Kiedy byłem jeszcze młodszy i jeszcze piękniejszy (czyli za poprzedniego, słusznie minionego, ustroju) pasjami pochłaniałem fantastykę.
Głównie demoludzką, bo do zachodniej był kiepski...
rozwiń
Kiedy byłem jeszcze młodszy i jeszcze piękniejszy (czyli za poprzedniego, słusznie minionego, ustroju) pasjami pochłaniałem fantastykę.
Głównie demoludzką, bo do zachodniej był kiepski dostęp. Początkowo traktowałem SF jako pożywkę dla wyobraźni, ale szybko dostrzegłem, że w entourage'u opowieści o lotach kosmicznych czy robotach bardzo często przemycane są zagadnienia dużo głębsze. Poruszające zarówno kwestie przemian społecznych wywołanych postępem technologicznym jak i podstawowe zagadnienia filozoficzne, jak choćby pytania o istotę bytu, świadomości czy człowieczeństwa. Zaskakujące jest wizjonerstwo wielu autorów, dosyć precyzyjnie przewidujących dekady temu świat, jaki mamy obecnie.
Dla naprzykładu: całkiem niedawno, w ramach nadrabiania młodzieńczych zaległości, sięgnąłem po Dicka i skonstatowałem, że jego "Przedludzie" z lat 70-tych, właśnie teraz, w latach obecnych, stają się (niestety) wizją jak najbardziej realną :/
A horrorów nie czytam i rzadko oglądam, bo przeważnie bardziej mnie śmieszą niż straszą. Jeśli kogoś można by się bać, to ludzi a nie strzyg, wampirów czy zombie. A zatem we własnym, pustym mieszkaniu, nie ma czego i kogo :D
zobacz wątek