Odpowiadasz na:

Harpagan 24 TR bez happy end'u

Zaplacilem za rajd juz z miesiac temu....
Leczylem gardlo przez 1,5 tygodnia przed startem ....
W planach mialem pobice mojego ostatniego dystansu (skromne 120 km) i
zrobienie co... rozwiń

Zaplacilem za rajd juz z miesiac temu....
Leczylem gardlo przez 1,5 tygodnia przed startem ....
W planach mialem pobice mojego ostatniego dystansu (skromne 120 km) i
zrobienie co najminej 140 - 150....
I KISZKA, jakies 20 minut temu zamkneli trase w Pucku a ja od 2 godzin siedze
w Gdansku w domu ;

Ale po kolei.
5.30 - wyjezdzam z 3m samochodem, rower w bagazniku, kieruje sie na Puck.
Leje jak jasny gwint, za oknem 4 stopnie i wiatr, ze o rany... ale nic,
jedziemy. 6.10 Jestem w Pucku, pogoda bez zmian - lodowato, mokro i ciemno.
Acha zapomnialbym, brawa dla dwojki twardzieli, ktorych spotkalismy 10 km
przed Puckiem - dojezdzali pewno gdzies z Rumii czy cos... Puck, wyjmuje
sprzet z bagaznika i czem predzej lece zaraz po rejestracji na start (baza
byla w szkole, start na rynku glownym, jakies 1km dalej). Pogoda bez zmian.
START !!
Szybki rzut oka na mape. Oki, lecimy na 18'stke potem do Rewy na 13, potem
5, 3, 4 i zobaczymy co dalej. Jest cholernie zimno, wieje, leje. Cala grupa
wyjezdza z Pucka - pelno czerwonych migajacych swiatelek. Troche asfaltu,
potem gruntowka. RANY, ale bloto, kaluze. Po minucie swiezo zaimpregnowane
buty nabieraja wody i dzieki impregnatowi trzymaja ja doskonale. FAjnie, po
30 minutach stopy mnie juz bola z zimna (a przeciez zalozylem normalne
skarpety i narciarskie aby bylo ciepolo - calosc swietnie teraz trzyma
wode). Po drodze przylaczamy sie do rowerzysty z Gdyni - mowi ,ze normalnie
na Harpie robi ponad 200 km. No ladnie, ja tu marze o 150 ;). Dojezdzamy do
pkt 18. Ma byc to krzyz i mamy spisac kod. Po chwili jest juz tam z 30 - 40
osob. Ogolna konsternacja - GDZIE TEN CHOLERNY KOD ??? Okazuje sie, ze na
rozwideleniu 700m dalej - brawa dla organizatorow - na mapie stoi: "pkt 18,
Rzucewo, krzyz, spisac kod" skromna pomylka o prawie kilometr.

Ruszamy na drugi punkt. Jest juz jasno. Leje i wieje caly czas. Chociaz nie,
przestaje padac. NOgi bola z zimna ale jakos lecimy dalej. Pozdrowienia dla
Pana z ktorym jechalismy (no tak zapomnialem napiasac, ze od samego poczatku
towarzyszy mi stary kumpel - Michal - to ja go namowilem na rajd ;)).
Dojezdzamy do Rewy na cypel. Jest 8.15. Stoi samochod sedziowski. Podbicie
karty i dalej na 5. W tym czasie odzywa sie u mnie przeblysk geniuszu.
Wpadamy do pobliskiego sklepu, kupujemy po 2 pary skarpetek i worki foliowe.
WOW, juz nie jest zimno w stopy ;P (po 2 godzinach niestey patent przestanie
dzialac). Za Rewa jedziemy z Michalem praktycznie tylko we dwojke, czasami
mijamy sie ze spotkanymi wczesniej grupkami.

PUNKT 5!!
1km przed pkt Michal zrywa lancuch. Naprawa troche zajmuje, jedziemy dalej.
Konsternacja - przy lesniczowce, gdzie ma byc napisany kod (a dokladnie przy
rozwidleniu - cytat z organizatora "Zaklety Zamek, rozwidlenie drog, spisac
kod") stoi znowu grupa ludzi i nie wie co poczac. ZNOWU NIC NIE MA!! Po 30
minutach dzielenia sie na podgrupy, szukania w rozne strony stwierdzamy, ze
piszemy nazwe nadajnika GSM stojacego nieopodal i oprotestujemy na mecie
oznakowanie punktu (jak sie pozniej dowiedzialem, blad organizatora - trza
bylo spytac lesniczego o nazwisko....).
LECIM NA pkt 3.

Jedziemy, mijamy ludzi itd. Punkt wyglada jakby byl usytuowany na niebieskim
szlaku. 2 RAZY PRZEJEZDZAMY DOSC SPORY ODCINEK !!! NIC !! Szlag nas trafia -
40 minut znowu krecenia po blocie i nic... Stwierdzamy, ze nie ma co krecic,
zostawiamy to w diably i lecimy dalej, na 4. Od tej pory zaczyna nam
towarzyszyc koles imeniem ..... zapomnialem z ..., znow zapomnialem.
Jedziemy do Wejherowa. Tutaj dluzszy odpoczynek, pozade drugie sniadanki i
CZYM PREDZEJ na rower bo zimno jak sto diablow. Jedziemy asfaltem do
Piasnicy, dosc szybko znajdujemy punk 4. Budzimy obstawiajaca te punkt pare
ratownikow medycznych, podbicie kart i plan taki: kolejna sekwencja
16>15>8>7>20. Powinno wyjsc moje upragnione 150km.

Wyruszamy na 16 i DUPA BLADA. Odzywa sie moje kolano. Cholera jasna, od
czerwca byl spokoj a teraz tak jakby ktos mi wstawil pionowo szpilke do
stawy kolanowego. No nic, probuje jechac dalej ale po chwili jedyna rozsadna
decyzja - wracamy do bazy, KONIEC :(. Na domiar tego wszystkiego nie mam juz
hamulcow z tylu a z przodu zostalo jakies 20% poprawnego stanu - bloto robi
swoje ze sprzetem - do tego lancuch skacze mi niemilosiernie (2500 km, czas
wymienic)... ale co mi tam sprzet - JA CHCE SPRAWNE KOLANO !!! Michal
zostaje ze mna, wskakujemy na asfalt i prosto jak w morde strzelil do bazy.
Calej trasy wyszlo raptem 87km.

Podsumowujac - ogolna frustracja z powodu awarii nogi a poza tym
GRATULACJE dla budowniczych tras. Szukanie punktow, ktorych nie ma, badz kodow ktore sa nazwiskiem lesniczego, badz znakow 700m wokol punktu opisanego na mapie sa dowodem na to, ze ....... ech, szkoda slow na dalszy komentarz.

A zopomnialbym, na mecie dowiedzialem sie, ze pkt 3 nie byl usutuowany na niebieskim szlaku, chociaz moim zdaniem wynikalo to za mapy. Komentarz budowniczego "takie sa mapy geodezyjne...." No coz, podobno inni znalezli ten punkt, moze w tym jednym przypadku to ja zbladzilem.
--
pozdrawiam,
Blondi
3m - Oliwa
biala Univega Alpina 550
czerwony Romet Laura Specjal ;p
(a na chrzcie mi dali
Krzysztof z klanu Tobias)

zobacz wątek
21 lat temu
~Blondi

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności