Odpowiadasz na:

Re: Mamusie marcowo-kwietniowe 2012 *16*

Cześć dziewczyny!!!
Obiecałam, że jak będę miała chwilkę luzu to się odezwę z relacją, więc jestem :-)

Wiem, wiem...mówiłam, że przeciągnę 2 tygodnie po terminie a tu BACH!!!! W... rozwiń

Cześć dziewczyny!!!
Obiecałam, że jak będę miała chwilkę luzu to się odezwę z relacją, więc jestem :-)

Wiem, wiem...mówiłam, że przeciągnę 2 tygodnie po terminie a tu BACH!!!! W nocy z soboty na niedzielę 18/19.03 obudziłam się o 2.30 i ściskałam w pięści poduszkę....skurcz......no to się trochę przebudziłam i błagałam Helenkę, żeby sobie jaj nie robiła, bo o 10 rano kosmetyczka przecież przyjeżdża a na drugi dzień fryzjer. Posłuchała i się uspokoiła...na pół godziny. O 3 znów skurcz.....słaby bo słaby ale już wiedziałam, że coś się chyba jednak będzie działo. Do rano skurcze były już co 15 minut ale spokojne. Rano wstałam, śniadanko...ale już jakieś takie nerwowe, bo mama zauważyła, że coś się dzieje...ja oczywiście twardzielka i nic nie mówiłam. W końcu o 8 tata podjechał samochodem, zapakowaliśmy się i pojechaliśmy do szpitala, bo skurcze już były co 5 minut. Oczywiście pod szpitalem 0 miejsc do zaparkowania, więc wysiadłam i sama poleciałam a tata z torbą podszedł za jakiś czas. Poszliśmy na oddział, położne wzięły mnie w obroty z papierami- całą godzinę to trwało- ale były bardzo miłe, sympatyczne. Przyszedł lekarz, zbadała mnie i powiedział, że rozwarcie już na 3 cm i że powinno gładko pójść...ufff...co za ulga. Poszłam już przebrana do takiej zapasowej sali porodowej, bo główne były zajęte, podłączyła mnie położna do ktg i sobie leżałam a skurcze nie odpuszczały, tylko co do sekundy co 5 minut, potem co 4. Nie miałam jeszcze gotowego wyniku na paciorkowca, więc profilaktycznie dostałam ampicylinę i ok. O 12 przeszłam na główną porodówkę, położna mnie zbadała i rozwarcie już się ładnie ruszyło. Skurcze miałam bardzo długie i dość inntensywne ale między skurczami mogłam jedszcze swobodnie rozmawiać. Najfajniejsze było jak o 13.15 zadzwonił mój mąż, z którym jeszcze w nocy rozmawiałam na skype....oczywiście nic nie wiedział, że już jestem na porodówce, bo ja nie mogę do niego zadzwonić. Jak odebrałam, to tylko mu powiedziałam, że ma odliczać 3 minuty....chciałambym widzieć wtedy jego minę. Powiedziałam, że już jestem na porodówce i żeby zadzwonił później. Na szybsze rozwarcie dostałam podwójną no spę i po chwili rozwarcie już było piękne, o 13.45 odeszły mi wody...a że byłam sama na sali, to musiałam zadzwonić po położne. Tylko akurat taka seria skurczy mnie złapała, że nie byłam w stanie sięgnąć do dzwonka a ja już czuję, że parte się zaczynają....no co tam....przecież jakoś dam radę...tylko jak tu się na łóżko wskrabać jak ja na stojęco jestem...hmmm......jakoś jednak dałam radę z tym dzwonkiem, wpadły 3 położne i mówię, że już wody poszły i parte się zaczynają a one do mnie...no to szybko kładziemy się....a ja znów mam taka super długą i koszmarną serię bóli i oczywiście ja sama na łóżko bez ich pomocy. One się chyba wystraszyły, że ja im na stojąco urodzę ale jakoś się wskrabałam na łóżko i od odejścia wód do urodzenia Helenki minęło tylko 7 minut i 2 parte.....ufffff.......urodziłam!!!!!
Zaraz dostałam Helenkę do przytulenia i jak ochłonęłam, to zabrali ją na mierzenie i ważenie, pan doktor porobił nam zdjęcia, położna założyła mi profilaktycznie 2 szwy i po chwili już szłam do sali poporodowej.
Wszytsko w szpitalu było super. Sam poród wspominam cudowie, opiękę miałam naprawdę wspaniałą, położne to chodzące anioły. Jak w nocy jakieś dziecko płakało, to przychodziły za każdym razem, pomagały, pytały co się dzieje. Miałam wrażenie, że jestem w prywatnej klinice a nie w szpitalu państwowym.
Jeżeli chodzi o karmianie, to kupiłam laktator elektryczny i ściągam, bo z piersi Helekna ciągnęła ale się nie najadała. Praktycznie cały dzień by musiała być przy cycku a ja niestety przy Julce nie mam na to czasy, więc ściągam i dostaje z butelki. To i tak mój ogromny sukces, bo położne i w szpitalu i ta z przychodni nie wróżyły mi karmienia...ale ja się zaparłam i Helenka dostaje 80% mojego mleka :-)
Jest cudna, grzeczna i kochana...je, śpi i rąbie w pampersy z niebywałą lubością.
Julka zafascynowana siostrzyczką i cały czas jej śpiewa kołysanki, pomaga mi przy przewijaniu....czasami tylko chce za dużo robić przy Hrelence a na to niestety nie mogę jej pozwaolić.
Jeżeli chodzi o mnie, to czuję się bardzo dobrze, krok właściwie mnie już nie boli tylko brzuch mi doskwiera...ale to podobno przejdzie. Z chęcią bym się wyspała, bo mam co najmniej 3 budzenia w nocy...ale co tam.......
Niestety nie mam czasu w dzień a wieczorem siły na podczytywanie forum, więc nie jestem w temacie kto już urodził ale gratulacje dla wszystkich nowych mamuś.

Majowa...czytałam co się u Ciebie dzieje.....bidulki kochane, trzymajcie się i głowa do góry. Mam nadzieję, że będzie dobrze. Daj czasami znać.

Miłego dnia dziewczyny...lecę ściągać mleko, bo mały mlekożerca się obudzi i będzie wrzask :-)))

zobacz wątek
13 lat temu
Marta J.

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry