Widok
Kos Kościuszko. Największe zaskoczenie.
Jeszcze przed festiwalem są typy do głównej nagrody, wraz z mijającymi dniami festiwalowymi wyrastają faworyci. Czasem, jednak jakiś zupełnie nie zapowiadany tytuł kompletnie zaskakuje i deklasuje faworytów. Taki właśnie jest Kos. Czym może zaskoczyć film o odległej historii naszych klęsk i zrywów? Kolejna martyrologia? Nic z tych rzeczy. Widz jest wrzucany w gorący okres przemian naszego społeczeństwa. Świetnie pokazani bohaterowie z krwi i kości, prawie kino sensacyjne, ale najważniejsze to pokazanie starcie ludzkich charakterów i struktury polskiego społeczeństwa. Żadnych upiększeń, żadnej martyrologii, romantycznych uniesień. Starcie słowne, którego by się Tarantino nie powstydził i co tu jeszcze więcej napisać, żeby nie zdradzić fabuły? Świetna rola kobieca, brawo Agnieszka Grochowska, Świetna rola Braciaka, Bielenia nie odstaje, do tego Więckiewicz grający mrocznego typa i jeszcze rola Bostona, który jest kompletnie z innego świata. A kim on jest, to proszę sprawdzić samemu. Pretensję mam do muzyki, kompletnie nie pasuje to tępa filmu i jest jej za mało. Zdecydowany faworyt za całokształt. Wychodząc z kina poczułem, jakby mnie oświeciło. Teraz rozumiem, dlaczego przywary naszego społeczeństwa są tak silne, a to przecież ponad 200lat.
Gniot,kolejny gniot ślizgający się na kale spaskudzebia Polski.
Jakoś nie jestem zdziwiony,że powstał film w którym sugestie co do Polaków są kierowane w stronę bredni. Oto,mamy autorów którzy jedną z najciekawszych postaci naszej historii,której biografia starczy na monumentalne dzieło zrobili i**otyczna uciechę dla fajnipolaków. Jeśli trafi to dziadostwo szerzej,poza Polskę,będą ludzie pytać,o co chodzi z tymi murzynami - a przecież o nic nie chodzi,bo byli jedynie zgapioną bezmyślnie atrakcją z Zachodu,nie byli przy tym niewolnikami i co najważniejsze - było to ledwie parę osób. Cały film jest o niczym jeśli się myśli o Kościuszce jako wybitnej postaci. Typowe,lewackie,modne między dziadostwem polskojęzycznym podejście do kwestii narodowych z którymi nie mają nic wspólnego. Taki "Pożar w burdelu" tylko bez Sztura i nie w teatrze.
Nietypowy jak na polski film historyczny.
Niewiele mówi o samej insurekcji ale pokazuje panujący wówczas klimat w Polsce. Wiele przenośni, zwłaszcza na koniec. Przy stole Rosjanin, Kościuszko i Polacy walczący o swoje małe interesy. W ich mniemaniu wielkie ale dla kraju małe i zabójcze. Kraj jako płonący na tle ich walki dom . Podobnie jak dziś...
Zawód wielki
Kolejny film korzystający z historycznego tematu, na co jak widać można wyciągnąć fundusze, by potem błysnąć oryginalnością i znajomością światowych trendów w kinie i ukazać to o czym doskonale wiemy. Polacy to mistrzowie destrukcji, potrafią zmienić ustrój, wywołać nieudane powstanie by potem łapać się za gardła i szukać kolejnych podziałów. Jedyne mądre kwestie wygłasza przy stole carski sołdat. Reszta bełkocze i czeka na moment by skoczyć sobie do gardeł. Krew się leję trup co chwila. Prawie holyłud.
Świetny film. Warto iść do kina i obejrzeć.
"Szlachta na koń wsiędzie, ja z synowcem na przedzie i jakoś to będzie" To mój ulubiony cytat A. Mickiewicza. Chyba dobrze oddaje charakter polskiej szlachty w XVIII w. i jej państwa czyli Rzeczypospolitej. Tak - "jej" państwa, ponieważ to nie było państwo wszystkich mieszkańców, a jedynie (wedle najnowszych szacunków) od 5 do 10% ludzi, którzy sami siebie określali mianem "szlachty", a których król Prus Fryderyk II Wielki określał mianem "Irokezów Europy" (i nie była to pieszczotliwa nazwa, ale wyraz pogardy).
Wczoraj obejrzałem film KOS w reż. Pawła Maślony. O czym jest? Na pewno nie o Tadeuszu Kościuszce czy insurekcji, ale de facto o relacjach pomiędzy "panami" i ich niewolnikami - "chamami" oraz o degeneracji ludzi z kasty posiadającej władzę absolutną. Władza absolutna zawsze degeneruje.
