Arte, ja bym nie milczał. Ale kogo tutaj nie spytasz to każdy Ci powie, że ja mam poryty beret do bólu, więc może akurat niekoniecznie mnie posłuchaj.
Ale... ja wziąłbym flaszkę gorzały...
rozwiń
Arte, ja bym nie milczał. Ale kogo tutaj nie spytasz to każdy Ci powie, że ja mam poryty beret do bólu, więc może akurat niekoniecznie mnie posłuchaj.
Ale... ja wziąłbym flaszkę gorzały preferowanej przez Twojego złośliwego sąsiada i wprosił się na pogadanie. Przedstawiłbym swój punkt widzenia, posłuchałbym jego. Spróbowałbym dogadać konsensus.
Jeżeli gość jest kumaty, a gdy ktoś odpala pilarkę i włazi na drzewo to raczej jest, dogadacie się.
Jeżeli jest zwykłym kmiotem i nie dałoby się dogadać, to poszedłbym dać na tacę w kościele i sypnął bym szekli eskimosom, żeby zapewnić sobie przychylność wyższej instancji w nadchodzącej wojnie. Potem dokonałbym rytualnego oczyszczenia i poprosił przodków o radę, czy na wojnę iść. Gdybym zadecydował, że idę, to bym ją wygrał.
I tyle.
W swoim poście sugerujesz, że gość narusza prawo, ale stoi ponad prawem. jeżeli tak jest istotnie i masz na to dowody istnieją mechanizmy, aby uwalić misterny plan. Ręczę Ci, że w obecnych czasach żaden urzędas nie zaryzykuje bezprawnego działania, jeżeli można go pociągnąć do odpowiedzialności. A w mieście to milion razy łatwiejsze niż na wsi. Jeżeli nie masz dowodów i tylko tak podejrzewasz, możesz zarobić łatkę mąciwody. Jeżeli mieszka tam Was więcej niż 2 może warto włączyć w sprawe innych sąsiadów i ocenić, jak wygląda układ sił.
zobacz wątek