Widok
Jak wygląda egzamin na motocykl?
Opinie do artykułu: Jak wygląda egzamin na motocykl?.
Osoby, które przymierzają się do egzaminu na motocyklowe prawo jazdy - koniecznie muszą obejrzeć nasz materiał filmowy. Pokazujemy w nim - krok po kroku - jak zaliczyć egzamin praktyczny na prawo jazdy kategorii A, które uprawnia do poruszania się na motocyklu.
Egzamin praktyczny na motocyklowe prawo jazdy składa się z dwóch części. Pierwsza z nich odbywa się na placu manewrowym, a druga w ruchu drogowym. Nie jest tajemnicą, że największe trudności kandydatom na kierowców sprawiają ...
Osoby, które przymierzają się do egzaminu na motocyklowe prawo jazdy - koniecznie muszą obejrzeć nasz materiał filmowy. Pokazujemy w nim - krok po kroku - jak zaliczyć egzamin praktyczny na prawo jazdy kategorii A, które uprawnia do poruszania się na motocyklu.
Egzamin praktyczny na motocyklowe prawo jazdy składa się z dwóch części. Pierwsza z nich odbywa się na placu manewrowym, a druga w ruchu drogowym. Nie jest tajemnicą, że największe trudności kandydatom na kierowców sprawiają ...
A po co?!
Jak na skutera nie trzeba to czemu na motor trzeba? Powinno byc tak: masz prawko na auto to na motor tez, przeciez to jak na rowerze to kazdy sie nauczy a tak to tylko robia patologie PORD/WORD-owska i celowo uwalaja. Jedno prawo jazdy na motor i samochod i bylby spokoj, a jak ktos glupi to sie najwyzej zabije na tym motorze to jednego glupiego mniej bedzie.
Pozdrawiam
Jan
Pozdrawiam
Jan
Nie masz pojęcia o czym piszesz
Przeraża twoja niewiedza i indolencja. Tak w skrócie - technika jazdy motocyklem jest zupełnie inna niż rowerem, hulajnogą czy trójkołowcem. W dodatku technika jazdy ścigaczem i cruiserem też się różni. Tak więc prawko na motocykl musi być i pozostaje tylko załować, że u nas tak słabo uczą techniki jazdy.
Na przyszłość poczytaj najpierw a nie piszesz pierdy i się ośmieszasz.
Na przyszłość poczytaj najpierw a nie piszesz pierdy i się ośmieszasz.
Tak tylko że prawko kat. B pozwala na kierowanie motocyklem o poj. silnika do 125 cm... i to bez żadnych egzaminów i szkoleń.
Mając prawko kat. B kilkanaście lat i nigdy nie siedząc nawet na motorze , mogę iść do salonu kupić jakiegoś Rometa, Junaka, Bartona czy innego chińczyka i bez przygotowania wyjechać na ulicę... i się rozwalić na pierwszych światłach. Teoretycznie. Wiadomo, debilizm, ale prawo mi na to pozwala. Więc gdzie tu logika, i konsekwencja uchwalanego prawa? Wszak wiele 125tek rozpędzają się lekko do ponad 100 km/h. Jaka różnica czy rozwalę się Rometem K125 albo Yamahą YZF-R1? Efekt i tak będzie taki sam.
Nieprawda. Lekkim skuterkiem czy motocyklem jeździ się inaczej niż ciężkim motocyklem. Inaczej, czyli łatwiej. Bez dużych prędkości, bez zaawansowanego balansu ciałem, bez kontr kierownicą na zakrętach.
A rozwalić się skutecznie mozesz i rowerem, którym mozesz jeździć po drogach publicznych, a nie potrzebujesz na niego żadnego ubezpieczenia i uprawnień.
A rozwalić się skutecznie mozesz i rowerem, którym mozesz jeździć po drogach publicznych, a nie potrzebujesz na niego żadnego ubezpieczenia i uprawnień.
motor, motocykl?
Śmieszy mnie to poprawianie "nie motor, tylko motocykl". Sam jestem motocyklistą, ale jakoś nigdy nie spinam pośladów, jak ktoś powie motor. Tak się po prostu przyjęła, taka potoczna nazwa. Tak samo - pokrywa silnika/maska. Mówisz, że pod maską masz motor czy silnik?
