Odpowiadasz na:

Re: Mamusie marcowo-kwietniowe 2012 *18*

lullu - zwolnienie może ci przedłużyc każdy lekarz (tekże pierwszego kontaktu) do dnia 2 tygodni po terminie...

my od niedzieli już w domu, dostrajamy się

porodu, jak... rozwiń

lullu - zwolnienie może ci przedłużyc każdy lekarz (tekże pierwszego kontaktu) do dnia 2 tygodni po terminie...

my od niedzieli już w domu, dostrajamy się

porodu, jak napisałam, a dziewczyny rpzekazały, wspominać nie będę dobrze...
w domu generalnie zaczęło się w środę wieczorem, bólami krzyża plus... nie wiem, jak to nazwać... parciem na odbyt?
przed północa przyjechała położna mnie zbadać, wszystko było ok, szykujemy się do porodu
noc była ciężka - spałam pomiędzy skurczami, rano były już reguralne, więc koło południa zjawiły sie dziewczyny i tak sobie skurczowaliśmy aż doszliśmy do skurczy co 5 minut
no i tu niestety skoczyła mi temperatura, która po godzinie nie spadła = jedziemy do szpitala:(
na IP byliśmy o 17.30, jeszcze z normalnymi skurczami, na porodówce o 18, podłączyli do ktg i g*wno - skurcze zanikły i mimo iż Mały miał normalne tętno, trzymali pod aparatem 1,5 godizny zupełnie bez akcji skurczowej (no może kilka lekkich było)
jak odłączyli, pochodziłam, poskakałam, potańczyłam i skurcze wróciły, nawet co 6 minut, ale przyszła lekarka, badanie i... bez ostrzeżenia przebiła pęcherz - ja byłam w szoku - raz - po co? dwa - czemu bez pytania? i znów akcja padła a ja kolejną godzinę na łóżku nim pozwolili wstać (no bo trzeba monitorować puls Małego, z którym nie było problemów)
w końcu wstałam i znów rozruszałam skurcze, ale co z tego jak przyszedł lekarz, spojrzał na ktg i na nasze stwierdzenie, że skurcze sa co 5 minut (a rozwarcie wyszło 7-8cm) stwierdził słabą aktywnośc skurczową i sru - walnął oxytocynę (niby się zapytał, ale tak, że sugerował niepoczytalność umysłową, jeśli się nie zgodzę...
to co było po oxy, to masakra; oczywiście na poczatku częstotliwość spadła, tylko ból się nasilił
po 3 godzinach brak postępu porodu, a ja zaczęłam myśleć o cesarce
po kolejnej godiznie lekarz to zaproponował, a ja się zgodziłam
przyszedł anestezjolog, założył dojście, ja podpisałam i... okazało się, że dostałam zewnątrzoponowe a nie znieczulenie do cesarki, bo ktoś, nie rozmawiając ze mną uznał, że czekamy na parte, tylko w znieczuleniu, skoro na ocy nie wyrabiam
na parte czekaliśmy 3 godziny (cały czas podczas skurczy miałam te bóle w odbycie) aż przyszła położna i opierniczyła, czemu jeszcze nie prę (bo niby ktoś mi powiedział, że mam? ja cały czas czekałam na cesarkę...)
ale oki, skumałam, co zrobili i nawet w duchu się ucieszyłam, ze może uda się drogami natury
ale Mały nie wstawiony do końca był i mnie też nie udało się go nakierować (a zołzy z łóżka zejść nie dały - bo mierzymy tętno)
po kolejnych 2 godzinach, po 5 w końcu sala operacyjna...

Szczerze - mam wielki, wielki żal do personelu, który był na "mojej" zmianie - nawet gdy się dopytywałam, co się dzieje itd - byłam totalnie ignorowana; poza lekarką na IP nikt się nie przedstawił, nikt nic nie mówił. Samo to, że nieświadomie podpisałam papiery na ZZO (myslałam, ze do cesarki - wiecie, że w "takim momencie" się nie czyta, tylko podpisuje), jest dla mnie przerażające.

Ale potem już było dobrze
Pierwszym lekarzem, który ze mną rozmawiał był anestezjolog. Gdy mnie przygotowywali do cięcia wszystko wyjaśniał, co jak, ile bedize trwało, co zrobią z Maluszkiem, gdzie zawiązą mnei,gdzie jego itd.
Mały urodził sie o 5.42, 4370g, 59cm. W pierwszym badaniu dostał 9pkt Agpar, później 10. Prawie wcale nie płakał.
Na salę pooperacyjną dostałam go o 9, więc po 3 godzinach i od razu mogłam karmić. Może moje pozycje nie były "standardowe" i położne się dziwiły, ale jak oglądały, że przyssany, że je, to nie przestawiały;)
Na poporodową (dostałam "dwójkę":D) pojechaliśmy koło 18. Dostaliśmy mleczko do dokarmienia, ale nie skorzystaliśmy, bo Mały pięknie ssał. Na noc, za namową położnych, jeszcze go oddałam na noworodki, bo bałam się (i słusznie), czy dam radę w nocy go podnieść, wstać do niego (rana strasznie bolała, bardzo wolno wstawałam).
Ogólnie opiekę po porodzie oceniam na bdb - i z położnictwa i z pediatrii - byłam o wszystkim informowana, odpowiadano na moje pytania, personel miał identyfikatory (ten na porodówce nie - więc nawet nie wiem, na jakie położne mam narzekać), a nawet sie przedstawiał.
Ze szpitala udało nam się wyjść w niedzielę, czyli bardzo szybko. W domu nie zawsze jest lekko, ale mam dużą pomoc w mężu, super zajmuje się Małym.
Na razie śpimy ile się da = kiedy Mały śpi.
Mamy tylko problem - jak Małego przyzwyczaić do łóżeczka czy kołyski. Generalnie śpi sam, ale na łóżku lub kanapie. Położony w łóżeczku po 10-15 minutach budzi się i zaczyna głośno, a nawet bardzo głośno protestować. Na razie nie mam nic przeciwko temu, by spał z nami w łóżku, ale... Za kilka, kilkanaście dni wolałabym by już spał u siebie...

Przepraszam za taki elaborat, musiałam sie wygadać o tym porodzie. Nie mogę powiedzieć na 100%, że gdyby personel nie wymuszał zdarzeń (ktg, przebicie pęcherza, oxy) urodziłabym naturalnie w szpitalu. Ale wiem, że ich działania nam nie pomogły. Nie sądzę, by skróciły poród, a napewno wzmogły niewygodę, ból, zmęczenie.
Jeszcze jedno zastrzeżenie do "tej" zmiany - w międzyczasie dwie dziewczyny urodziły - słyszeliśmy kiedy, a obok naszej sali był ten punkt, gdzie noworodki badają, i dzieci lądowały na tym badaniu w ciągu 2-3 minut od urodzenia - czyli żadnego czekania z odcięciem pępowiny, żadnego leżenia na klatce mamy - najważniejsze badanie.
Ale wiem, że na innych zmianach było inaczej, że czekali z pępowiną by przestała pulsować i nie śpieszyli sie z tymi badaniami.
Więc uważam, że po prostu miałam pecha i zjawiłam się na złej zmianie. Natomiast samo to, że mąż mógł być ze mną na sali cały dzień, co było powodem wyboru Klinicznej, był niesamowicie pomocny i ważny. Mały od poczatku doskonale poznał się z tatą, był przez niego noszony, tulony, kangrowany - nawet nie wiecie, jaką miał mąż satysfakcję, gdy udało mu się uspokoić małego krzykacza

zobacz wątek
13 lat temu
AgaB

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry