Re: Obserwując otoczenie... nowoczesna kobieta i młoda dziewczyna.
Będzie to dialog: jedna strona powie "to mi się nie podoba - zmień to, jeśli mnie kochasz, nie chcesz mnie ranić i chcesz ze mną być", po czym druga strona rzuci swoją listę żądań/życzeń.
rozwiń
Będzie to dialog: jedna strona powie "to mi się nie podoba - zmień to, jeśli mnie kochasz, nie chcesz mnie ranić i chcesz ze mną być", po czym druga strona rzuci swoją listę żądań/życzeń.
Za tydzień czy miesiąc będzie powtórka... a później kolejna, kolejna i kolejna.
Cóż, związek musi się dotrzeć, prawda?
Tylko kim będą te osoby za rok, dwa czy pięć?
Zacząłem ten wątek od pisania, jakie są obecne dwudziestolatki. Znam też sporo 30-40 latków. Oni rozmawiają głównie o dwóch rzeczach: pieniądzach (lub tym, co się do nich sprowadza) oraz swoich nieszczęśliwych relacjach z partnerami/małżonkami. Tutaj zaś wszystko sprowadza się właśnie do tego, że rozmawiali, obdarowywali się swoimi oczekiwaniami (fantazjami na temat tego, jaki powinien być partner, by im się żyło z nim jak w bajce) i dostosowywali się do podobnych oczekiwań drugiej strony, a później to przestało działać. Z jednej strony druga strona narzeka, że ta osoba nie jest tą, w której się zakochali (choć sama jest winna tej zmianie), a z drugiej, że nie czują się dobrze w swojej skórze. Zwykle po kilku latach mają dość i zaczynają wracać do tego, jacy byli, jacy są naprawdę - i druga strona odbiera to jak złośliwość, jako robienie jej na złość.
Czyli w przypadku mężczyzn, kobieta próbuje mu wmówić, że powinien bardziej zwracać uwagę na jej potrzeby - czyli w praktyce, być większym pantoflarzem, a za jego plecami narzeka, że jej facet to c****. On zaś czuje, że stracił swoją męskość, ale jeśli chce ją odzyskać, to traci żonę.
W ciągu roku rozmawiałem z 20-30 osobami w wieku 30-45 w związkach/małżeństwach powyżej 4 lat - i one trwają tylko z zasady lub ze względu na dzieci. Niektórzy sypiają ze sobą raz na kilka miesięcy, ale w większości seks jest już wspomnieniem. Pozostało tylko ciągłe napięcie, udawanie przed otoczeniem i wieczorne kłótnie o drobiazgi.
I ludzie ci ze sobą rozmawiali, nadal próbują (choć zakopywanie wojennego topora udaje się na dni, czasem tydzień lub dwa). Problemem bowiem nie jest brak rozmowy, ale brak miłości (której nie było od samego początku). Oni się nie kochali, więc zamiast miłości wybrali związek, zamiast zrozumienia i aprobaty dla wszystkiego w drugiej osobie, oni mięli oczekiwania, jak zbudować dobry biznes, tfu, związek partnerski. Teraz zbierają owoce. I często już jest za późno, by nauczyć się kochać (o ile w ogóle są zdolni do miłości).
zobacz wątek