Często wpadaliśmy tam z mężem, bo bardzo mu śledziki w oleju smakują. Zamawiał też żupę rybną, która za każdym razem byłą inna.Ja nkie jestem fanką tej kuchni, ale dałąm się namówić na obiadek. Zamówiląm sandacza, który był obrzydliwy. Nie wiem, czy potraktowanie go ziołami miało zabić jego nieświeżość. NIe udało się. Mąż zamówił "świeże szprotki wprost z naszego Bałtyku". Morze owszem, widać z baru, ale te szprotki dawno go nie widziały. Były nie zjadliwe.!!! No i zupa rybna znowu zaskoczyła innym smakiem. Czegoś nie rozumiem. Przychodzi wielu klientów. Jak można tak ich lekceważyć. Nie polacam.