stan wojenny to ja mam w domu...
rozmawiając ostatnio na jakiejś imprezie ze znajomymi, usłyszałam historię o ludziach (lasce i kolesiu), którzy po pracy zakasują rękawy i własnymi siłami budują dom.
historia wielce budująca,...
rozwiń
rozmawiając ostatnio na jakiejś imprezie ze znajomymi, usłyszałam historię o ludziach (lasce i kolesiu), którzy po pracy zakasują rękawy i własnymi siłami budują dom.
historia wielce budująca, tylko zastanawiam się, jak oni to fizycznie robią? kiedy wylewają fundamenty, stawiają ściany, więźbę, kładą dach, wstawiają okna, wylewają stropy? kiedy, kurdebele, o północy???
dzisiaj wyprowadziła się ode mnie druga i ostatnia ekipa budowlana. obie w imię wyższego celu zdemolowały mi kwadrat (oraz nerwy), który wygląda teraz jak rumuńska chata. muszę wyburzyć osiem ścian, zrobić z nich cztery, ocieplić i postawić na nowo. to właściwie wierzchołek góry lodowej, który dałby mi poczucie minimalnego komfortu. nie chce mi się wymieniać całej pozostałej listy zniszczonego mienia, bo znów będę miała w nocy koszmary. pytanie jednak, jak to zrobić, kiedy ma się w tygodniu wolny jeden dzień i dwa późne popołudnia? "wolne" to oczywiście pojęcie wybitnie względne, biorąc pod uwagę, że, czasem trzeba coś posprzątać, wyprać, ugotować, zjeść i gary umyć, poczekać w kolejce na kolejne, coraz gorsze diagnozy na temat nieszczęsnej prawej ręki i jej przyszłości pod skalpelem.
jak, motyla noga, oni budują ten dom??? stachanowcy.
kolejna historia z mchu i paproci.
a może to powinien być jakiś plan pięcioletni?
przeniosę się na forum budowlane
będę im po nocy wiersze pisać o gładzi tynkowej, wełnie mineralnej i szpachli kładzionej o piątej nad ranem po pijaku
zobacz wątek