A najlepiej, to żeby pogodzić wszystkich mówmy motór :D
A najlepiej, to żeby pogodzić wszystkich mówmy motór :D
takie wspomnienie z egzaminu mam...
Jakieś 5-6 lat temu robiłem kat. A.
Zdałem za drugim razem. Pierwszy egzamin oblałem na... przepychaniu motocykla. Uściślając, pojazd przemieściłem bez problemu, ale po tej czynności nie postawiłem go na stopce. Byłem przygotowany do jazdy(kask, kamizelka...), więc od razu wsiadłem na moto. Egzaminator dał mi do zrozumienia że coś robię nie tak. Zbaraniałem. Więc powtórka. I znów to samo: przepychanko, wsiadam na moto i... Dziękuję, koniec egzaminu. Dopiero po tej farsie doczytałem w przepisach że po przetoczeniu należy postawić moto na stopce.
Dodam, że koleś który zdawał po mnie (pewny siebie, własne rękawice motocyklowe, więc wiadomo...) został oblany dokładnie na tym samym.
Wyglądało to identycznie jak w moim przypadku. Przepchnął moto, a że był w pełni przygotowany, to od razu cyk na siedzenie. I tak dwa razy. I to samo bezradne spospojrzenie na egzaminatora.
Okazuje się że ta egzaminacyjna parówa znalazła sobie taki szczegół w egzaminie i uwalał frajerów co to nie doczytali :)
Kolejny egzamin wyglądał zupełnie inaczej. Pan egzaminator poprostu skupił się na konkretnych manewrach na placu i jeździe na mieście i z tego co pamiętam nawet nie miałem okazji, postawić moto na stopce po przetoczeniu. Kazał wsiadać i dalej z koksem :)
Takie to są różnice w podejściu do sprawdzenia umiejętności kierowców.
Pozdr.
Zdałem za drugim razem. Pierwszy egzamin oblałem na... przepychaniu motocykla. Uściślając, pojazd przemieściłem bez problemu, ale po tej czynności nie postawiłem go na stopce. Byłem przygotowany do jazdy(kask, kamizelka...), więc od razu wsiadłem na moto. Egzaminator dał mi do zrozumienia że coś robię nie tak. Zbaraniałem. Więc powtórka. I znów to samo: przepychanko, wsiadam na moto i... Dziękuję, koniec egzaminu. Dopiero po tej farsie doczytałem w przepisach że po przetoczeniu należy postawić moto na stopce.
Dodam, że koleś który zdawał po mnie (pewny siebie, własne rękawice motocyklowe, więc wiadomo...) został oblany dokładnie na tym samym.
Wyglądało to identycznie jak w moim przypadku. Przepchnął moto, a że był w pełni przygotowany, to od razu cyk na siedzenie. I tak dwa razy. I to samo bezradne spospojrzenie na egzaminatora.
Okazuje się że ta egzaminacyjna parówa znalazła sobie taki szczegół w egzaminie i uwalał frajerów co to nie doczytali :)
Kolejny egzamin wyglądał zupełnie inaczej. Pan egzaminator poprostu skupił się na konkretnych manewrach na placu i jeździe na mieście i z tego co pamiętam nawet nie miałem okazji, postawić moto na stopce po przetoczeniu. Kazał wsiadać i dalej z koksem :)
Takie to są różnice w podejściu do sprawdzenia umiejętności kierowców.
Pozdr.
mam prawko na A juz 8 lat i uważam, że przygotowanie do egzaminu jak i egzamin powinny być jeszcze trudniejsze
Jak w 2009 zdawałem to kurs wyglądał tak:
-masz synku motor (motocykl...) i jeździj sobie po placu, rób 8ki, hamuj se, se biegi zmieniaj, se ruszaj pod góre z nożnego hamulca. - i tak 16 godzin na placu spędziłem...
