Poszedłem jeszcze do Józwy pociąć mu świerka srebrzystego, którego miał już położonego z umytymi korzeniami.
Muszę przyznać z ręką na sercu, że Józwa stary bimbrownik o prostolinijnej duszy,...
rozwiń
Poszedłem jeszcze do Józwy pociąć mu świerka srebrzystego, którego miał już położonego z umytymi korzeniami.
Muszę przyznać z ręką na sercu, że Józwa stary bimbrownik o prostolinijnej duszy, powierzchownie skundlonej i chropowatej jest aktualnie jedyną osobą, która potrafi mnie zaskoczyć i zadziwić. Pominę czym. To szlachetne. Ma mój szacunek.
Do tej pory mam w głowie dzisiejsze otwarte, drewniane drzwi jego małej szopy za leżącym swierkiem. Szopki bimbrowniczki. Opasłej, cierpliwej, od niechcenia, lekcewazaco zapraszajacej szopeczki.
Nie wlazłem.
Ale ziarno posiano.
A może ja nie jestem alkoholikiem? Może mi się tylko zdawało?
Już pytania stanowią o mojej skali obojętności.
Na szopeczkę szpareczkę.
https://m.youtube.com/watch?v=cMFWFhTFohk
zobacz wątek