Nieprzyjemni rzeczoznawcy to chyba standard Generali.
Latem 2012 roku mój ojciec oberwał w tył swojego Clio od wiele większego pojazdu.
W bagażniku istny armagedon, zblokowane...
rozwiń
Nieprzyjemni rzeczoznawcy to chyba standard Generali.
Latem 2012 roku mój ojciec oberwał w tył swojego Clio od wiele większego pojazdu.
W bagażniku istny armagedon, zblokowane tylne koła..
Jakoś udało się nam zmusić auto do jazdy. Zostało odstawione do garażu i tam oczekiwało na rzeczoznawcę.
W dzień wizyty rzeczoznawcy garażu pilnował dziadek. Auto do oględzin miałam udostępnić ja.
Miałam mały poślizg czasowy, spóźniłam się bodajże 5-10 minut a dziadek w tym czasie słał mi rozpaczliwe smsy, że dziad z Generali burzy się i fuczy pod nosem jak wściekły.
Wpadłam na miejsce i spotkał mnie wrzask, że on (rzeczoznawca) ma zaraz następne oględziny, co ja sobie wyobrażam, co to za spóźnienia...
Poinformowałam pana, że on tu jest dla mnie, a nie ja dla niego, oraz że nie życzę sobie takich pofukiwań.
Dziadygę zmroziło, samochód obejrzał i obfotografował z każdej strony, łypiąc na mnie jakbym mu wytłukła rodzinę.
Po długich bojach orzeczono szkodę całkowitą i wypłacono nam 6 tysięcy. Przed wypłatą pieniędzy zasypywano ojca propozycjami wykupu auta za jakieś śmieszne grosze.
Clio ma się dobrze do dzisiaj i z nową blachą w bagażniku wiernie służy znajomym ojca.
zobacz wątek