-następnie miałem mieć 2 wyjazdy po dwie godziny na mieście
- pojechaliśmy raz - to pojeździłem 40 min bo zaczęło "padać" i koleś stwierdził, że wyjeździmy reszte następnym razem,
-kolejna wyprawa na "miasto" - tym razem pojeździłem jakąś godzine i 20 min...
czyli 2 godziny stracone.
Koleś uznał, że jestem gotowy do egzaminu po 2 godzinach w ruchu ulicznym - nigdy wczesniej nawet skuterem/autem nie jeździłem po mieście...
Egzamin co prawda zdałem za 1wszym razem, ale tylko dlatego, że był tak banalny, że musiałbym być na prawdę idiotą by go nie zdać...
Uważam, że obecny egzamin chociaż po części egzekwuje podstawowe umiejętności jak szybki slalom i awaryjne hamowanie oraz "wstępne" obycie z motocyklem, szczególnie jeśli odbywa się na motocyklu z silnikiem V, który jest bardzo wymagający dla kursanta/egzaminowanego.
Kursy powinny obejmować jazde na torze dodatkowo...
-masz synku motor (motocykl...) i jeździj sobie po placu, rób 8ki, hamuj se, se biegi zmieniaj, se ruszaj pod góre z nożnego hamulca. - i tak 16 godzin na placu spędziłem...
-następnie miałem mieć 2 wyjazdy po dwie godziny na mieście
- pojechaliśmy raz - to pojeździłem 40 min bo zaczęło "padać" i koleś stwierdził, że wyjeździmy reszte następnym razem,
-kolejna wyprawa na "miasto" - tym razem pojeździłem jakąś godzine i 20 min...
czyli 2 godziny stracone.
Koleś uznał, że jestem gotowy do egzaminu po 2 godzinach w ruchu ulicznym - nigdy wczesniej nawet skuterem/autem nie jeździłem po mieście...
Egzamin co prawda zdałem za 1wszym razem, ale tylko dlatego, że był tak banalny, że musiałbym być na prawdę idiotą by go nie zdać...
Uważam, że obecny egzamin chociaż po części egzekwuje podstawowe umiejętności jak szybki slalom i awaryjne hamowanie oraz "wstępne" obycie z motocyklem, szczególnie jeśli odbywa się na motocyklu z silnikiem V, który jest bardzo wymagający dla kursanta/egzaminowanego.
Kursy powinny obejmować jazde na torze dodatkowo...
Bywało gorzej...
Robiłem kat A na początku lat 90-tych na radzieckiej maszynie Mińsk ksywka Strzała Północy i w trakcie całego kursu nie zrobiliśmy nic innego niż kręcenie ósemek na parkingu przed Uniwerkiem, nie było możliwości wbicia nawet dwójki, wyjazd na miasto nie wchodził w rachubę. Mińsk był jeden, pachołki dwa, kursantów z dziesięciu więc 90% czasu kursu to było przyglądanie się jak inni kręcą te chore ósemeczki. Szczytem tej głupoty było obowiązkowe bezsensowne kręcenie głową w środku ósemki jak radarem: symulacja rozglądania się na boki na skrzyżowaniu - ten kto to wymyślił do dziś Srebrzyska nie powinien opuścić. Do tego trzeba było machać łapami przy skrętach, bo radzieccy konstruktorzy nie wyposażyli Strzały Północy w kierunkowskazy. Po każdym powrocie do domu z "kursu" przesiąknięty byłem smrodem dwusuwa, wszystko do prania, ja pod prysznic. Byłem w o tyle szczęśliwej sytuacji, że miałem swoją Jawę którą wieczorami bez prawka (wiem, wiem: szczyt głupoty, dziś za żadne pieniądze bym tego nie powtórzył) kręciłem się wokół komina, więc podstaw jazdy motocyklem w normalnych drogowych warunkach nauczyłem się samodzielnie dzięki czemu na egzaminie nie zdziczałem gdy musiałem opuścić ósemkę. Sam egzamin (też na orgaźmie radzieckiej myśli motoryzacyjnej, a jak!) to znów były ósemki, potem ze trzy minuty na pustych okolicznych uliczkach osiedlowych aby nikt przypadkiem bezcennej Strzały Północy na egzaminie nie zarysował i po sprawie. Jakieś hamowanie, omijanie przeszkód - a na co to komu! To dopiero była farsa, prawko kat A otrzymywali ludzie których umiejętności kończyły się na ruszeniu z jedynki, kręceniu ósemek i głową oraz opętańczym machaniu łapskami w trakcie jazdy. Na szczęście w tamtym czasie ruch na ulicach był niewielki, dzięki czemu początkujący motocykliści mieli szansę po odebraniu prawa jazdy samodzielnie poznać technikę jazdy motocyklem nie ginąc przy tym całymi dywizjami pod kołami samochodów. Od 1992 roku jeżdżę motocyklem do dziś i jedyne przykrości które mnie w tym czasie spotkały to ze dwie czy trzy wywrotki parkingowe, ale nie jest to zasługą odbytego "kursu".
