Widok
Lilla Weneda
Opinie do spektaklu: Lilla Weneda.
Jeśli teatr chce włączyć się w prowadzoną przez socjologów i filozofów dyskusję o współczesnym świecie, musi sięgnąć po równie nowoczesny repertuar środków artystycznego wyrazu. W spektaklu Lilla Weneda w reżyserii Wiktora Rubina znajdziemy więc zarówno poważną społeczną diagnozę współczesnej Polski jak i niekonwencjonalną technikę aktorską, klarowną krytykę kapitalizmu, jak zaskakujące ...
Przejdź do spektaklu.
Jeśli teatr chce włączyć się w prowadzoną przez socjologów i filozofów dyskusję o współczesnym świecie, musi sięgnąć po równie nowoczesny repertuar środków artystycznego wyrazu. W spektaklu Lilla Weneda w reżyserii Wiktora Rubina znajdziemy więc zarówno poważną społeczną diagnozę współczesnej Polski jak i niekonwencjonalną technikę aktorską, klarowną krytykę kapitalizmu, jak zaskakujące ...
Przejdź do spektaklu.
ciekawe...
panowie rubin i frąckowiak dość ciężkostrawny duet tworzą... "tramwaj..." w ich wydaniu okazał się żenującym tworem. Wielką Pustą Formą, w której nurzali się biedni i zdezorientowani aktorzy. i w dodatku - formą nie najczystszą.
co uczynią ze słowackim??? strach pomyśleć.
oby odeszli od swojego pseudoartystycznego bełkotu...
co uczynią ze słowackim??? strach pomyśleć.
oby odeszli od swojego pseudoartystycznego bełkotu...
po co?
twórcy (jest wszak ich dwóch, nieokreślony reżyser i dramaturg, którego jedyną rolą było obcięcie tekstu Słowackiego) pokazali swój spektakl.
III generalna próba.
co z tego?
żenujący bełkot, biedni aktorzy - bez sensu i celu miotający się po scenie, gdy każdy ich gest i grymas mówił: my też nie wiemy, w czym jest rzecz.
"młody j...e starego" - to łatwe i banalne, zważywszy, że ten stary od 158 lat nie żyje...
Panowie Rubin i Frąckowiak - trochę szacunku dla widza, aktorów, których kwiat zebraliście!!!
III generalna próba.
co z tego?
żenujący bełkot, biedni aktorzy - bez sensu i celu miotający się po scenie, gdy każdy ich gest i grymas mówił: my też nie wiemy, w czym jest rzecz.
"młody j...e starego" - to łatwe i banalne, zważywszy, że ten stary od 158 lat nie żyje...
Panowie Rubin i Frąckowiak - trochę szacunku dla widza, aktorów, których kwiat zebraliście!!!
mocno? dosadnie? przenikliwie?
do autorów: zbadajcie zamiast mojego sumienia geografię, raczej sumienie swoje! czy uważacie ten spektakl za dobry? albo choć udany? szumna zapowiedź okazała się jedynie popisem nieznośnej megalomanii... nic nie zostało odbite, nic nie zostało wyznaczone. "nie czas żałować róż...". scena gdańska dawno nie miała realizacji, która byłaby tak niepotrzebna. a szkoda. po serii dobrych spektakli, p. orzechowski pokazał "lillę wenedę". wraz z zażenowaną pytam: po co?
o aktorach
miała rację zażenowana pisząc o bezradności aktorów. biedacy! w tej wizji - wizji pozbawionej - odnajdywali się jedynie (i to momentami tylko) kalmus i rybiński. reszta przepadła. najbardziej - brykalski. w końcu, ile razy można oglądać go histerycznego, manierycznego, rozkrzyczanego??? to nudne. ny-u-dy-ny-e! pora na zmianę: a) wizerunku; b) zawodu...
na więcej nie mam siły, wciąż jestem zdruzgotana, minęło dopiero kilka godzin.
apel do dyrektora adama o.: proszę uważniej dobierać reżyserów!!!!
na więcej nie mam siły, wciąż jestem zdruzgotana, minęło dopiero kilka godzin.
apel do dyrektora adama o.: proszę uważniej dobierać reżyserów!!!!
Wielkie brawa
Nie rozumiem tu nikogo, kto wyraził do tej pory swoją opinię o tym spektaklu. Byłam wczoraj na próbie generalnej.. i byłam porażona.
Nie tylko scenografią, kostiumami, dobrą- w wiekszosci przypadków_ gra aktorska, ale przede wszystkim pomysłami reżyserskimi. mnóswtem mnóstwem ironii. Symboli. I uczynieniem ciżkostrawnej Lilli Wenedy łatwiejszą w odbiorze.
Gorąco polecam.
Dawno nie widziałam dobrze, precyzyjnie zrobionego spektaklu w Wybrzeżu.
wielkie oklaski dla M. Konopińskiego.
M. Kalmus i Brykalskiego.
Nie tylko scenografią, kostiumami, dobrą- w wiekszosci przypadków_ gra aktorska, ale przede wszystkim pomysłami reżyserskimi. mnóswtem mnóstwem ironii. Symboli. I uczynieniem ciżkostrawnej Lilli Wenedy łatwiejszą w odbiorze.
Gorąco polecam.
Dawno nie widziałam dobrze, precyzyjnie zrobionego spektaklu w Wybrzeżu.
wielkie oklaski dla M. Konopińskiego.
M. Kalmus i Brykalskiego.
Smutno...
Kilkanaście lat temu usłyszałem na spotkaniu z dyrektorem:klasyki nie wystawiamy,bo nie jesteśmy teatrem narodowym.Cóż,trudno.Przestaliśmy ze znajomymi chodzić do Teatru Wybrzeże,bo tak "ambitny" repertuar stał się niestrawny.Gdy zapowiedziano "Lillę Wenedę",czekaliśmy z niecierpliwością wielką-zobaczyć na żywo,na scenie to wielkie dzieło.Szok? Nie.Smutno i gorzko.Biedny Słowacki nie może niestety walnąć pięścią i krzyknąć:Basta!Albo wziąć za chabety reżysera i dyrektora i wywalić na zbity pysk.Chcemy oglądać dzieła autorów w takiej wersji,w jakiej zostały stworzone,a nie przerabiane na szmoncesy pana reżysera.Jeśli chcecie wystawiać takie "zaktualizowane" szmiry,to zróbcie sobie własny scenariusz i nie podszywajcie się pod znanych autorów.
po premierze
Właśnie wróciłam z teatru... Muszę się niestety zgodzić z powyższymi negatywnymi opiniami... Pomijam Bardzo Szykownego Pana, który spektakl umilał mi brzęczeniem kluczyków od samochodu.... Bełkot, bardzo usilna próba pokazania czegoś, przeniesienia twórczości Słowackiego na realia, w których żyjemy, ale jednak nieudana. Forma nie zgadzała się kompletnie z tekstem, chaos, ciągłe szukanie sensu. Przykro.
cóż
chciałoby się napisać o powyższych: prostaki, nie znacie się, milczeć!
chciałoby się, ale byłoby to nie fair. jakakolwiek jest merytoryczna znajomość tematu - uczucie, intuicja i tak powie: "lilla weneda" rubina to dno...
szkoda aktorów. rubin wyjedzie za moment pewnie, a my ich oglądać będziemy. dramat polega na tym, że nawet najlepsi - kalmus, rybiński, konopiński - zawsze wejdą w tego rodzaju przedsięwzięcie. to ich praca. co gorsza - nawet nie można ich za to zbesztać. nie można powiedzieć: kalmus, opanuj się!!! twoja nagość (choć atrakcyjna) zbędna, miałka, beznadziejna, niepotrzebna... warto było?
chciałoby się, ale byłoby to nie fair. jakakolwiek jest merytoryczna znajomość tematu - uczucie, intuicja i tak powie: "lilla weneda" rubina to dno...
szkoda aktorów. rubin wyjedzie za moment pewnie, a my ich oglądać będziemy. dramat polega na tym, że nawet najlepsi - kalmus, rybiński, konopiński - zawsze wejdą w tego rodzaju przedsięwzięcie. to ich praca. co gorsza - nawet nie można ich za to zbesztać. nie można powiedzieć: kalmus, opanuj się!!! twoja nagość (choć atrakcyjna) zbędna, miałka, beznadziejna, niepotrzebna... warto było?
???
zaskakujące. na stronie internetowej przedstawienia nie zamieszczono recenzji spektaklu... czy to dlatego, że są na ogół nieprzychylne? a zdawałoby się, że medium pod tytułem: strona internetowa winno zwierać wszystko, co przedsięwzięcia dotyczy... swoją drogą, wszelkie gadżety dodatkowe, strona właśnie czy gra stanowią ciekawszą atrakcję niż sam spektakl. no, może poza tekstem p. mościckiego, w którym wyłożył czytelnie kompletnie nieczytelną i tak ideę "lilli wenedy". nic tu mościcki. sama janion nie pomoże. bełkot.
Proponowałabym panu dramaturgowi wprowadzić trochę zmian: po pierwsze odciąć się od Słowackiego, i tak go było niewiele, po drugie pociągnąć dalej wątki rozbierania się: właściwie można rozebrać wszystkich, następnie kazać im się tarzać w błocie i kopulować w basenie, urwać głowę figurze matki boskiej ( rąk i tak jużnie miała) i też ją wrzucić do błota. Ewentualnie można by również rozbudować sceny masażu i zlikwidować do minimum kwestie aktorów. Niech jedynie tłuką się jeszcze bardziej po scenie, bez ładu i w chaosie. tak. wtedy mogłoby coś z tej sztuki być. Wtedy byłoby to Wilekie Dzieło. Teraz takim nie jest.
smutne jest to, że twórcy tego zjawiska zapewne od głupców wyklinają tych, którzy nie znaleźli zrozumienia dla ich wytworów. może nawet w swoją wizję wierzą. a tak czy owak - to nasi wspaniali aktorzy wieczorami pokazywać się będą i męczyć na scenie, co gołym, nie-teatrologicznie zorientowanym okiem widać. kalmus nadal będzie się rozbierać w imię sztu(cz)ki, brykalski nadal będzie histeryzować, ronczewski udawać, że wielki teatr reprezentuje...
idąc dziś na spektakl, a znając tutejsze wypowiedzi, miałam nadzieję, że będę mogła tu nie zgodzić się z tymi negatywnymi albo choć polemizować z niektórymi sądami... niestety - niewiele w "lilli wenedzie" rubina odnalazłam. bo co pokazał? że ludzie (polacy?!) dzielą się (na takich i takich?); że jest wielka ideologia, ale też i konsumpcji ideologia? bla, bla, bla. pokazał jedynie, że z materią teksu słowackiego sobie nie radzi; że z aktorem nie radzi sobie również (w bydgoszczy to zaledwie zasygnalizował); że pomysłów ma wiele, ale ich zrealizować nie potrafi; że - jednym słowem - kiepski z niego realizator (choć reżyser brzmi dumniej). znalazła się już tu opinia taka, ale powtórzę ją z pełnym przekonaniem - żal aktorów, którzy miotają się na scenie bez ładu. kalmus ratuje się akcentem i niszczy zbędną nagością; kaźmierczak szczęśliwie na balkonie siedzi i nie musi się kompromitować; ronczewski przemawia niczym aktor z ubiegłego wieku; brykalski - bez komentarza pozostawię, bo lubię pana; konopiński niezrozumiałym dwugłosem próbuje coś powiedzieć; labijak używa wciąż tych samych, malutkich środków; rybiński cudnie dzieciaka odgrywa jedynie. tyle o tubylcach. misiewicz piękna, choć nie bardzo wiadomo o co jej chodzi; stroka tak nijaki, że aż go nie ma... pewne jest,że prowadzeni przez zdolniejszego reżysera (jednak) więcej by zaprezentowali.
hm..
