Widok
Maria Stuart
Opinie do spektaklu: Maria Stuart.
Maria Stuart Friedrich Schiller Przekład: Jacek St. Buras Dwie wielkie królowe - uwięziona Maria Stuart i panująca Elżbieta I. Jeden tron - wspaniały tron Anglii. A także dwie wspaniałe aktorki - Dorota Kolak i Katarzyna Figura. I jeden reżyser - niezwykle ceniony przez publiczność i krytykę teatralną Adam Nalepa. Słabość i siła. Romantyzm i pragmatyzm. Męskość i kobiecość. Pragnienie i ...
Przejdź do spektaklu.
Maria Stuart Friedrich Schiller Przekład: Jacek St. Buras Dwie wielkie królowe - uwięziona Maria Stuart i panująca Elżbieta I. Jeden tron - wspaniały tron Anglii. A także dwie wspaniałe aktorki - Dorota Kolak i Katarzyna Figura. I jeden reżyser - niezwykle ceniony przez publiczność i krytykę teatralną Adam Nalepa. Słabość i siła. Romantyzm i pragmatyzm. Męskość i kobiecość. Pragnienie i ...
Przejdź do spektaklu.
Odpowiedź redakcji:
Dziękujemy za sugestię. Treść została poprawiona.
oklaski przed premierą
Wedle starej tradycji teatralnej, aktorzy przed premierą nie powinni w ogóle wychodzić do braw, bo to przynosi pecha - a czwartkowy spektakl był właśnie spektaklem przedpremierowym. Widzowie mieli okazję oglądnąć sztukę jako pierwsi, przed jej oficjalnym "poczęciem", a ponieważ chcieliśmy podziękować za oklaski a z drugiej strony nie "zapeszać", wyszliśmy do ukłonów tylko symbolicznie i tylko raz. To cała tajemnica.
wreszcie dobra premiera w Wybrzeże
Po Statku Szaleńców myślałam, że już nic dobrego w naszym gdańskim teatrze nie zobaczę, ale Maria Stuart mnie nie zawiodła. Główne aktorki bardzo dobre, jedynie trochę drażniły mnie współczesne "wtręty" w tekście, nie pasowały i były wyraźnie pod publikę. Ale i tak bardzo warto. Dobry początek sezonu.
K.Figura i D.Kolak to świetny duet!
Sztuka świetna. Pomieszane klimaty elżbietańskie ze współczesnym się gryzły,
np. sweet focia... beznadzieja! Muzyka zbyt głośna, światła neonowe były za ostre i mrygające, więc irytowały - powinni popracować nad scenografią. Pan Baka mówił zbyt cicho, zwłaszcza gdy stał tyłem do widowni. Co do gry aktorskiej nie mam żadnych ZASTRZEŻEŃ. Nie rozumiem tylko dlaczego aktorzy nie wyszli do publiczności po otrzymaniu braw! Czy ktoś wie? Czy dlatego, że był to przedpremierowy spektakl?
np. sweet focia... beznadzieja! Muzyka zbyt głośna, światła neonowe były za ostre i mrygające, więc irytowały - powinni popracować nad scenografią. Pan Baka mówił zbyt cicho, zwłaszcza gdy stał tyłem do widowni. Co do gry aktorskiej nie mam żadnych ZASTRZEŻEŃ. Nie rozumiem tylko dlaczego aktorzy nie wyszli do publiczności po otrzymaniu braw! Czy ktoś wie? Czy dlatego, że był to przedpremierowy spektakl?
opinie-spojlery
Paskudna scenografia. Ogólnie nie jestem fanem scenografii w Wybrzeżu, ale to już było ponad siły. Świetlówki zbyt ostre dla oczu i zbyt ostre dla klimatu sztuki, "przysłaniały" aktorów, a nie było takiej potrzeby, ponieważ...
aktorsko było bardzo dobrze ogólnie, kilka rewelacyjnych scen Doroty Kolak oraz ujmująca mała rola Jarosława Tyrańskiego, którzy jako jedyni budzili uśmiech bez niesmaku płytkością przy tym. Aktorzy to najmocniejsza strona tego spektaklu.
Wielkie rozczarowanie pierwszą sceną, która była rozbierana (nie wulgarnie, ale jednak ostentacyjnie). Wybrzeże lubi rozbierane sceny, nawet gdy całkiem nic nie wnoszą, tutaj to już niesmaczyło na wstępie. Podobnie płaskie żarciki bez specjalnego związku ze sztuką, wciśnięte tu i ówdzie. "Uwspółcześnianie" dla mnie też na minus, nie widać było specjalnego sensu i składu w tym (zapewne ekipa tworząca go widzi, ale widz raczej sporadycznie).
Słaba oprawa muzyczna. Nie mam tu na myśli samego utworu, ale wykorzystanie muzyki w spektaklu. Był tu spory potencjał na wzmaganie napięcia muzyką, zupełnie niewykorzystany.
Ogólnie można zobaczyć i warto dla kreacji aktorskich, ale nie jest to spektakl na miarę rewelacji sezonu ani do zapadnięcia w pamięć na długi czas.
aktorsko było bardzo dobrze ogólnie, kilka rewelacyjnych scen Doroty Kolak oraz ujmująca mała rola Jarosława Tyrańskiego, którzy jako jedyni budzili uśmiech bez niesmaku płytkością przy tym. Aktorzy to najmocniejsza strona tego spektaklu.
Wielkie rozczarowanie pierwszą sceną, która była rozbierana (nie wulgarnie, ale jednak ostentacyjnie). Wybrzeże lubi rozbierane sceny, nawet gdy całkiem nic nie wnoszą, tutaj to już niesmaczyło na wstępie. Podobnie płaskie żarciki bez specjalnego związku ze sztuką, wciśnięte tu i ówdzie. "Uwspółcześnianie" dla mnie też na minus, nie widać było specjalnego sensu i składu w tym (zapewne ekipa tworząca go widzi, ale widz raczej sporadycznie).
Słaba oprawa muzyczna. Nie mam tu na myśli samego utworu, ale wykorzystanie muzyki w spektaklu. Był tu spory potencjał na wzmaganie napięcia muzyką, zupełnie niewykorzystany.
Ogólnie można zobaczyć i warto dla kreacji aktorskich, ale nie jest to spektakl na miarę rewelacji sezonu ani do zapadnięcia w pamięć na długi czas.
Super i Brawo
Od jakiegoś czasu omijamy TW szerokim łukiem. Do wczoraj. By surprise poszliśmy na przedstawianie. Było swietne!!!!
Gratulacje dla całego zespołu.
Namawiam też innych na odblokowanie się na gdański teatr.
Może widownia nie będzie się składała tylko ze zniecierpliwionej młodzieży.
Pozdrawiam
Gratulacje dla całego zespołu.
Namawiam też innych na odblokowanie się na gdański teatr.
Może widownia nie będzie się składała tylko ze zniecierpliwionej młodzieży.
Pozdrawiam
przedstawienie 26 grudnia 2014
Po kilkuletniej przerwie zdecydowałam się pójść do Teatru Wybrzeże, chciałam po prostu zobaczyć na scenie "Marię Stuart", a po obsadzie liczyłam na dobry spektakl. Niestety, szybko nie wybiorę się do Teatru Wybrzeże ponownie. Zawiodła mnie gra gwiazd Wybrzeża, scenografia i reżyser. Siedziałam w jednym z pierwszych rzędów widowni i czasami umykały mi słowa, szczególnie gdy aktorzy stali/siedzieli tyłem do widowni, a jaki był odbiór w dalszych rzędach? Brak konsekwencji w "manierze grania", raz wzniośle, powiedzmy według "starej szkoły" innym razem byle jak wypowiadane kwestie. Widać to było w odniesieniu do poszczególnych postaci jak i do całej sztuki.Oczywiście mogę założyć, że nie rozumiem, o co reżyserowi chodziło w tym braku scenografii, scenie rozpoczynającej przedstawienie, przebieraniu Elżbiety raz w strój z epoki, raz we współczesny, dlaczego Pani Kolak i Pan Baka wypowiadali swoje role z taką nonszalancją, by nie powiedzieć lekceważeniem. Wyjątkiem scena wyrzucania prawdy Elżbiecie przez Marię, ale wiemy, że takie sceny gniewu gra się najłatwiej. Może ktoś z szanownych bywalców Teatru Wybrzeże wyjaśni mi, bo nie jest mi obojętne jakie wrażenie zostanie w mojej pamięci. Treść sztuki mogę przeczytać w każdej chwili, do teatru idę po wrażenia artystyczne, które mają mnie rozwijać, ubogacać. Chcę się czegoś nowego dowiedzieć, coś odkryć w dramacie, czego sama tylko czytając nie zdołam. Reżyser, scenograf i aktorzy mają w tym mi pomóc, czy się mylę w swoich oczekiwaniach?
niestety byłam
Bardzo przykro mi napisać, że nie podobało mi się kompletnie nic poza puszczonym z głośników tekstem o śmierci Marii. To był jedyny dobry moment... irytowali mnie nieustająco maszerujący na scenę i ze sceny aktorzy tylko po to aby było:
bla, bla, bla - zejście, bla, bla, bla - zejście...i tak na okrągło - nudne! Nudę podkreślił kontrast pomiędzy tym spektaklem a innymi z Festiwalu Szekspirowskiego - przykuwającymi uwagę pomimo koszmarnie niewygodnych siedzisk. Scenografia? z tym wydłużającym wyjściem na okrętkę? z neonówek? Niestety nie tym razem. Aktorzy - gwiazdy- nie zachwycili. Pan Baka jest cały czas Panem Baką przebranym za aktora - i niestety ostatnio we wszystkich sztukach, które z nim oglądałam było takie same wrażenie...Może warto mniej gwiazdorzyć a więcej pracować. W Teatrze Wybrzeże są naprawdę pracowici, świetni aktorzy i aktorki - za takie "gwiazdy" serdecznie dziękuję.O pani Kolak i pani Figurze... cóż Kolak jako radosna trzpiotka? ta scena obnaża mertykę i jest sztuczna...a Figura grała dobrze, ale trudno było mi się skupić na roli, bo lękałam się czy gardło pani Kasi to wytrzyma, wręcz współodczuwałam ból wypowiadania każdej kwestii. Pana Adama Nalepę bardzo lubię i cenię, ale tym razem byłam zawiedziona. Szekspirowski ustawił bardzo wysoko poprzeczkę - naprawdę życzę Wybrzeżu aby podołał, bo na tą chwilę ma jedynie wygodniejsze fotele.
bla, bla, bla - zejście, bla, bla, bla - zejście...i tak na okrągło - nudne! Nudę podkreślił kontrast pomiędzy tym spektaklem a innymi z Festiwalu Szekspirowskiego - przykuwającymi uwagę pomimo koszmarnie niewygodnych siedzisk. Scenografia? z tym wydłużającym wyjściem na okrętkę? z neonówek? Niestety nie tym razem. Aktorzy - gwiazdy- nie zachwycili. Pan Baka jest cały czas Panem Baką przebranym za aktora - i niestety ostatnio we wszystkich sztukach, które z nim oglądałam było takie same wrażenie...Może warto mniej gwiazdorzyć a więcej pracować. W Teatrze Wybrzeże są naprawdę pracowici, świetni aktorzy i aktorki - za takie "gwiazdy" serdecznie dziękuję.O pani Kolak i pani Figurze... cóż Kolak jako radosna trzpiotka? ta scena obnaża mertykę i jest sztuczna...a Figura grała dobrze, ale trudno było mi się skupić na roli, bo lękałam się czy gardło pani Kasi to wytrzyma, wręcz współodczuwałam ból wypowiadania każdej kwestii. Pana Adama Nalepę bardzo lubię i cenię, ale tym razem byłam zawiedziona. Szekspirowski ustawił bardzo wysoko poprzeczkę - naprawdę życzę Wybrzeżu aby podołał, bo na tą chwilę ma jedynie wygodniejsze fotele.
Tragedia i żenada
Byłem na tym spektaklu wczoraj z żóną, po kilku latach nieobecności w Wybrzeżu.
Wróciliśmy zdegustowani i bardzo zdenerwowani, gdyż zamiast wspaniałego wieczoru znacząco podniósł nam się poziom negatywnej adrenaliny, dlatego z komentarzem wstrzymałem się do rana.
Miasto Gdańsk z takimi aspiracjami powinno mieć najlepszy tatr na pólnoc od Warszawy.
Świetna obsada, miała zapewnić wyjątkowy wieczór, a jak było.....
