Re: Mamy Marcowe i Kwietniowe 2011 - 15
witam w nowym watku!!!
gratuluje wszystkim rozpakowanym mamusiom i trzymam kciuki za te jeszcze nie rozpakowane aby mialy takie ladne porody jak AsiaK :)
u mnie...
rozwiń
witam w nowym watku!!!
gratuluje wszystkim rozpakowanym mamusiom i trzymam kciuki za te jeszcze nie rozpakowane aby mialy takie ladne porody jak AsiaK :)
u mnie wszystko zaczelo sie w piatek 11-03-11 o 6 rano, odszedl mi czop zaczely sie lekkie skurcze(nikomu nic nie mowilam bo nie chcialam zapeszac;)) ale z godziny na godzine byly coraz bardziej dokuczliwe..jeszcze o 18 szlo wytrzymac i maz jeszcze pojechal pograc w pilke nozna:)mowilam ze spokojnie niech idzie ja chce jechac jaknajpozniej do szpitala..wiec maz byl jak co pod telefonem..zdazyl jeszcze pograc ale jak przyjechal i zobaczyl ze te skurcze sa mocne to kazal mi sie natychmiast ubierac do szpitala:)ja jeszcze dla pewnosci poszlam pod prysznic zeby sprawdzic czy czasem to nie sa przepowiadajace;)ale po prysznicu i w trakcie niezle bolalo..skurcze byly co 4 min...na izbe przyjec trafilam odrazu nawet nie musialam czekac...jak mnie zbadali to pani powiedziala zeby wiecej takich pacjetek bylo ze przyjezdzaja z rozwarciem na 3 palce i skurczami co 4 min...stwierdzila ze tylko wody mi odejda i juz mam dziecko na swiecie..bala sie zebym w windzie nie rodzila:)ale dojechalismy na porodowke wody nie odeszly skurcze mega mocne i z krzyza wiec darlam sie na cala Zaspe...maz mnie motywowal do oddychania bo widzial ze jak dobrze oddycham to jakos jestem w stanie zniesc ten bol ale jak sie darlam to bol byl 100% wiekszy..oczywiscie na poczatku oddychalam pieknie ale pod koniec czyli 3h przed bylo tragicznie...o 24 przyjechala rodzic inna babeczka i miala juz dziecko na swiecie o godz 2.00 a ja nadal nic..parte mialam chyba przez 2h a mala nie chciala zejsc glowka na dol:(wody nadal nie odchodzily..po 2.30 przebili mi wody igla i podali oksy wtedy to juz wogole bol byl taki ze myslalam ze powyrywam z lozka metalowe elementy...blagalam o cesarke ale wkoncu mala wyszla na swiat o 3.55...caly czas musialam lezec na lewym boku podpieta pod ktg nie moglam korzystac z pilki czy spacerowac...
kiedy mala przyszla na swiat i polozyli mi ja na piersi to zapomnialam o calym koszmarnym bolu!!!
niestety mialam mala tylko na 2 minutki...mialam zielone wody ktorymi mala sie zachlystnela i musieli ja odrazu zabrac..wkladali jej rure do zoladka i robili odsysanie i zabrali ja na oddzial adaptacyjny..mala dostalam dopiero w pn...przez te problemy mala nie jadla i musieli ja karmic sonda, chodzilam do niej probowalam przystawiac ale nie mialam na poczatku pokarmu i plaskie brodawki ze mala wogole nie lapala..nawet panie od laktacji nie umialy sobie poradzic...z jednej strony nie ma sie co dziwic skoro miala wlozona rure przez przelyk...
mala ciagle plakala bo bla glodna..polozne kazaly karmic raz butelka, inne strzykawka po palcu a inne przystawiac..i co inna polozna to inna rada na kazdy temat...juz sama nie wiedzialam kogo sluchac...
karmienie strzykawka zajmowalo 1,5h pozniej walczylam z laktatorem ponad pol h o ile mala zasnela a to byylo rzadkoscia 3 godziny minely nawet nie wiem kiedy i juz wszystko od nowa...w szpitalu nie spalam wogole od kad mi mala przyniesli..chodzilam juz na rzesach i jeszcze od rana obchod za obchodem..kiedy juz udalo mi sie ja nakarmic i ululac to trzeba bylo dziecko rozbierac czy do kapieli czy do pediaty czy do pepuszka..
jesli chodzi o polozne to kilka bylo fajnych ale kila pomylilo sie z powolaniem..jak mialy pomoc to tylko slyszalam ciagle to samo..przystawiac maluszka i dokarmiac strzykawka...ale jak poprosilam zeby mi pomogly i jak widzialy ze sie nie da bo mala sie wydziera na calego to po min zrezygnowaly z pomocy i stwierdzily zeby nakarmic strzykawka i moze sprobowac nastepnym razem..
w dniu wyjscia do domu tj w sr przyszla na obchod starsza baka ktorej wczesniej nie widzialam i zglosilam jej to mam problem z przystawianiem przez moje plaskie brodawki bo pokarm sie juz pojawil..ona tylko zobaczyla jakie stosuje kapturki i odrazu powiedziala ze te kapturki sa na moje sutki za male i sie nie dziwi ze mala nie chce cyca..byla tak mi la ze mi przyniosla inne kapturki,wieksze i przy pierwszym przylozeniu malej do piersi mala ssala odrazu bez problemu..skonczyl sie placz i problem z karmieniem..gdyby nie ta kobieta to teraz w domu mialabym niezly koszmar...jak widac nie wszystki panie od laktacji sa takie super(chodzi mi o te co mi niby wczesniej chcialy pomoc)...
jak przyjechalismy do domku mala ladnie je, budzi sie co 3h, ladnie zasypia, w nocy nawet spala 5h i jej nie wybudzalam bo stwierdzialam ze niezle sie wymeczyla w szpitalu wiec nie bede jej narazie wybudzac.niech tez odpocznie przez ten caly haos:)
Moja historia nie byla ciekawa wiec nie zrazajcie sie do Zaspy..jesli porod przebiegal prawidlow jesli dzieciaczki ladnie jadly to kobiety rodzace na zaspie napewno sobie personel chwala ale jesli byly takie problemy jak u nas to czesc personelu ok a czesc pracuje za kare:)
nie chce juz o tym myslec:)najwazniejsze ze jestesmy w domku i jest narazie super!!!!!!
pozniej wkleje fotke Julki:)alez sie rozpisalam:D
zobacz wątek