Pomimo, iż nie uważam Teatru Wybrzeże za tak beznadziejny, jakim malują go niektórzy krytycy i zazwyczaj podoba mi się to, co jest wystawiane na jego deskach, to tym razem nie jestem zachwycona. Na tę sztukę szłam pełna nadziei i zapału, gdyż tekst Słowackiego uwielbiam i bardzo cieszyłam się na to widowisko. O ile Fantazy Klaty przemówił do mnie i wg mnie dobrze wybrzmiał we współczesnej formie, o tyle Lilla Weneda mnie nie przekonała. Jak i wielu moim przedmówcom, najbardziej szkoda mi aktorów, których osobiście niezwykle cenię( zwłaszcza pana Rybińskiego). Zupełnie nie pasowały mi wstawki muzyczne. Raziły i potęgowały chaos na scenie. Szkoda.
Uzdrowiskowy show?
Najnowszy spektakl Teatru Wybrzeże - Lilla Weneda Juliusza Słowackiego - rozgrywa się w przyciasnym nieco tekturowym pudełku wyklejonym od środka fototapetami z brodzikiem i piaskownicą z brudnym piaskiem dla dzieci. Ma to być hawajski czy też kanaryjski kurort. To sceniczne ujęcie ukazywać ma także jezioro Gopło, bagniska i dzikie ostępy. W tej oto teatralnej przestrzeni dojdzie niebawem do dyskusji o wyższości pogaństwa nad chrześcijaństwem i kulturą łacińską. Zdominowanej przez zmysły i cielesność, owładniętej żądzą władzy, zemsty i zbrodni, pogańskiej trzydniowej królowej Gwinonie przeciwstawiono w przedstawieniu tytułową Lillę Wenedę - ochrzszczoną, a więc pojednaną z Bogiem i wypełniającą Jego wolę córkę króla Wenedów Derwida, skłonną do ofiarnej chrześcijańskiej miłości i chrześcijańskiej dobroci. Akcja przedstawienia tak naprawdę toczy się na przełomie XX i XXI wieku w jednym z nadmorskich kurortów, a więc wśród ludzi majętnych i zasobnych we wszelakie dobra materialne tego świata. Ludziom tym zaczyna właśnie doskwierać wiara i kultura dziadów naszych i ojców. Ogranicza ona rzekomo ich działanie i swobodne postępowanie spowodowane ich chwilowymi zachciankami i nastrojami, pozbawione konsekwencji i pełnej odpowiedzialności. Zaczynają więc ci ludzie poszukiwać swych prawzorów i praprzodków gdzie indziej - na przykład pod prasłowiańską, pogańską jabłonią - której w przedstawieniu zabrakło - wśród bałwochwalczych przesądów i wierzeń, w odległej krainie zła, zemsty, nienawiści, domiacji jednego człowieka nad drugim. W świecie nieokiełzanych zmysłów i pożądań.
polecam
Spektakl super -wnikliwy, nietuzinkowy, nieprzeciętny i nie dla wszystkich. Warto przed pójściem wiedzieć, że to nie serial to Lilla Weneda historia o Polakach o tym, w co wierzą, co jest dla nich wartością w życiu. Tu nie ogląda się aktorów, bo są znani z telewizji, ale dlatego że świetnie grają.
Kaszan
Myślę,że miałabym z tego przedstawienia trochę przyjemności,gdybym w pierwszym akcie dołączyła do pana Rybińskiego pluskającego się w basenie !
To przedstawienie jest do niczego,przykro mi było je oglądać!
Nie wierzyłam w krytyczne oceny widzów ,ale to prawda!
A pan Rybiński nie miał co tam grać,po oklaskach,klapu-klapu,pierwszy uciekł ze sceny!
To przedstawienie jest do niczego,przykro mi było je oglądać!
Nie wierzyłam w krytyczne oceny widzów ,ale to prawda!
A pan Rybiński nie miał co tam grać,po oklaskach,klapu-klapu,pierwszy uciekł ze sceny!