Pod natryskami panuje brud, stechlizna oraz straszna zapach, ciezko go okreslic bo za kazdym razem jest inny, ale przewazaja zapach zgnilych jajek. W meskiej szatni scisk niesamowity od godzin porannych, nie wspominam juz o godzinach popoludniowych. Do szafki ledwo miesci sie kurtka z torba. Najwazniejsze dla tego miejsca to jak najwieksza ilosc, a nie jakosc. Co widac po tym, ze z tygodnia na tydzien jest coraz wiecej studentow(ktorzy godza sie na wszystko, byle jak najtaniej) na kartach Beactive, a mniej klubowiczow. Doskonale to widac z pulpitu recepcji. Klimatyzacja jest chyba tylko na pokaz, bo nie da sie odczuc, ze nie dziala. Trenerzy glownie udaja, ze cos robia. Rozmawiaja glownie ze swoimi kolegami, jeden z nich ciagle tylko podrywa co nowe młode kobiety, oferujac im sam z siebie swoja pomoc. Ciekawe czy kiedys sam z siebie pomoze jakiemus mezczyznie, ktory zle wykonuje cwiczenie. Plusem sa plany treningowe, ale sa one robione byle jak. Na recepcji czesto siedzi jedna osoba, czasem znika nawet na 5-10minut. Rozumiem, ze trzeba skorzystac z toalety, ale nie ze na 5 wizyt w ciagu tygodnia z rana, 3 razy Pani znika i pojawia sie z mina jakby siedziala tam za kare.