Odkąd można jeździć 125 na prawko kat. B to nie mam ciśnienia na prawko kat. A. Jeśli ktoś jeździ samochodem to przepisy powinien znać więc egzamin w tym przypadku mija się z celem.
Nie mam zamiaru udowadniać panu że potrafię jeździć i płacić kasy za kolejne
egzaminy a on i tak mnie uwali.
Oczywiście, powinny być dodatkowe szkolenia dla motocyklistów z opanowania motocykla i doskonalenia techniki jazdy.
Pozdrawiam
Nie mam zamiaru udowadniać panu że potrafię jeździć i płacić kasy za kolejne
egzaminy a on i tak mnie uwali.
Oczywiście, powinny być dodatkowe szkolenia dla motocyklistów z opanowania motocykla i doskonalenia techniki jazdy.
Pozdrawiam
zwłaszcza, że teraz zdaje się gladiusem, czyli motorem 650cm i na tyle cięzkim
że osoby małej postury mają problem z wykonaniem slalomów na egzzaminie, które defacto są tak ułożone (np. Pord Gdynia), że jak sie odkręci manetke chwile (motor ma 3 sek do setki) to lądujemy w murach budynku.... no strasznie fajnie to wszystko wymyślone.
Miejsca jest za mało, plac na motocykl upchany na siłę. nie polecam.
ale da się zdać mimo to.
Miejsca jest za mało, plac na motocykl upchany na siłę. nie polecam.
ale da się zdać mimo to.
Robi się klimat jak na Fejsbukowej grupie Motocykliści Trójmiasto.
Same małolaty mądrzejsze od swojego tłumika. Kilku nawet raz na torze w Pszczółkach było,
Ci to są już nie do zagięcia w komentarzach. Znawcy olejów, interkomów, opony w jednym paluszku i wszystkie trzy serwisy w 3City znają. Ostatnio nawet jeden pytał gdzie na jednym kole można potrenować. Pytania o obecności hamulców w swojej R1 po starszym bracie jeszcze żaden nie zadał :)
Same małolaty mądrzejsze od swojego tłumika. Kilku nawet raz na torze w Pszczółkach było,
Ci to są już nie do zagięcia w komentarzach. Znawcy olejów, interkomów, opony w jednym paluszku i wszystkie trzy serwisy w 3City znają. Ostatnio nawet jeden pytał gdzie na jednym kole można potrenować. Pytania o obecności hamulców w swojej R1 po starszym bracie jeszcze żaden nie zadał :)
przez kilka lat mieszkałem w kraju w którym prawko zdobywało się w następujący sposób
1. wizyta na komisariacie i wypełnienie małego druczku
2. fotograf (na miejscu)
3. opłata o równowartości 30 zł
i otrzymujesz coś co przypomina tekturowy bilet
jeździsz co tam akurat masz - skuterem, quadem, taczką z silnikiem
jak przez rok nikogo nie rozjedziesz
wracasz na komisariat, wpłacasz kolejne 3 dychy i po góra tygodniu do odebrania czeka pełnoprawne prawo jazdy na wszystko co ma koła i silnik, ale ma masę całkowitą niższą niż 4 tony
i jest to prawo jazdy międzynarodowe
nawet nie trzeba być obywatelem tego kraju
można być analfabetą (druczek wypełni policjant)
moja siostra nadal tam mieszka
wypadków w 300 tys. mieście mniej niż w milionowym europejskim
a podobno to 'trzeci świat'
1. wizyta na komisariacie i wypełnienie małego druczku
2. fotograf (na miejscu)
3. opłata o równowartości 30 zł
i otrzymujesz coś co przypomina tekturowy bilet
jeździsz co tam akurat masz - skuterem, quadem, taczką z silnikiem
jak przez rok nikogo nie rozjedziesz
wracasz na komisariat, wpłacasz kolejne 3 dychy i po góra tygodniu do odebrania czeka pełnoprawne prawo jazdy na wszystko co ma koła i silnik, ale ma masę całkowitą niższą niż 4 tony
i jest to prawo jazdy międzynarodowe
nawet nie trzeba być obywatelem tego kraju
można być analfabetą (druczek wypełni policjant)
moja siostra nadal tam mieszka
wypadków w 300 tys. mieście mniej niż w milionowym europejskim
a podobno to 'trzeci świat'
szkoda ,żę nie uczą jeździć ...