To pierwszy taki film w Polsce, gdzie wśród szlachty nie ma ani jednej pozytywnej postaci, poza Kościuszką i szlachcianką z córką. Cała reszta ukazana jest w taki sposób, że trudno żywić do nich jakąkolwiek sympatię. "Panowie bracia" są brzydcy, niechlujni, z obrzydliwymi brudnymi wąsami, ubrani w dziwaczne wschodnie stroje, pełni okrucieństwa i głupoty, traktują chłopki i chłopów w sposób straszny (już pierwsza scena filmu!), niczym właściciele niewolników na amerykańskim Południu. Scena w której pada cytat Mickiewicza jest genialna - gdy Kościuszko sprawdza stan przygotowań do wojny u lokalnej szlachty (zwróćcie uwagę oglądając film na "synka" i jego wrzask o "Matce Boskiej" - wspaniałe). I gdyby film był cały taki - byłby arcydziełem. Ale nie jest. Mniej więcej pierwsza połowa filmu jest świetna, potem jednak, gdy rozpoczyna się scena kolacji, film zwalnia, rwie się, a scena kolacji... ciągnie się aż do samego końca filmu. Jaki zatem jest ten film? Gdybym miał mu wystawić ocenę, jak nauczyciel w szkole, to dałbym mu 4 z plusem, byłaby szóstka, gdyby druga połowa filmu była tak dobra jak pierwsza.
Wczoraj obejrzałem film KOS w reż. Pawła Maślony. O czym jest? Na pewno nie o Tadeuszu Kościuszce czy insurekcji, ale de facto o relacjach pomiędzy "panami" i ich niewolnikami - "chamami" oraz o degeneracji ludzi z kasty posiadającej władzę absolutną. Władza absolutna zawsze degeneruje.
To pierwszy taki film w Polsce, gdzie wśród szlachty nie ma ani jednej pozytywnej postaci, poza Kościuszką i szlachcianką z córką. Cała reszta ukazana jest w taki sposób, że trudno żywić do nich jakąkolwiek sympatię. "Panowie bracia" są brzydcy, niechlujni, z obrzydliwymi brudnymi wąsami, ubrani w dziwaczne wschodnie stroje, pełni okrucieństwa i głupoty, traktują chłopki i chłopów w sposób straszny (już pierwsza scena filmu!), niczym właściciele niewolników na amerykańskim Południu. Scena w której pada cytat Mickiewicza jest genialna - gdy Kościuszko sprawdza stan przygotowań do wojny u lokalnej szlachty (zwróćcie uwagę oglądając film na "synka" i jego wrzask o "Matce Boskiej" - wspaniałe). I gdyby film był cały taki - byłby arcydziełem. Ale nie jest. Mniej więcej pierwsza połowa filmu jest świetna, potem jednak, gdy rozpoczyna się scena kolacji, film zwalnia, rwie się, a scena kolacji... ciągnie się aż do samego końca filmu. Jaki zatem jest ten film? Gdybym miał mu wystawić ocenę, jak nauczyciel w szkole, to dałbym mu 4 z plusem, byłaby szóstka, gdyby druga połowa filmu była tak dobra jak pierwsza.
Brednia nie mająca nic wspólnego z rzeczywistą historią zarówno jeżeli chodzi o relacje szlachta chłopstwo, jak i rolę samego Kościuszki. Sztampowy przykład kina antypolskiego i okazywanie przez twórców nienawiści rasowej do Nas Polaków. Dowodzi tego zabieg, w którym wszyscy Polacy niezależnie od stanu mają czarne zęby, są tępi, głupkowaci i brudno ubrani. Kozacy i ciemnoskóry Amerykanin mają piękne białe zęby i eleganckie ubrania. Skąd w autorach tyle pogardy do swojego narodu. To jest jak jakaś tępa propagandową ahistoryczna agitka.
Czytam pełne zachwytu komentarze i zastanawiam się, czy byłem na tym samym filmie? Aż mam podejrzenia, że piszą je opłacane osoby, żeby ściągnąć do kina więcej widzów.
Film jest beznadziejny. Trudno mi znaleźć w nim coś pozytywnego, gdyby się uprzeć to może zdjęcia. Poza tym wszystko przerysowane - począwszy od gry aktorskiej, przez efekty dźwiękowe, na charakteryzacji skończywszy. Bardzo się dłuży, nie wnosi żadnej wiedzy historycznej i żadnej wiedzy o Kościuszce. Byliśmy w sześć osób, wszyscy wyszliśmy umęczeni, zniesmaczeni ukazaniem Polaków od szlachty po chłopów, jako rozpitej, zaplutej, tępej chołoty i rozczarowani, bo naczytaliśmy się tych peanów jakie to dobre kino. Dobre polskie kino, poza nielicznymi wyjątkami, skończyło się chyba na Kieślowskim.
