Przyszedłem zakrwawiony do szpitala. Miły portier/ochroniarz wskazał drogę do recepcji oddziału chirurgii. Apatyczny babsztyl za ladą gapił się w monitor i starał się ignorować mnie. Poprosiłem o wodę, serwetki, COKOLWIEK by wytrzeć rany z brudu... odbąknęła że lekarz zajęty. I że będę musiał zapłacić.