Wiem na pewno.
Zapoznałem się z przepisami i w samolotach ostateczną decyzję dot. praktycznie wszystkiego podejmuje kapitan.
Nieważne, czy ma na pokładzie papieża czy królową el'...
rozwiń
Wiem na pewno.
Zapoznałem się z przepisami i w samolotach ostateczną decyzję dot. praktycznie wszystkiego podejmuje kapitan.
Nieważne, czy ma na pokładzie papieża czy królową el' Grzbietę - to on jest za nich odpowiedzialni i mogą mu naskoczyć.
Zgodnie z nagraniami podczas lądowania w kabinie pilotów był tłok - a (znów) zgodnie z przepisami mają prawo tam być wyłącznie piloci.
Pan ex-prezydent - czy tam jakiś inny imbecyl - chciał sobie posiedzieć w kabinie pilotów podczas lądowania... więc wylądowali ;) Proste.
Jak np. mi ktoś pier**li nad uchem i patrzy przez ramie to też ciężej mi się skupić - jest to wykonalne, ale stresujące nawet jeśli wiem co robię.
Wszyscy (co latają i się znają) zgadzają się co do tego, że w panujących tam warunkach atmosferycznych nie powinien próbować lądować.
Wszyscy (znów: piloci) mówią, że taka sytuacja (nagrania audio z kabiny tuż przed wypadkiem) jest niedopuszczalna.
Więc tak - jestem pewien, że zabiła ich wywarta pod presją idiotów decyzja młodego kapitana, który nigdy nie był na tym lotnisku, o lądowaniu w warunkach w których było to strasznie trudne, na lotnisku sprzed 1000 lat :D
Mało tego, lecieli wszyscy jednym samolotem - chyba nikt nie ma wątpliwości, że jest to zabronione różnymi przepisami i regulacjami.
Dodatkowo lecieli prawie (ponad?!) 20-letnim ZŁOMEM - ja nawet nie jeżdżę tak starymi samochodami...
"i w p*zdu... i wylądował... i cały misterny plan też w p*zdu!"
zobacz wątek