Tak jak zapewne kazda mama posyłałam Mojego synka (wówczas 1,5 roku) z obawami.. jak sie zaklimatyzuj?, czy to na pewno odpowiednie miejsce dla niego? czy będzie jadł, spał i jak to bedzie... Jednak baardzo szybko rozwiałam swoje watpliwości!!!
Marcin traktował to miejsce jak swój drugi dom - a ja nie miałam nic przeciwko, bo wartości i zasady przekazywane dzieciom sa bardzo rozsadne - zupełnie tak jakby "ciocie" wychowywały tam swoje dzieci!
Nie jest to jedynie miejsce pielegnacji i przechowania dziecka przez pare godzin (w naszym przypadku było to 7-17 - taka praca) ale rozmaite gry, zabawy, malowanie farbami, pieczenie ciasteczek - cos czego spodziewałabym sie po przedszkolu a nie po tak źle osławionych żłobkach.
"ciocia" Agnieszka, Ania i Natalia sa na prawde zaangazowane - a moje dziecko do tej pory o nich opowiada... jak zreszta o kolegach i kolezankach.
to włąsnie w tym miejscu MArcin przeszedł kilka milowych kroków - przestał spac ze smoczkeim, zaczał robic kupke na nocnik, i ostatecznie rozszał się z pieluchą.
Apetyt też mu dopisywał.
Teraz gdy od tygodnia chodzi do przedszkola słyszę ciagłe poczwały jaki to samodzielny, otwarty i uśmiechnięty chłopiec :)