Miałam szczeniaczka, przez kilka dni od momentu jak go kupiłam było dobrze, później coś się stało z brzuszkiem tzn. jakieś zaburzenia pokarmowe, piesek był osowiały, nic nie chciał jeść, ani pić. Poszłam do p. Bandury, naszprycowali go różnymi lekarstawami, i tak przez 3 dni dostawał 3 razy dziennie po 3 zastrzyki, co daje 9 zastrzyków dziennie, generalnie przyczyny nikt nie umiał określić ( prawopodobnie wirus, ale jaki niewiadomo, bo jest ich tysiące - tak trzej panowie się tłumaczyli ) - zastrzyki co prawda pomogły, ale nie na długo ( ok tygodnia czasu ) - piesek dostał zatwardzenie, później na przemian zatwardzenie, biegunka, wymioty. Wybrałam się od razu po zaobserwowaniu, że piesek ma zatwardzenie. Dosał kolejne 3 zastrzyki - znowu nic nie chciał jeść, ani pić - mówiłam panom, że jest to szczeniaczek, więc mógł coś przez przypadek zjeść, i żeby rtg zostało wykonane, lekarz stwierdził, że nie ma takiej potrzeby, ponieważ gdyby zjadł coś niejadalnego byłyby inne objawy. Objawy się pogorszyły, nalegałam na rtg, którego nie chcieli zrobić, pojechałam do innego weta, rtg dało się zrobić, tkwiło coś w jelitach malucha, w nocy piesek zdechł - było już za późno:(