Film jest beznadziejny. Trudno mi znaleźć w nim coś pozytywnego, gdyby się uprzeć to może zdjęcia. Poza tym wszystko przerysowane - począwszy od gry aktorskiej, przez efekty dźwiękowe, na charakteryzacji skończywszy. Bardzo się dłuży, nie wnosi żadnej wiedzy historycznej i żadnej wiedzy o Kościuszce. Byliśmy w sześć osób, wszyscy wyszliśmy umęczeni, zniesmaczeni ukazaniem Polaków od szlachty po chłopów, jako rozpitej, zaplutej, tępej chołoty i rozczarowani, bo naczytaliśmy się tych peanów jakie to dobre kino. Dobre polskie kino, poza nielicznymi wyjątkami, skończyło się chyba na Kieślowskim.
Rozczar
Brakuje tu przestrzeni i oddechu, Piotr Sobocinski sfilmowal temat ciasnym kadrem na dodatek w niektorych scenach niewiele widac bo jest ciemno albo nieostro. Humor pojawia sie na chwilę ale jest przygnieciony schematami dot. polskiej szlachty rodem z podrecznikow prl. Tworcy do konca nie zdecydowali sie jaki film robią, Tarantino, western, dramat, teatr telewizji czy reportaż, więc powstał gniot. Kolejny zmarnowany potencjal na dobry historyczny film. Zlote Lwy dużo mówią o kondycji psychicznej polskich filmowców. Kościuszko dalej czeka na ekranizację.
No państwo dziennikarze....
...a w którym miejscu jest to film historyczny? No w żadnym.
Sprawnie nakręcony, dobra gra aktorska, no i właściwie tyle. Krótki epizod z postacią historyczną i charakterystyką wycinka ówczesnego społeczeństwa. Niczym nieuzasadnione dłużyzny.
Spodziewałam się czegoś więcej.
Sprawnie nakręcony, dobra gra aktorska, no i właściwie tyle. Krótki epizod z postacią historyczną i charakterystyką wycinka ówczesnego społeczeństwa. Niczym nieuzasadnione dłużyzny.
Spodziewałam się czegoś więcej.
Oto credo Pawła Maślony
Postać Kościuszki została wkomponowana w mocno antypolski paszkwili. Ten znakomicie wykonany film byłby godny polecenia, gdyby nie antypolskie plucie we własne gniazdo, zupełnie świadome i głęboko fałszywe. Zamiar reżysera pogłębia perfidia polegająca na prezentacji rysu historycznego przed i po zafałszowanym obrazie filmowym, co ma wywołać fałszywe wrażenie wiarygodności zdarzeń.
Ale się to będzie świetnie sprzedawać na tak zwanym "zachodzie", no i oczywiście na wschodzie.
O ile u Holland przyczyn produkowana filmów o podobnym podtekscie można doszukiwać się w jej rodowodzie, o tyle zejście do tego poziomu u Pawła Maślony wydaje się niezrozumiałe.
Film nie zasługuje na moją ocenę.
Ale się to będzie świetnie sprzedawać na tak zwanym "zachodzie", no i oczywiście na wschodzie.
O ile u Holland przyczyn produkowana filmów o podobnym podtekscie można doszukiwać się w jej rodowodzie, o tyle zejście do tego poziomu u Pawła Maślony wydaje się niezrozumiałe.
Film nie zasługuje na moją ocenę.
Godziny emisji
Film będący antypolskimi paszkwilem, mającym umniejszać postać T. Kościuszki, wyświetlany jest głównie w godzinach nauki szkolnej. Czemu? Zapewne dlatego, żeby umożliwić pewnym nauczycielom zabranie młodzieży na kolejny antypolski obraz, a rodzice będą mieli nikłe szanse na zweryfikowanie takiego kierunku "nauczania" (a raczej zakłamania).
Fikcja, a nie KOS
Dziennikarzy, którzy nazywają ten film "historycznym" należy nazywać dziennikarzynami, oczywiście w pejoratywnym znaczeniu. Bo ten film ma wykorzystane tło i postać z historii, a nawet jawnie sugeruje prawdę historyczną zdarzeń (napisy przed i po akcji), a ma tyle wspólnego z historią, co treści w co niektórych gazetach z prawdą. Tak się nie robi, jeśli mamy się szanować.