Wspaniale przedstawienia w teatrze muzycznym to rzeczywiscie chyba juz przeszlosc... Skrzypek na dachu, Les miserables, west side story z Grzeskiem Gzylem, Jesus Christ Superstar z Andrzejem...
rozwiń
Wspaniale przedstawienia w teatrze muzycznym to rzeczywiscie chyba juz przeszlosc... Skrzypek na dachu, Les miserables, west side story z Grzeskiem Gzylem, Jesus Christ Superstar z Andrzejem Piekarczykiem i TSA. To byly czasy! A pamietacie moze My Fair Lady (wczesne lata 80)? Albo "Piaf", oczywiscie z Irena Pajakowna.
Z repertuaru sceny kameralnej teatru muzycznego najmilej wspominam "Love sory" (tez z G.Gzylem), "W malym dworku" Witkacego i "Brel". W Brelu brala tez udzial I. Pajakowna oraz Krzysiek Kolba.
A pamietacie moze ze w pierwszych sezonach grania Les Miserables byl z nimi maly Kacper Kuszewski (Ten sam co w M jak milosc :D) - gral Gawrosch'a.
Co do tego ze sporo (dobrych) aktorow pouciekalo do Warszawki czy chocby do teatru Wybrzeze to powiem wam tylko tyle (jako ze mam informacje insiderskie):
pod koniec lat 90 i na poczatku tego wieku dyrekcja teatru zaczela wypowiadac kontrakty starym, znanym aktorom bo doszla do tego ze trzeba ich zastapic nowym pokoleniem. Niestety, dyrekcja wybrala mlodosc zamiast doswiadczenia, awangarde zamiast klasyki, i dlatego wlasnie jest jak jest...
Szkoda gadac... Miejmy tylko nadzieje ze powroca czasy tych wspanialych musicali w Broadwayowskim stylu!
Pozdrawiam wszystkich milosnikow musicali i teatru muzycznego
zobacz wątek