Do Maliki wybrałam się z mężem na obiadokolację, głównie z sentymentu za kuchnią arabską (dzieciństwo spędziłam w jednym z państw Afryki Północnej), niestety restauracja mnie rozczarowała. Po pierwsze – wyglądem. Ważne jest dla mnie nie tylko co jest serwowane na talerzu, ale też klimat samego miejsca. W Malice spodziewałam się dużej dawki orientu. Zamiast tego stoły rodem z Ikea, na ścianie fototapeta ze śpiącym, brudnym i obdartym mężczyzną (co nie jest zbyt apetyczne), do tego paskudne druciane żyrandole. Koś powie – wystrój to kwestia gustu – i będzie mieć rację. Jednak czego innego spodziewałam się po restauracji reklamowanej jako orientalna. Po drugie – jedzenie – choć smaczne (ja miałam kiełbaski z baraniny, mąż tagine z kurczakiem i kiszoną cytryną) są podawane w bardzo małych porcjach, co któryś z moich przedmówców już zauważył. Do tego sok podano nam w niedomytych, moim zdaniem szklankach. Obsługa – choć uprzejma – nie była zbyt zorientowana jeśli chodzi o szczegóły dań.
Generalnie nie wrócę tam i będę szukać orientu w Trójmieście w innym miejscu.