Odpowiadasz na:

Karakonia - filozofia śpiewana ciekawa ale nieco popsuta

Dość mieszane odczucia budzi próba przybliżenia widzom twórczości Bruno Schulz'a prezentowna w teatrze Miniatura. Z jednej strony całość dość pomysłowa bo nie jest to teatr a raczej jakaś... rozwiń

Dość mieszane odczucia budzi próba przybliżenia widzom twórczości Bruno Schulz'a prezentowna w teatrze Miniatura. Z jednej strony całość dość pomysłowa bo nie jest to teatr a raczej jakaś miniaturowa forma teatru muzycznego zasadniczo oparta na około godzinnej nazwijmy to poezji a raczej filozofii śpiewanej. Z jednej strony pojawia się tu sporo ciekawych efektów artystycznych (na przykład wyciągnięta z szafy kościotrupowata lalka "schulzowskiej" figury ojca - jako żywo przypomina to trupiaste lalki pokazywane na w spektaklu "Palacz zwłok" w miniaturze podczas festiwalu sztuk autorskich i adaptacji w tym roku), trochę pomysłowego ruchu scenicznego, ciekawa scenografia z szafą w centrum. Bruno Schulz podobnie jak i inni twórcy, którzy wzięli się za opisywanie powstałej w końcu XIX wieku społecznej rzeczywistości zdominowanej przez urbanizację, biurokrację czy umasowienie (np. Franz Kafka czy Jaroslav Hašek) fascynują i poruszają do dziś swoją wnikliwością może dlatego, że ludzie nie odeszli daleko od kierunku obranego w tamtych czasach - co najwyżej tylko głębiej i wygodniej się w takiej rzeczywistości usadowili. W prezentowanych w Karakoni "śpiewkach" sporo odnaleźć można też ciekawych spotrzeżeń i myśli filozoficzych jak ta na przykład, że materia nieżywiona faktycznie żyje swoim życiem - nieskończenie wiele form życia takiej materii stawia znak zapytania nad tym co ludzie nazwali sobie "życiem". Dobrze też prezentuje się śpiewająca Edyta Janusz-Ehrlich. Cały spektakl nie dorównuje jednak ani zrobionej ze sporym rozmachem Genialnej Epoce (szkicom Brunona Szultza) pokazywanej w Teatrze Wybrzeże ani np. skromnym, niedocenionym przez jurorów tegorocznego Monobloku "Konstrukcjom Debory Vogel (niedoszłej narzeczonej Brunona Schulza) zaprezentowanym dokonale przez Sylwia Najah. Mam wrażenie, że w Karakonii różne ciekawe, oryginalne pomysły twórcy zepsuli różnymi nieudanymi i niedorobionymi efektami. Opór estetyczny budzi na przykład wprowadzenie muzyki elektronicznej do społu z kontrabasem - rozumiem, że inaczej nie można było - wszak spektakl w istocie powstał na bazie wcześniej opracowanej muzyki ale nie bardzo to się wpisuje w schulzowskie klimaty, zdegustowany też jestem zażeraniem się na scenie jajami. Teatr jest wszak przybytkiem kultury symbolicznej . Chyba niektórym artystom myli się kultura symboliczna z fizyczną. Wszak od fizycznej, sa inne przybytki, od gastronamii też. Z biblioteki ponoć wyprasza się osoby odrażające swoim niechlujstwem. A co ma widz zrobić z aktorami na scenie, którzy palą, jedzą, śmierdzą, przeklinają, pokazuje d*pę co by było goło i wesoło itd. ? Akurat tu na szczęście na jajach się skończyło ale to wystarczy by być zdegustowanym. Karakonia to przykład jak można stworzyć coś bardzo oryginalnego, zaskakującego swą formą ale zarazem zepsuć to wszystko różnymi nieudanymi efektami, czasami dość niewybrednymi. Całość w sumie budzi więc mieszane, ambiwaletne odczucia. Z jednej strony spektakl przyciąga a z drugiej strony odpycha.

zobacz wątek
11 lat temu
~krytol

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry