto podkreślić, że ustawa mówi o nadmiernej, a nie zwykłej uciążliwości. To zawsze sąd decyduje, czy taka uciążliwość jest nadmierna czy nie - dodaje mecenas.
I tak na przykład w 2009 roku Sąd Najwyższy uznał za prawidłowy wyrok o zakazie wjeżdżania i parkowania samochodów ciężarowych, składowania węgla, opon oraz złomu, a nawet wykonywania usług wulkanizacyjnych na wolnym powietrzu na działce sąsiadującej z osiedlem domków jednorodzinnych. To właśnie jego mieszkańcy zaprotestowali przeciwko tego typu uciążliwemu biznesowi, który zakłóca ich spokój. Jak widać, skarżyć można się w sądzie nie tylko na zbyt głośnego sąsiada.
- Warto również przytoczyć precedensowy wyrok z 2007 roku, w którym Sąd Najwyższy uznał za prawidłowe orzeczenie zakazujące prowadzenia domu przedpogrzebowego w budynku mieszkalnym usytuowanym w dzielnicy willowej. Okna sali pogrzebowej wychodziły na tę stronę domu sąsiadów, z której znajdowały się okna ich pokoju dziennego i sypialnie - mówi Mirosław Błach.
Trzeba pamiętać, że jeśli uciążliwy sąsiad wyrządził nam jakąś krzywdę, to możemy ubiegać się o odszkodowanie. Na przykład, jeśli elewacja naszego domu zrobiła się czarna, bo komin za płotem jest za niski, to możemy w sądzie prosić o zwrócenie kosztów ponownego malowania.
Podobnie sytuacja wygląda, jeśli nasze okna zostaną odcięte od światła, bo deweloper przed naszym budynkiem postawił kolejny blok albo sąsiad postanowił zarobić na gigantycznym billboardzie. Zgodnie z prawem w ciągu dnia musimy mieć zapewniony minimum dwugodzinny dostęp do światła. Z tego powodu możemy ubiegać się o odszkodowania związane ze spadkiem wartości naszego mieszkania.
Pogadać można owszem ale jak lokatorzy udają, że ich nie ma i nikomu z sąsiadów nie chcą otworzyć drzwi to zostaje policja, straż miejska już do tego typu spraw nie przyjeżdża.
Nie otworzą policji to właściciel dostanie wezwanie na komisariat, pewnie poda wówczas dane najemców. Policja wyśle wezwania do najemców na ich adresy - czyli do rodziców i uwierzcie - to zadziałało.
Nie otworzą policji to właściciel dostanie wezwanie na komisariat, pewnie poda wówczas dane najemców. Policja wyśle wezwania do najemców na ich adresy - czyli do rodziców i uwierzcie - to zadziałało.
U mnie generalnie rzadko ktoś hałasuje. Przed laty nade mną mieszkali sąsiedzi "studenci" balangujący po nocach, po pijaku wciskali domofon nie ten guzik co trzeba w środku nocy itp. Do południa odsypiali. No to ja kiedyś włączyłam o 9.00 głośno wieżę z subwooferem i wyszłam z domu na jakiś czas. Starałam się też z rana mylić guziki w domofonie.. Z koleżanką dowiedziałyśmy się jaki mają nr stacjonarny i też dawalysmy po sygnale rano... Długo już tam nie mieszkali
Najpierw konieczna jest perswazja w oparciu o motywy ekonomiczne, bo przecież tacy sąsiedzi obniżają wartość lokali w budynku. Potem perswazja w oparciu o motywy matematyczne - każdy ma urodziny, imieniny, rocznice swoje, brata, siostry, mamy czy taty, więc zabrakloby dni w roku na imprezowanie.
Jeżeli to nie zadziała, to robimy łomot do drzwi na cały budynek i zapowiadamy wezwanie policji.
Jeśli to nie działa wzywamy policję i dajemy jej dyskretne wsparcie. Jeżeli to nie podziała za pierwszym razem, to podziała za drugim, jeśli policjanci okażą się inteligentni i okaże się im wsparcie.
Jak widać proces jest dość złożony i wymagający konsekwencji i uporu. Ale dzięki temu na osiedlu panuje już spokój i sąsiedzi są wdzięczni.
