Bo to nie jest żadna nielegalna wycinka tylko przycinanie gałęzi. Sam tak robiłem i zostawiałem właśnie kikuty. Sąsiad, co miał żółte papiery chodził po drugiej stronie i patrzył obłędnym wzrokiem....
rozwiń
Bo to nie jest żadna nielegalna wycinka tylko przycinanie gałęzi. Sam tak robiłem i zostawiałem właśnie kikuty. Sąsiad, co miał żółte papiery chodził po drugiej stronie i patrzył obłędnym wzrokiem. Jak jedna gałąź do niego wpadła, to twierdził, ze mu uszkodziłem blaszanego koguta na płocie. Chciał jakichś pieniędzy za to, ale nie dostał bo umarł. Tylko że ja to robiłem za zgodą i aprobatą wszystkich właścicieli podwórka. Jak się wyprowadziłem, to wzięli firmę, która to zrobiła naprawdę fachowo. A tutaj to kwestia dogadania się. Jedni chcą gałęzi, drudzy nie. Ciężko znaleźć kompromis. Ale pola działania dla prokuratury czy Urzędu Miasta to nie widzę. Jedynie pozew cywilny. Zresztą, jak patrzę jak się Sopot zmienia, to tam chyba mało kto myśli o drzewach. Wszystko jest zalewane betonem i stawiane są kolejne molochy, niektóre nawet zardzewiałe jak centrum solidarności
zobacz wątek