Od wejścia do teatru brak poczucia święta, wyjątkowości, byle jak ubrani w polówki pracownicy w brudnych butach. Duża scena Teatru, wizytówki Stolicy Północnej Polski z obdrapanymi ścianami, kurzem na reflektorach i zwisającymi kablami.
Niestety jakie pierwsze wrażenie od wejścia taka cała sztuka.
Smutna scena bez absolutnie żadnych rekwizytów (z wyjątkiem wózka inwalidzkiego, które dopełnia obrazu rozpaczy) oraz czerwonym kubkiem w ręku jednego aktora.
Neonówki w tle ciepłe i zimne powkładane bez ładu i składu - nie wiadomo czy celowo czy po prostu byle jak. Kilka z nich w dodatku przepalonych.
Odnośnie samej sztuki, gra aktorska bez zarzutu, jednak jak się patrzy na tę tragiczną scenę, na te tragiczne stroje, to człowiek jest tak znużony lub zdenerwowany, że ciężko się skoncentrować na czymś pozytywnym.
Dobór aktorów pod względem wiekowym do roli nietrafiony, interpretacja bardzo słaba.
Sztuka w takiej obsadzie wystawiana na głównej scenie w Mieście Gdańsku musi być niesamowitym przeżyciem dla widza, zarówno wizualnym jak i intelektualnym.
Niech to kosztuje 120 zł ( jak w Warszawie) ale niech wygląda i trzyma poziom.
Jedynym obszarem na plus to zdecydowanie bar - porządny tort, soki wyciskane - błysk i świetna obsługa - tutaj poziom jest naprawdę wysoki.
Gdańśk przez ostatnie lata wypiękniał, zyskał na prestiżu - rozwinął się - niestety oceniając po wczorajszej sztuce, kulturalnie pozostał zaściankiem.
Wiele zostało w Gdańsku zrobione, czas na zmiany w Teatrez Wybrzeże.
Wróciliśmy zdegustowani i bardzo zdenerwowani, gdyż zamiast wspaniałego wieczoru znacząco podniósł nam się poziom negatywnej adrenaliny, dlatego z komentarzem wstrzymałem się do rana.
Miasto Gdańsk z takimi aspiracjami powinno mieć najlepszy tatr na pólnoc od Warszawy.
Świetna obsada, miała zapewnić wyjątkowy wieczór, a jak było.....
Od wejścia do teatru brak poczucia święta, wyjątkowości, byle jak ubrani w polówki pracownicy w brudnych butach. Duża scena Teatru, wizytówki Stolicy Północnej Polski z obdrapanymi ścianami, kurzem na reflektorach i zwisającymi kablami.
Niestety jakie pierwsze wrażenie od wejścia taka cała sztuka.
Smutna scena bez absolutnie żadnych rekwizytów (z wyjątkiem wózka inwalidzkiego, które dopełnia obrazu rozpaczy) oraz czerwonym kubkiem w ręku jednego aktora.
Neonówki w tle ciepłe i zimne powkładane bez ładu i składu - nie wiadomo czy celowo czy po prostu byle jak. Kilka z nich w dodatku przepalonych.
Odnośnie samej sztuki, gra aktorska bez zarzutu, jednak jak się patrzy na tę tragiczną scenę, na te tragiczne stroje, to człowiek jest tak znużony lub zdenerwowany, że ciężko się skoncentrować na czymś pozytywnym.
Dobór aktorów pod względem wiekowym do roli nietrafiony, interpretacja bardzo słaba.
Sztuka w takiej obsadzie wystawiana na głównej scenie w Mieście Gdańsku musi być niesamowitym przeżyciem dla widza, zarówno wizualnym jak i intelektualnym.
Niech to kosztuje 120 zł ( jak w Warszawie) ale niech wygląda i trzyma poziom.
Jedynym obszarem na plus to zdecydowanie bar - porządny tort, soki wyciskane - błysk i świetna obsługa - tutaj poziom jest naprawdę wysoki.
Gdańśk przez ostatnie lata wypiękniał, zyskał na prestiżu - rozwinął się - niestety oceniając po wczorajszej sztuce, kulturalnie pozostał zaściankiem.
Wiele zostało w Gdańsku zrobione, czas na zmiany w Teatrez Wybrzeże.