Jeżeli to nie zadziała, to robimy łomot do drzwi na cały budynek i zapowiadamy wezwanie policji.
Jeśli to nie działa wzywamy policję i dajemy jej dyskretne wsparcie. Jeżeli to nie podziała za pierwszym razem, to podziała za drugim, jeśli policjanci okażą się inteligentni i okaże się im wsparcie.
Jak widać proces jest dość złożony i wymagający konsekwencji i uporu. Ale dzięki temu na osiedlu panuje już spokój i sąsiedzi są wdzięczni.
Spoko niech sie bawią. Ja miałem taką metodę: kiedy oni odpoczywali, spali odpoczywali po imprezach skacowani, albo kiedy zakuwali w stresie bo przez zabawy zapomnieli, że zbliża się sesja Ja odwracałem wielkie kolumny głośnikowe w kierunku sufitu, puszczałem ciężką muzę i wychodziłem z domu na wielogodzinny spacer, lub odwiedziny znajomych....... efekt? wyprowadzili się!
ps. zawsze tak robię z upierdliwymi!
ps. zawsze tak robię z upierdliwymi!
Pójść i porozmawiać, wyznaczyć granice. U mnie w klatce mamy system informacyjny. Jak ma być impreza wywieszamy kartkę, a jak ktoś za często imprezuje wyzywamy policję. Zresztą hałąs studencki to nie zawsze imprezy... porozmawiać nie zaszkodzi, tylko trzeba jak z normalnymi ludźmi, bo inaczej będą studenci złośliwi.
przede wszystkim bądźmy rozsądni i uczciwi
Czasem człowiek może się zapomnieć. Ja wiem, że młodzi ludzie robiący imprezy kilka razy w tygodniu to męczarnia. Ale w moim przypadku imprezy odbywają się raz na miesiąc MAKSYMALNIE i to w kuchni, kóra nie sąsiaduje z żadnym mieszkaniem. Czasem się puści muzykę w pokoju i nie zauważy, że już 22. Wtedy przychodzi sąsiad (o 22.03) i zamiast kulturalnie zwrócić uwagę na muzykę, podciąga rękawy i zaczyna grozić albo bójką (wtf...) albo policją. Zawsze jak nam zwracał uwagę (max 3 razy w ciągu roku) od razu wyłączaliśmy sprzęt i przenosiliśmy się do innego pokoju. A ten dziad szuka tylko pretekstu do jakiejś awantury. To już jest nie w porządku. Co więcej, raz zamiast podejść i zadzwonić do mieszkania, zadzwonił do właścicielki z pretensjami. Strasznie chce nas wykurzyć z wynajmowanego mieszkania, ale sam do końca nie wie za co.
Poczekać do sesji i się odegrać:)
A tak na poważnie:
- porozmawiać z nimi ale nie na zasadzie że będą mieli prz...ane bo to zupełnie nic nie da, a wręcz odwrotnie. Mimo że cenie sobie spokój i ciszę wiem że młodzi od czasu do czasu muszą się wyszumieć(oczywiście nie 24/7) - w moim przypadku skończyło się na rozmowie że nie tylko oni tu mieszkają i są tacy którzy o 5-tej muszą wstać a dźwięki pseudo rapu w wykonaniu polskich gwiazd na pewno nie działają kojąco w nocy.
Z sąsiadami mamy niepisaną umowę że informujemy się o imprezkach i że może być głośniej.
A tak na poważnie:
- porozmawiać z nimi ale nie na zasadzie że będą mieli prz...ane bo to zupełnie nic nie da, a wręcz odwrotnie. Mimo że cenie sobie spokój i ciszę wiem że młodzi od czasu do czasu muszą się wyszumieć(oczywiście nie 24/7) - w moim przypadku skończyło się na rozmowie że nie tylko oni tu mieszkają i są tacy którzy o 5-tej muszą wstać a dźwięki pseudo rapu w wykonaniu polskich gwiazd na pewno nie działają kojąco w nocy.
Z sąsiadami mamy niepisaną umowę że informujemy się o imprezkach i że może być głośniej.
Takie rzeczy to tylko w "erze", życie jest jednak bardziej brutalne, ogólnie rządzi zasada, wolnoć Tomku w ...... oraz nieśmiertelne "TKJ" (teraz k...a ja). W poprzednim miejscu zamieszkania delikatne rozmowy, prośby nic nie dawały, i nie dotyczyło to studentów, tylko gościa co mieszał tam od xxx lat, od takie chamstwo w państwie. To samo ma się z parkowaniem aut na osiedlu.
jeśli upomnienie nic nie dają podpytać innych blisko mieszkających sąsiadów czy im nie przeszkadza i iść grupą wtedy ma to większą siłe rażenia że nie przeszkadza tylko Tobie a innym też. Jeśli to nie podziała warto zadzwonić do wspólnoty lub spółdzielni a oni mogą upomnieć właściciela który wynajmuje tym osobnikom te mieszkanie a między czsie dzwonić na policję..to niestety czasami jedyny wyjście by móc się PRZESPAĆ WE wLASNYM MIESZKANIU,mandat na kilkaset żlotych trochę ostudzi emocje ,powodzenia
Ja wezwałem policje z imienia i nazwiska. Fakt 4 razy, ale dostali po mandacie a właściciel kolegium. I mam w nosie co inni myślą. Wstaje o czwartej do roboty i niekreci mnie łupanie za ścianą. Dom mieszkalny to nie akademik. Chca balangi to do knajpy albo wypad do akademika. Nadmieniam, że zarządca wspólnoty nic nie zrobił i trzeba było działać samemu. Ubezpiecz mieszkanie od ewentualnych szkód i wal na policje. Dostaną mandat nie będzie za co chlać. Jak się beda mścić to dzwoń już do kryminalnej, to przyjadą po cywilu i rozmowa bedzie inna. Podstawa to się nie bać, nie mogą GUANiarze rządzić całym blokiem
My tez mamy ten problem, niestety ciezko jest cos zdzialac jak jestesmy osamotnieni w walce... od 4 mscy przeszkadzaja nam studenci na dole, zaczelo sie od glosnych imprez, na to pomogla policja, boja sie mandatow (jeden conajmniej dostali), ale na co dzien sa bardzo uciazliwi i zlosliwi - glosne rozmowy do pozna, smiechy, rzenie, wrzaski, trzaskanie drzwiami, szuranie wszystkim co sie da. we wlasnym domu nie da sie odpoczac. probowalismy rozmawiac z nimi, przez spoldzielnie z wlascicielem mieszkania, wszystko na nic. oni maja to gdzies, wlasciciel ma to gdzies, spoldzielnia twierdzi, ze tylko moze kontaktowac sie z wlascicielem. przyjazdy policji pomagaja na krotko - zazwyczaj wyczają ich wczesniej i uciszaja sie na chwile, policja twierdzi, ze nic nie slyszy. po odjezdzie nocne posiadowy trwaja dalej. i slyszymy jak wrzeszcza, ze nas za*ebią. strach z domu wyjsc czasem, boimy sie o auto. rozwazamy sprawe w sadzie, ale po rozmowie z prawnikiem wiemy, ze trzeba miec solidne dowody, a tych nam brakuje. pod nimi nikt nie mieszka (jest lokal uslugowy), z mieszkan obok nie slychac, wiemy to po swoich sasiadach. a nad nimi tylko my. bedziemy zbierac swiadkow, nagrania, poprosimy o notatki policyjne, chyba tylko tak mozna odzyskac spokoj w domu i nie zwariowac...
ja jako członek stowarzyszenia Mieszkanicznik, nie wyobrażam sobie nie wyciągnąć konsekwencji z takiego postępowania moich lokatorów. Przestrzegam Kodeksu Etyki Mieszkanicznika i wiem, ze moi najemcy mają wobec mnie szacunek. Po prostu współpracujemy, nie walczymy ze sobą. Dlatego rzadko zdarzają mi się większe problemy z lokatorami.
Jeśli to wynajęte mieszkanie to można zaproponować właścicielowi wygłuszenie od swojej strony. W takiej sytuacji najczęściej proszenie sąsiadów o cokolwiek mija się z celem. Płyta korkowa 40 mm powinna skutecznie wytłumić hałasy. To jest inwestycja na lata, która na pewno się zwróci w postaci spokojnego snu i ciszy w mieszkaniu.