11.X.
Dzisiaj od rana miałem receptę na dzień, nasze święto narodowe-myślę se, śmignę na cmentarz redłowski, albo w moje miejsca na oksywskiej kępie, a i spenetruje też przeciwlotnicze okopy w cisowskich...
rozwiń
Dzisiaj od rana miałem receptę na dzień, nasze święto narodowe-myślę se, śmignę na cmentarz redłowski, albo w moje miejsca na oksywskiej kępie, a i spenetruje też przeciwlotnicze okopy w cisowskich lasach, ale
nie, nie dotarłem tam...
A było tak...
domowe wino w kieszeń i fruuu,
bo wiecie jest takie miejsce w Gdyni: zanim skręcisz pod górkę w prawo w ul. Warszawską z ul. Czerwonych Kosynierów (teraz ul. morska) na samym rogu kamienica, ale wcześniej przed nią jest poletko łąki: chwasty, trawa, teren spadzisty totalnie zaniedbany- dziś centrum Gdyni.
A przed II wojną dokładnie tam był w drewnianych barakach gdyński etap emigracyjny (wtedy "dzielnia" Grabówek). Następnie w sierpniu 1939r wprowadził się tam płk Dąbek dowodzący Lądową Obroną Wybrzeża w 1939r, skąd musiał wyprowadzić się na kępę oksywską kiedy fryce cisnęli od Wejherowa i Małego Kacka. Po wojnie te drewniane baraki funkcjonowały, jako magazyny i siedziby firm m.in. pkp. Później było tak, rok 1970, grudzień, pan Zbyszek Godlewski-" Janek Wiśniewski". Nieśli go na wyłamanych z zawiasów drzwiach, jednego z tych baraków. Dziś oprócz trawy i wolnej przestrzeni nie ma tam nic...
z wyjątkiem wolnych, nocnych i niepodległościowych duchów wrzosowisk. One, jako jedyne z nielicznych noszą w rękawie swetra swoje wino.
ps Stworek patrz link :)
zobacz wątek