polecam szybko o egzaminie zapomnieć i iść na szkolenie u profesjonalistów np. http://www.3mmracingacademy.pl
Zdałem kat A w przededniu nowych przepisów na 250tce w czasach, jak A dawali bez dodatkowych utrudnień od 18 lat.
I za samą ósemkę na 250tce, slalom z dowolną prędkoscią (na jedynce) plus znana z góry trasa na mieście dostałem pełne A pozwalające jechać czymkolwiek zechcę. Widziałem o zmianach, więc czemu miałem sobie utrudniać i czekać? A teraz trochę utrudnili, trzeba więcej wydać na szkolenie, jak do tego nie ma się swojego moto do nauki, aby swoje wyjeździć. A jak nawet do lekkiej niepewności i niedoszkolenia dojdzie stres egzaminacyjny, to jest to najlepsza recepta na wynik negatywny...
Każdy egzamin jest do zdania, pytanie tylko w ilu podejściach...
Każdy egzamin jest do zdania, pytanie tylko w ilu podejściach...
babski motor
Prawko na motor zrobilam po 10 latach od prawka na auto. Teorie zdalam za 2 razem, testy z ksiazeczki nie wystarczyly, dopiero analiza tych z neta. Praktyczny za pierwszym razem oblalam na wolnym slalomie lądujac na chodniku pod oknem pordu. Egzamin mialam pierwsza z rana a motor trząsl mi sie jak glupi co budzilo jeszcze wiekszy strach. Za drugim razem oblalam na szybkim slalomie. Tam obok są te slupy od estakady i plot. Rozpedzajac sie i j zmieniajac bieg na wyzszy balam sie ze nie zdaze. Oczywiacie za kazdym razem bralam dod. jazdy u instr. A nawet poszlam do innego żeby wyczuc inny motor. A nawet umowilam sie na jazde na placu pord. Zdalam za 3 razem. Wydalam w pip. Kasy. Ale na koncu bylam dumna z siebie, bo przelamalam swoje granice.
Skoro się przewróciłaś, to byłaś słabo przygotowana przez instruktora
Czułaś się niepewnie i poszłaś na egzamin, a to największy błąd. Bo na kursie nie ma stresu, a tu jest. Jak się nie jest pewnym, to się wykupuje godziny, a nie idzie na egzamin, gdzie sie wyda, a nic nie nauczy.
Główna przyczyna oblewania egzaminów. Tym niemniej gratuluję zdania tego niełatwego egzaminu :)
Główna przyczyna oblewania egzaminów. Tym niemniej gratuluję zdania tego niełatwego egzaminu :)
własny kask na egzaminie
pyt. do tych co zdali egzamin na kat.A czy na egzaminie można mieć własny kask (nie garnek emaliowany z kuchni) tylko normalny integralny + pełen strój , pytam ponieważ obecnie jeżdzę na 125 ale chciałbym zrobić kat.A z uwagi na turystykę motocyklem - niestety na trasie 125 słabo sobie radzi, do miasta idealna
Nie, gdyż w kasku zamontowany jest interkom PORD
Zakładasz kominiarkę (ich jednorazową albo swoją) plus ich kask, resztę stroju możesz mieć swojego, a nawet musisz.
Jeżdżę CBR600 po mieście - radzi sobie bardzo dobrze, jest wąska, mieści się między autami, dobra ochrona przed wiatrem przy wysokich prędkościach, dobrze się prowadzi, tylko pali jak auto 7-8l z pasażerem, także na miasto 125ka to bardzo dobry pomysł. Niestety, nie mam miejsca w garażu na dwa motocykle, więc z konieczności leję i jeżdżę...
Jeżdżę CBR600 po mieście - radzi sobie bardzo dobrze, jest wąska, mieści się między autami, dobra ochrona przed wiatrem przy wysokich prędkościach, dobrze się prowadzi, tylko pali jak auto 7-8l z pasażerem, także na miasto 125ka to bardzo dobry pomysł. Niestety, nie mam miejsca w garażu na dwa motocykle, więc z konieczności leję i jeżdżę...
Oczywiście, spokojnie dosięgniesz nogami asfaltu
Czy da radę na pierwsze moto - oczywiście, tak. Sam CBR600F4i kupiłem trzy lata po zdaniu kat A i to na starych zasadach, czyli na 250tce, a skoro to piszę, to jeszcze żyję i nie zaliczyłem żadnej gleby :) A prawie 200 na "niemieckiej autostradzie" było, żadnych drgań przy tym, niepokojących wibracji i dość dobra ochrona przed wiatrem w złożeniu, czego na GS500 osiągnąć się nie da.
Jak na początek nie będziesz przekraczać 7 tys. obr to będzie ok, tylko weź pod uwagę, że przez pewien czas nie wykorzystasz połowy potencjału CBR600 a pali jak auto 7-8, tego nie zmienisz, są to cztery cylindry, pięćsetka pali połowę.
W razie gleby 500tkaa ma o wiele niższe koszty naprawy. Tylko przednia czacha nowa w serwisie (upper cowl) kosztuje 4500 zł brutto, a leci zawsze.
Zawsze możesz skorzystać z wypożyczalni - jest jedna duża, uczciwa za Gdańskiem, gdzie dają strój, kask itp. Ceny nie są niskie, ale warto się przekonać, czy dany motocykl Ci pasuje.
Warto też skorzystać ze szkoły jazdy doszkalającej np. szkoła "na kolanie" w Gdyni.
Jak na początek nie będziesz przekraczać 7 tys. obr to będzie ok, tylko weź pod uwagę, że przez pewien czas nie wykorzystasz połowy potencjału CBR600 a pali jak auto 7-8, tego nie zmienisz, są to cztery cylindry, pięćsetka pali połowę.
W razie gleby 500tkaa ma o wiele niższe koszty naprawy. Tylko przednia czacha nowa w serwisie (upper cowl) kosztuje 4500 zł brutto, a leci zawsze.
Zawsze możesz skorzystać z wypożyczalni - jest jedna duża, uczciwa za Gdańskiem, gdzie dają strój, kask itp. Ceny nie są niskie, ale warto się przekonać, czy dany motocykl Ci pasuje.
Warto też skorzystać ze szkoły jazdy doszkalającej np. szkoła "na kolanie" w Gdyni.
Dodam, że na początek warto kupić egzemplarz ze słabszymi plastikami
Nie warto szukać ideału, bo takich nie ma, a jak są, to w kosmicznych cenach, nawet jak się ma kasę. Cena przez drobne obtarcia idzie mocno w dół, a w jeździe nie przeszkadza. W razie gleby będzie mniejsza strata, jak trzeba będzie spawać i lakierować albo zakupić chińczyki. Oby był sprawny mechanicznie, wszystko aby się w miarę trzymało kupy, nie rzęziło i nie wymagało drogich wymian eksploatacyjnych.
Zmienić na ideał zawsze można po jednym czy dwóch sezonach.
Zmienić na ideał zawsze można po jednym czy dwóch sezonach.